W UE mieszka prawie 7 mln Turków, z czego ponad połowa w Niemczech. We wszystkich 13 okręgach, w których niemieccy Turcy głosowali w minioną niedzielę nad reformą konstytucji zwyciężyli zwolennicy prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana. W sumie niemal dwie trzecie (63,07 proc.) z nich opowiedziało się za wyposażeniem prezydenta Turcji w uprawnienia dające mu niemal nieograniczoną władzę. To więcej niż oficjalny wynik referendum, gdzie za reformą opowiedziało się 51,3 proc. uczestników.
W chwili gdy pojawiły się te dane, w Niemczech zawrzało. – Jak to możliwe, że żyjąc w kraju demokratycznym nasi współobywatele głosują za przekształceniem Turcji w państwo autorytarne? – takie pytanie zadawały niemieckie media.
Pojawiło się wiele innych wątpliwości, że jest to kolejny dowód na całkowite fiasko wszystkich wysiłków integracyjnych oraz że wobec takiej postawy Turków trudno będzie mówić o wzajemnym zaufaniu pomiędzy mniejszością a większością społeczeństwa.
W CSU zgłoszono żądania pod adresem Turków „jasnego opowiedzenia się za państwem prawa i demokracją". Thomas de Maiziere (CDU), szef niemieckiego MSW, ostrzegał, że należy „uniknąć dalszego oddalania się od siebie naszych kręgów kulturowych".
Nie zabrakło polityków, którzy domagali się natychmiastowego ukarania niemieckich Turków za zawód, jaki sprawili w postaci likwidacji instytucji podwójnego obywatelstwa. To właśnie umożliwia nawet Turkom urodzonym w Niemczech czynne uczestnictwo w wyborach politycznych w kraju pochodzenia ich rodziców.