Prezydent jest oskarżana o to, że pomagała swojej przyjaciółce Choi Soon-sil wymuszać od południowokoreańskich koncernów datki na rzecz dwóch fundacji – w sumie ok. 60 mln dolarów. Szukając dowodów, śledczy dokonali rewizji w siedzibach kilkudziesięciu firm, m.in. w Samsungu.
Park Geun-hye doszła 2012 roku do władzy pod hasłami ograniczenia wpływów wielkiego biznesu w kraju, ale Koreańczycy doszli do wniosku, że tego rodzaju postępowanie to znaczna przesada. Tym bardziej że znajomość z Choi Soon-sil jest dość kłopotliwa dla szefowej państwa. Jest to bowiem córka przywódcy sekty religijnej, który był zaufanym jej ojca – dyktatora Korei Południowej w latach 1963–1979.
Przez kraj przetoczyła się fala manifestacji z żądaniem ustąpienia Park Geun-hye. Największa w Seulu zebrała w niedzielę zdaniem policji ponad ćwierć miliona uczestników (organizatorzy mówili o 1,5 mln).
Parlament zamierza rozpatrzyć wniosek o impeachment wobec pani prezydent. Park Geun-hye byłaby drugim szefem południowokoreańskiego państwa, któremu zagroziłoby ustąpienie z urzędu w taki sposób. Po raz pierwszy procedurę zastosowano w 2004 roku wobec prezydenta Roh Moo-hyuna, który publicznie wzywał do głosowania na swoją partię, gdy tymczasem prawo wymaga od szefa państwa zachowywania neutralności. Parlament przegłosował impeachment, ale Koreańczycy, protestując przeciw temu, masowo głosowali na jego ugrupowanie. A Trybunał Konstytucyjny zablokował impeachment, uznając, że było to zbyt małe wykroczenie, jak na usunięcie z urzędu.
Obecnie jednak inicjatorzy impeachmentu należący do partii opozycyjnych nie mają nawet pewności, czy zdobędą odpowiednią większość – brakuje im 28 głosów członków rządzącej i konserwatywnej partii Saenuri. Jednak według informacji z Seulu w jej szeregach panuje ferment, prawie 1/3 jej deputowanych skłonna jest poprzeć żądania opozycji.