Mniejszościowi akcjonariusze Tauronu Polska Energia już w dniu debiutu giełdowego spółki będą mogli handlować swoimi papierami. W ich rękach znajduje się 12,4 proc. akcji wartych od 0,9 do 1,8 mld zł. Jeżeli Ministerstwo Skarbu sprzeda, tak jak już zapowiedziało, około 52-proc. pakiet walorów energetycznego koncernu, to razem z papierami pracowniczymi łączna podaż może przekroczyć 64 proc. akcji spółki.
[srodtytul]Podaż nie zaszkodzi?[/srodtytul]
W przeciwieństwie do innych spółek z branży energetycznej, które są już na warszawskiej giełdzie, czyli Enei i PGE, pracownicy Tauronu mają swoje papiery już od dłuższego czasu, bo od lat 2001 – 2002. Łącznie objęło je ponad 17 tys. osób. Z nieoficjalnych informacji wynika, że nadal większość akcji z tego pakietu znajduje się w rękach osób, które są lub były zatrudnione w grupie.
Czy dodatkowa podaż, wynikająca z handlu akcjami pracowniczymi, mogłaby zaszkodzić notowaniom Tauronu? Minister Skarbu Państwa Aleksander Grad spodziewa się dużego zainteresowania akcjami zarówno ze strony krajowych i zagranicznych instytucji finansowych, jak i graczy indywidualnych. Dodatkowo zdaniem analityków po debiucie PZU na rynku został jeszcze niezaspokojony apetyt na akcje dużych spółek. – Tauron jest kandydatem do wejścia w skład WIG20, co sprawi, że krajowe fundusze będą na pewno zainteresowane jego akcjami – mówi jeden z analityków bankowych.
Dodatkowo pracownicy mogą nie być zainteresowani handlem akcjami Tauronu w dniu debiutu – ostatnio cena walorów w obrocie niepublicznym wzrosła, zatem stopa zwrotu na GPW musiałaby osiągnąć naprawdę korzystny poziom.