Agroturystyka to coraz popularniejszy sposób zarabiania pieniędzy. Zwłaszcza w pandemii, która spowodowała, że rodacy zaczęli doceniać uroki własnej ojczyzny i szukać spokojnych, kameralnych lokalizacji w Polsce. Każdy taki pomysł trzeba jednak dobrze przemyśleć i dobrze się do niego przygotować. Jedno nieprzemyślane posunięcie może się bowiem okazać kosztowne, zwłaszcza podatkowo. Przekonał się o tym podatnik, którego skarbówka nie tylko uznała za przedsiębiorcę, ale przez jedno niedopatrzenie pozbawiała jeszcze prawa do zwolnienia w PIT. Miała rację, co ostatecznie potwierdził Naczelny Sąd Administracyjny.
Czytaj więcej
Zyski z najmu do 5 pokoi gościnnych na wsi mogą korzystać ze zwolnienia z PIT.
Działki i konie
Problemy mężczyzny się zaczęły, gdy fiskus zakwestionował mu rozliczenia PIT za lata 2012–2014. Urzędnicy uznali, że sprzedając działki – ze względu na skalę, częstotliwość i zorganizowany charakter przedsięwzięcia – stał się przedsiębiorcą. Za przychód z działalności uznali też zyski z agroturystyki, w tym organizacji obozów jeździeckich oraz wynajmu koni. Ponadto odmówili mu zwolnienia dla wynajmu pokoi (art. 21 ust. 1 pkt 43 ustawy o PIT). Fiskus zauważył, że pomieszczenia wykorzystywane do agroturystyki nie były zgłoszone jako budynki mieszkalne, nie ma też decyzji dopuszczającej do użytkowania ich jako mieszkalnych. A o zmianę sposobu ich użytkowania podatnik wystąpił dopiero w 2017 r.
Rachunek okazał się słony, bo w sumie za trzy sporne lata podatkowe fiskus określił mu zobowiązanie w PIT na ponad 50 tys. zł.
Mężczyzna postanowił się bronić. Przekonywał, że obrót działkami to nie firma, ale wyprzedaż kolejnych części prowadzonego gospodarstwa dla uzyskania środków na codzienną egzystencję. Zaprzeczył też, że prowadził działalność w postaci wynajmu koni. Ich posiadanie było związane z prowadzeniem działalności rolniczej i agroturystycznej. A ulgi pozbawiony został bezprawnie.