"Prawdziwe zagrożenie polega na tym, że 16 marca możemy obudzić się w kraju, w którym Geert Wilders stoi na czele partii z największą liczbą głosów, a to będzie przesłaniem dla reszty świata" - powiedział Rutte dziennikarzom w Rotterdamie.
Do holenderskich wyborców zaapelował, by głosując w wyborach, powstrzymali - jak to ujął - "zły rodzaj populizmu". "Chcę, by Holandia stała się pierwszym krajem, który powstrzyma tę tendencję do złego rodzaju populizmu" - oświadczył, czyniąc aluzję do - jak pisze agencja AP - brytyjskiego referendum w sprawie wystąpienia z Unii Europejskiej oraz wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA.
Rutte ocenił, że Turcja, obecnie skonfliktowana z władzami Holandii, nie próbowała wpływać na zbliżające się wybory w tym kraju. "Nie sądzę, by oni (strona turecka - PAP) chcieli ingerować, by chodziło im o wpłynięcie na wybory" - powiedział.
"Jak już powiedziałem tureckiemu premierowi (Binalemu Yildirimowi), Turcja to kraj dumny, ale Holandia także. Nigdy nie będziemy negocjować w obliczu gróźb" strony tureckiej - podkreślił szef holenderskiego rządu.
Partia Wildersa, która prowadziła w sondażach od listopada ub. roku, na 10 dni przed głosowaniem znalazła się na drugim miejscu za liberalną partią VVD Ruttego.