Na początku września Sejmowa Komisja do Spraw Unii Europejskiej omówiła powstającą w Brukseli dyrektywę antydyskryminacyjną. W komisji zasiada aż 45 posłów na Sejm, ale w posiedzeniu wziął też udział eurodeputowany Prawicy Rzeczypospolitej Marek Jurek. Podczas posiedzenia mówił m.in. o tym, że dyrektywa ingerowałaby w swobodę gospodarczą i mogłaby ograniczyć prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi poglądami.
Był jednych z najaktywniejszych uczestników posiedzenia, ale też wyjątkowo dobrze opłacanym. Choć podstawowa pensja europosła to miesięcznie około 8 tys. euro, czyli 35 tys. zł brutto, Parlament Europejski za uczestnictwo w komisji sejmowej płaci dodatkowo 298 euro, czyli 1280 zł.
Spośród wszystkich europosłów to Marek Jurek najczęściej pojawia się w Sejmie. Według danych Kancelarii Sejmu za okres od wyborów do PE (maj 2014 r.) do połowy września wziął udział w 12 posiedzeniach. Łącznie zarobił w ten sposób 15,3 tys. zł. Na kolejnych miejscach w zestawieniu obecności są Kazimierz Michał Ujazdowski z PiS (10 posiedzeń, w sumie 12,8 tys. zł) i lider partii KORWiN Janusz Korwin-Mikke (8 posiedzeń, 10,2 tys. zł).
Wszyscy trzej twierdzą, że przychodzą na posiedzenia wtedy, gdy jest to przydatne z punktu widzenia ich pracy w Brukseli. – Zajmuję się m.in. polityką migracyjną, w tym wykonaniem oświadczenia Rady Europejskiej z kwietnia ubiegłego roku o aktywnym zwalczaniu nielegalnej migracji. Na komisjach, które nie wiążą się bezpośrednio z moją pracą, z zasady nie bywam – tłumaczy Marek Jurek.
Ale tych europosłów łączy jednak coś więcej niż tylko pracowitość. Wszyscy mieszkają tuż za rogatkami Warszawy. Jurek pod Piasecznem, Ujazdowski w Izabelinie, a Korwin-Mikke w Józefowie.