Reklama

Jak europosłowie dorabiają 298 euro miesięcznie

Deputowani do europarlamentu powinni pojawiać się w Sejmie. Jednak robią to tylko ci, którym się to opłaca.

Aktualizacja: 06.10.2016 18:37 Publikacja: 05.10.2016 19:56

Jak europosłowie dorabiają 298 euro miesięcznie

Foto: PAP, Jacek Turczyk

Na początku września Sejmowa Komisja do Spraw Unii Europejskiej omówiła powstającą w Brukseli dyrektywę antydyskryminacyjną. W komisji zasiada aż 45 posłów na Sejm, ale w posiedzeniu wziął też udział eurodeputowany Prawicy Rzeczypospolitej Marek Jurek. Podczas posiedzenia mówił m.in. o tym, że dyrektywa ingerowałaby w swobodę gospodarczą i mogłaby ograniczyć prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi poglądami.

Był jednych z najaktywniejszych uczestników posiedzenia, ale też wyjątkowo dobrze opłacanym. Choć podstawowa pensja europosła to miesięcznie około 8 tys. euro, czyli 35 tys. zł brutto, Parlament Europejski za uczestnictwo w komisji sejmowej płaci dodatkowo 298 euro, czyli 1280 zł.

Spośród wszystkich europosłów to Marek Jurek najczęściej pojawia się w Sejmie. Według danych Kancelarii Sejmu za okres od wyborów do PE (maj 2014 r.) do połowy września wziął udział w 12 posiedzeniach. Łącznie zarobił w ten sposób 15,3 tys. zł. Na kolejnych miejscach w zestawieniu obecności są Kazimierz Michał Ujazdowski z PiS (10 posiedzeń, w sumie 12,8 tys. zł) i lider partii KORWiN Janusz Korwin-Mikke (8 posiedzeń, 10,2 tys. zł).

Wszyscy trzej twierdzą, że przychodzą na posiedzenia wtedy, gdy jest to przydatne z punktu widzenia ich pracy w Brukseli. – Zajmuję się m.in. polityką migracyjną, w tym wykonaniem oświadczenia Rady Europejskiej z kwietnia ubiegłego roku o aktywnym zwalczaniu nielegalnej migracji. Na komisjach, które nie wiążą się bezpośrednio z moją pracą, z zasady nie bywam – tłumaczy Marek Jurek.

Ale tych europosłów łączy jednak coś więcej niż tylko pracowitość. Wszyscy mieszkają tuż za rogatkami Warszawy. Jurek pod Piasecznem, Ujazdowski w Izabelinie, a Korwin-Mikke w Józefowie.

Reklama
Reklama

Czy ma to związek z ich frekwencją? Kwestor Parlamentu Europejskiego Bogusław Liberadzki z SLD wyjaśnia, że zasady wynagradzania za udział w komisji sejmowej określają przepisy wykonawcze do statutu europosła. Wynika z nich, że wspomniane 298 euro to tzw. opłata pobytowa. – Są to środki, które mają pokryć koszty przejazdu europosła, przykładowo z Rzeszowa, Gdańska albo Lublina oraz ewentualny pobyt w Warszawie – mówi Liberadzki.

Z przepisów jasno wynika więc, że udział w posiedzeniach najbardziej opłaca się europosłom mieszkającym blisko Warszawy. Ci ze stolicy nie mają prawa do opłaty pobytowej. I rzeczywiście, na listy obecności w Sejmie prawie nie wpisują się europosłowie zamieszkali w Warszawie. Od początku kadencji tylko raz pojawił się na posiedzeniu tylko jeden mieszkający w stolicy eurodeputowany – Ryszard Czarnecki z PiS.

Kazimierz Michał Ujazdowski mówi „Rzeczpospolitej", że pretensje powinno się kierować nie wobec niego, a tych deputowanych, którzy nie pojawiają się w Sejmie. – Kontakty europosłów z parlamentami krajowymi są ogólnoeuropejskim standardem. Za obowiązek uważam udział w posiedzeniu, gdy tylko tematyka odpowiada moim zainteresowaniom – mówi.

Prof. Antoni Kamiński, były prezes Transparency International Polska, uważa, że szwankuje system płacenia europosłom za udział w posiedzeniach w Warszawie. – Skoro Parlamentowi Europejskiemu zależy, by utrzymywali kontakt z Sejmem, powinno się skonstruować system pozwalający osiągnąć ten cel. Jak widać, płacenie wszystkim z automatu 298 euro się nie sprawdza – mówi.

Dotąd jednak, jeśli próbowano zmodyfikować system, to tak, by utrudnić europosłom udział w posiedzeniach w Sejmie. W ubiegłej kadencji ówczesna szefowa Komisji do Spraw Unii Europejskiej Agnieszka Pomaska z PO zapowiedziała, że zacznie zwoływać posiedzenia w inne dni niż w piątki, by utrudnić udział europosłom wracających do kraju z Brukseli. Jej zdaniem ich wkład merytoryczny w prace komisji jest niewielki.

Zwyczaj zwoływania posiedzeń w inne dni niż piątki kontynuuje obecna szefowa komisji Izabela Kloc z PiS. Jedno z wrześniowych posiedzeń odbyło się w czwartek i wziął w nim udział Janusz Korwin-Mikke. Jak wynika z relacji w „Super Expressie", szczelnie opatulił się szalikiem, włożył na czoło ciepłą opaskę, po czym uciął sobie drzemkę w fotelu.

Reklama
Reklama

– Akurat tego dnia źle się czułem – tłumaczy się Korwin-Mikke „Rzeczpospolitej". – Proszę zwrócić uwagę, że po za tym jednym posiedzeniem zawsze zabieram głos, a moje wypowiedzi są krótkie, ale celne – podkreśla.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
„Bezprecedensowy moment w historii NATO”. Prezydent mówi o ataku dronów
Polityka
Rosyjskie drony nad Polską. Donald Tusk mówi w Sejmie o „ryzyku konfliktu”
Polityka
Rosyjskie drony nad Polską. Donald Tusk: Zagrożenie zostało wyeliminowane
Polityka
Sondaż: większe kompetencje prezydenta? Ankietowani: to zły pomysł
Reklama
Reklama