Dziś skierowało apel do przewodniczącego PKW o „niezwłoczne rozpoczęcie przez Państwową Komisję Wyborczą, w oparciu o art. 160 ustawy z dnia 5 stycznia 2011 r. Kodeks wyborczy, kampanii informacyjnej na temat obecnego systemu wyborczego oraz możliwych skutków oraz potencjalnych skutków jego zmiany" - czytamy w piśmie, które poznała „Rzeczpospolita". Samo SLD również przygotowuje się do antyJOW-owej kampanii. Pokieruje nią poseł ze Śląska Zbyszek Zaborowski.
Ustawa Kodeks wyborczy zobowiązuje PKW do prowadzenia i wspieranie działań informacyjnych zwiększających wiedzę obywateli na temat prawa wyborczego, w szczególności zasad głosowania.
PKW może to robić przez portal informacyjny, audycje w telewizji publicznej i radiu. Centrum im. Daszyńskiego jako organizacja pozarządowa chce wziąć udział w tej kampanii. PKW nie odniesie się do apelu SLD dopóki prezydent nie ogłosi postanowienia o referendum w Dzienniku Ustaw, co jeszcze nie nastąpiło.- Ale patrząc na historie referendów w Polsce, PKW nigdy nie angażowała się w taką kampanie informacyjną - zastrzega Rafał Szymczak z biura prasowego PKW.
Kwestią kluczową mogą być też pieniądze. W budżecie PKW nie przewidziano kosztów referendum (szacuje się je na ok. 100 mln zł), jak i kosztów kampanii informacyjnej. Według lewicowego think tanku to kolejne kilka milionów złotych.
- JOW-y dla demokracji są fatalne w skutkach. Spowodują, że miliony głosów obywateli pójdzie do kosza. Taki system działa na Ukrainie i jest fatalny dla demokracji. Warto uświadomić to Polakom zanim Kukiz wmówi ludziom, że to jest właśnie dla nas dobre - mówi Tomasz Kalita, szef Centrum. Hasłem kampanii będzie „Od demokracji do oligarchizacji". - Bo JOW-y zabetonują Sejm dla dwóch partii-PiS i PO.