Podstawowy warunkiem było zameldowanie na pobyt stały w sprzedawanym lokum na okres minimum 12 miesięcy przed zbyciem. W 2009 r. ustawodawca zrezygnował z ulgi meldunkowej i przywrócił - w nieco zmienionej formie zwolnienie dla osób, które pieniądze ze sprzedaży przeznaczały na własne cele mieszkaniowe.
Z ulgi meldunkowej, która była bardzo korzysta, bo pozwalała sprzedać mieszkanie czy dom bez podatku po spełnieniu zaledwie rocznego zameldowania, zdążyło jednak skorzystać sporo osób. Ulga miała bowiem zastosowania do mieszkań nabytych w 2007-2008, nawet jeśli były sprzedawane później.
Temat wybuchł na nowo kilka lat temu, gdy do drzwi ulgowiczów meldunkowych zaczęła pukać skarbówka. Okazało się, że większość z nich nie złożyło w terminie, ukrytego skrzętnie w przepisach oświadczenia o spełnieniu warunków ulgi. I zaczął się podatkowy horror, bo brak oświadczenia oznaczał, że sprzedaż była opodatkowana. Fiskus żądał zapłaty zaległego PIT z odsetkami, a nierzadko z uwagi na bliski termin przedawnienia, stawiał zarzuty z kks. Nie było ważne, że spełniali podstawowy warunek dotyczący zameldowania. Dla fiskusa ważne było to, że nie dostał jednego papierka, który potwierdzałby to, co i tak powinno być znane i sprawdzalne urzędowo.
Tak stało się w spornej sprawie. Choć była ona o tyle nietypowa, że dotyczyła osób niepełnoletnich. Z akt sprawy wynikało, że dwójka dzieci w 2008 r. dostała mieszkanie, po połowie. Darowizny w ich imieniu przyjęli rodzice. Przez prawie trzy lata rodzina mieszkała w darowanym mieszkaniu. Pod koniec 2011 r. rodzice sprzedali lokum w imieniu pociech i za zgodą sądu.
Problemy zaczęły się w 2016 r., gdy rodzice - przypuszczalnie w wyniku doniesień medialnych - uświadomili sobie, że nie złożyli oświadczenia o spełnieniu warunków do ulgi meldunkowej. Postanowili ten błąd naprawić i 15 kwietnia 2016 r. złożyli oświadczenie wraz z wnioskiem o przywrócenie terminu do jego złożenia. Nic to nie dało, bo fiskus uznał, że oświadczenie złożone prawie 4 lata po upływie terminu jest mocno spóźnione. A ponieważ termin ma charakter materialny to w ogóle nie może być mowy o jego przywróceniu.
To stanowisko potwierdził Wojewódzki Sąd Administracyjny w Łodzi.