Janusz Piechociński nie krył zadowolenia z decyzji Rady, bo to właśnie on zabiegał, by marszałek województwa świętokrzyskiego reprezentował Stronnictwo w tegorocznych wyborach prezydenckich i dosyć długo przekonywał działaczy do tej kandydatury. Decyzja mimo to nie była łatwa do przeprowadzenia. Obrady Rady Naczelnej trwały prawie cztery godziny. Minister rolnictwa Marek Sawicki, który oficjalnie poparł kandydaturę Bronisława Komorowskiego usłyszał od prezesa, że trzeba było przyjść na piątkowe NKW (Sawicki był wczoraj w podróży służbowej). Ostatecznie padł wniosek o jawne głosowanie i Jarubas przeszedł. „Rzeczpospolita" już przed tygodniem pisała, że jeżeli głosowanie na Radzie Naczelnej będzie jawne, to mało kto zdecyduje się głosować przeciwko koledze partyjnemu.
Piotr Zgorzelski, który opowiadał się za tym, by PSL wybrało na swojego kandydata Bronisława Komorowskiego, w rozmowie z „Rzeczpospolitą" po Radzie Naczelnej deklarował, że nie będzie miał żadnego problemu z respektowaniem decyzji tego gremium.
- To jest urok naszej demokratycznej partii, do tej pory każdy mógł wymieniać rozmaitych kandydatów, od teraz moim kandydatem jest Adam Jarubas i będę rzetelnie pracował na jego sukces – deklarował płocki poseł PSL.
Sam kandydat na konferencji prasowej po Radzie Naczelnej przekonywał, że ma kwalifikacje na urząd prezydenta, bo od lat jest marszałkiem sejmiku świętokrzyskiego i nie raz musiał negocjować trudne sprawy. Jarubas przyznał, że był zwolennikiem wystawienia przez Stronnictwo własnego kandydata, i że dla niego start w wyborach prezydenckich jest ogromną nobilitacją. Zapowiedział, że w ciągu kilkunastu dni odbędzie się konwencja programowa i utrzymywał, iż kampania prezydencka nie będzie się odbywała ze szkodą dla sejmiku świętokrzyskiego, którym kieruje.
- Wykorzystam na nią cały roczny urlop – zapewniał marszałek.