Reklama

Prezydent musi znać hiszpański

Następnym przywódcą kraju nie będzie jeszcze Latynos. Ale jeśli zostanie nim Jeb Bush, to dzięki głosom Latynosów.

Aktualizacja: 08.04.2015 22:22 Publikacja: 08.04.2015 21:52

Prezydent musi znać hiszpański

Foto: AFP

To był błąd, który mówi wiele o byłym gubernatorze Florydy. Jak właśnie ujawnił „New York Times", wpisując się na listę wyborców w 2009 r., w rubryce „pochodzenie etniczne" Jeb Bush podał „Latynos" zamiast „biały".

– Mój błąd! Nie chciałem nikogo oszukać. Zakreśliłem złą rubrykę – zareagował na Twitterze brat George'a W. Busha i syn George'a Busha.

Jednak Jeb, który jest faworytem do nominacji republikańskiej w przyszłorocznych wyborach prezydenckich, będzie musiał przekonać do swojej kandydatury właśnie Latynosów, jeśli chce zastąpić w Białym Domu Baracka Obamę.

– Stanowimy największą mniejszość w tym kraju i każdego dnia zyskujemy coraz większe wpływy polityczne. Ponad 55 mln Latynosów żyje w USA i zgodnie z prognozami będzie nas 100 mln przed 2050 r. – wskazuje Jorge Ramos, jeden z najbardziej znanych amerykańskich dziennikarzy telewizyjnych pochodzenia latynoskiego.

Poparcia tej wpływowej grupy republikanie do tej pory raczej nie mieli. W 2008 r. John McCain zdobył jedynie 31 proc. głosów Latynosów – i przegrał. Mitt Romney, którego ojciec urodził się w Meksyku, miał cztery lata później jeszcze mniej szczęścia: przekonał jedynie 27 proc. Latynosów. Tak się stało, bo Romney konsekwentnie odcinał się od związków ze światem hiszpańskojęzycznym. Nawet w zeszłorocznych wyborach do Kongresu aż 2/3 Latynosów głosowało na demokratów.

Brak porozumienia z Latynosami staje się z każdym rokiem coraz większym problemem dla republikanów, bo mniejszość szybko się rozrasta: stanowi już 17 proc. całego społeczeństwa. W niektórych ważnych stanach bez poparcia tej mniejszości wyborów po prostu wygrać się już raczej nie da: w Nowym Meksyku stanowi ona 37,9 proc. wyborców, w Teksasie 28,4 proc., w Kalifornii 25,5 proc., w Arizonie 23,9 proc., a na Florydzie 16,5 proc.

W nadchodzących wyborach republikanie mogą jednak jak nigdy wcześniej przekonać do swojego kandydata imigrantów z Ameryki Łacińskiej i ich potomków. Po raz pierwszy aż dwóch czołowych republikańskich kandydatów, gubernator Teksasu Ted Cruz i Florydy Marco Rubio, to Latynosi.

Ale nie oni tylko Jeb Bush ma największe szanse przejąć latynoskie głosy. Choć sam Latynosem nie jest, utrzymuje z nimi ścisłe związki. Od 41 lat jego żoną jest Meksykanka Columba Garnica de Gallo, z którą ma trójkę wychowanych w obu kulturach dzieci. Sam Jeb na studiach na uniwersytecie w Austin specjalizował się w polityce latynoamerykańskiej, po czym dwa lata mieszkał w Wenezueli. Znakomicie mówi po hiszpańsku, łączą go liczne więzi z elitą gospodarczą i finansową Meksyku, w tym z multimiliarderem Carlosem Slimem. W 1998 r. Bush został gubernatorem Florydy, przekonując do siebie aż 61 proc. Latynosów.

Reklama
Reklama

– Na Florydzie pozostaje popularny. Jednak na poziomie federalnym nie będzie mu już tak łatwo zdobyć poparcia Latynosów. W naszym stanie chodzi przede wszystkim o potomków imigrantów z Kuby, którzy głosują na republikanów. W pozostałych częściach USA gros Latynosów wywodzi się z Meksyku i woli głosować na demokratów – mówi „Rz" Sonia Lopez, dyrektor organizacji kubańskich emigrantów w Miami, CNC.

Ale i z tym Jeb być może sobie poradzi. Ted Cruz i Marco Rubio, obaj związani z prawym skrzydłem Partii Republikańskiej, są przeciwni legalizacji pobytu ok. 12 mln imigrantów żyjących bez dokumentów w USA, z których 3/4 to Latynosi. Tłumaczą, że ich rodzice przyjechali do Ameryki legalnie.

Ale Bush, którego poglądy są bardziej umiarkowane, w sprawie imigracji ma inne zdanie.

– Jeśli chcemy znów być jako społeczeństwo młodzi i dynamiczni, musimy ułatwić legalizację imigracji – uważa. Jego zdaniem pomoc ludziom, którzy przybyli do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu lepszego życia, to „akt miłości".

Dla Latynosów to fundamentalna deklaracja, bo aż 67 proc. z nich zna osobiście przynajmniej jedną osobę, która żyje bez papierów w USA. Tym bardziej że Barack Obama zapowiedzi o reformie zasad imigracji spełnił tylko w niewielkim stopniu.

Ród Bushów ma też długą tradycję współpracy z Meksykiem. Ojciec Jeba wynegocjował w latach 90. umowę o wolnym handlu – NAFTA. A jego brat zaangażował miliardy dolarów we wsparcie walki z meksykańskimi gangami narkotykowymi.

Polityka
Federica Mogherini zrezygnowała ze stanowiska rektorki Kolegium Europejskiego
Polityka
Afera korupcyjna ożywiła ukraińską politykę. Opozycja uderza w Wołodymyra Zełenskiego
Polityka
Połowa Europejczyków uważa Trumpa za wroga Europy. Polacy ufają prezydentowi USA
Polityka
Kogo jeszcze zmiecie korupcyjny skandal? Afera w samym środku Unii Europejskiej
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Polityka
Polska chce dołączyć do G20. Marco Rubio zapowiedział zaproszenie od USA
Materiał Promocyjny
Nowa era budownictwa: roboty w służbie ludzi i środowiska
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama