– To nie były uczciwe wybory – podkreślała Figen Yuksekdag, współprzewodnicząca prokurdyjskiej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP). W siedzibie HDP w stołecznej Ankarze zapanowała posępna atmosfera, gdy na ekranie telewizora zaczęły się pojawiać pierwsze rezultaty wskazujące na przytłaczające zwycięstwo rządzącej partii prezydenta Recepa Erdogana AKP.
– Zamordowano 258 naszych sympatyków, a 500 działaczy naszej partii zostało aresztowanych – dodała Yuksekdag. – W takich warunkach prowadzenie kampanii było niemożliwe, musieliśmy się koncentrować na ochronie życia naszych ludzi – wtórował jej lider partii Selahattin Demirtas.
Jeszcze przed zakończeniem głosowania nie wszyscy wierzyli w to, że wybory nie będą sfałszowane. – To nie są prawdziwe wyniki – Ruya, jedna z działaczek HDP, nie miała żadnych wątpliwości. – To niemożliwe, by po tym, co oni zrobili w Cizre czy moim rodzinnym Silvanie, ktoś tam jeszcze na nich głosował – dodała, nawiązując do krwawych walk wojska tureckiego z ludnością niektórych kurdyjskich miast, jakie odbyły się w ostatnich dwóch miesiącach. Tymczasem w miarę napływania kolejnych wyników przewaga rządzącej AKP zaczęła topnieć. – Robią to specjalnie, najpierw podają absurdalny wynik, byśmy potem nie protestowali, tylko się cieszyli, że dostali „tylko" 49 proc. – kontynuowała Ruya.
Ale gdy przez chwilę nie było pewności, czy sama HDP przekroczy próg 10 proc., w sztabie partii zapanował grobowy nastrój. W końcu jednak okazało się, że wynik co najmniej 10,5 proc. jest pewny.
W sąsiadującej z biurem HDP szkole wybory przebiegały spokojnie. – Problemy mogą być na wschodzie, nie tu – powiedziała jedna z obserwatorek. Ale niektórzy w HDP bali się, że będzie dokonany na nich atak terrorystyczny. Kilka tygodni wcześniej siedziba partii stała się celem napaści prorządowych bojówek i biuro stanęło w płomieniach. Dlatego w dniu wyborów policja zablokowała całą ulicę, przy której stoi budynek stołecznej siedziby partii. Dodatkowo jej wolontariusze przeszukiwali przechodzące obok osoby. Do ostatniej chwili tajemnicą była też godzina przybycia do sztabu lidera partii Demirtasa. Po zamachu w Ankarze, w którym zginęło 102 zwolenników HDP, pojawiły się również informacje o planowanym zamordowaniu jej liderów.
– To dla nas czarny dzień, wielu moich znajomych nie chce żyć w tym koszmarze przez kolejne cztery lata – narzekała Ceylan Akca, doradca deputowanych partii. – Poza tym mamy dowody na kradzież głosów nam i głównej partii opozycyjnej – dodała, pokazując zdjęcia protokołów z lokalnych komisji, których dane nie zgadzały się z liczbami podanymi przez centralną komisję. – Będziemy protestować, może chodzić nawet o kilka mandatów deputowanych.