Reklama

A jeśli ktoś nie chce krzyczeć?

Krytyka literacka jest regulowana dekretami, a jakiś czas temu dekret w sprawie Weroniki Murek zapadł. Murek objawieniem jest i basta. I jeśli w jej debiutanckiej „Uprawie roślin południowych metodą Miczurina" (2015) zdarzało się autorce na kilku stronach uwieść czytelnika, wziąć go za rękę i przeprowadzić przez swoje odrealnione i kalekie światy, to w przypadku dramatów z tomu „Feinweinblein" jesteśmy kompletnie zagubieni. To, co niedomagało w debiucie, ale było amortyzowane osobliwymi obrazkami, tutaj staje się zwyczajnie nieznośne i jest jakby przeciwko czytelnikowi.

Publikacja: 31.05.2019 17:00

A jeśli ktoś nie chce krzyczeć?

Foto: materiały prasowe

Nie sposób streścić tych dramatów, bo wszystkie dzieją się w jakimś niby-miejscu i niby-czasie, z udziałem postaci o podejrzanym statusie ontologicznym. Jak w tytułowym „Feinweinblein", inspirowanym prawdziwą historią rodziców, którzy podczas niemieckiej okupacji w zamian za radioodbiornik oddali niepełnosprawnego syna, by „zajęli się" nim nazistowscy zbrodniarze. W „Wujaszkach" mamy z kolei do czynienia z rozłożonym na głosy polskim imaginarium, przez które przewalają się spotworniałe rekwizyty i postacie Międzywojnia: Dmowski, Wieniawa, Paderewski.

Rozpoznania autorki rozczarowują, bo naprawdę trudno poważnie traktować figurę „wujaszka", która ma stanowić diagnozę tzw. polskości. Zdawało się, że „beka" z wąsatego wuja na imieninach wyczerpała się za sprawą niezliczonych memów, ale jak widać w literaturze, a przynajmniej w literaturze Weroniki Murek, ten powierzchowny humor wciąż ma się dobrze.

Pisarka nabiera nieco rozpędu w „Morowych", ostatnim dramacie w zbiorze, którego akcja w szpitalnych salach szybko degeneruje się w płaską satyrę na literaturę kuracjuszowsko-sanatoryjną. „Ja od dawna choruję, już mnie to świetnie robi" – mówi jedna z bohaterek głównie przerzucających się połamaną składnią i licytujących się na to, kto jest bardziej chory.

Przestrzeń niedopowiedzenia, którą zostawia, a właściwie zastawia na czytelnika, pracuje w „Feinweinblein", choć na innych zasadach, niż pewnie życzyłaby sobie autorka. Pomnażanie potworności, przeinaczanie znaczeń oraz efekt obcości to koło zamachowe tego pisania. Rozumiejąc, że zamiarem pisarki nie było obłaskawianie świata, tłumaczenie go i syntetyzowanie, tylko przeciwnie – piętrzenie absurdów i niezrozumienia, to wciąż trudno się zachwycić. Tam gdzie czytelnik miał poczuć obcość i dyskomfort, jest bełkotliwie i niezbornie. Ta maszynka co chwila się zacina, przynajmniej na papierze.

Zgaduję, że autorka chciała przefiltrować biały szum nieznośnie chaotycznej współczesności. Ostatecznie chwyciła jedynie za regulator i dała głośniej. „Szum się wzmaga" – pisze w tytułowym dramacie, z czym trudno się nie zgodzić.

Reklama
Reklama

Oczywiście, przykładając kolejne narzędzia akademickie można piętro po piętrze tworzyć wyrafinowane konstrukcje z pogranicza hermeneutyki i filozofii literatury, które dowiodą, że to świetne pisarstwo. Że Weronika Murek podjęła śmiały, choć niedoskonały wypad w rejony Ionesco i Becketta. Że zaprzęgła w swoje pisanie współczesny bełkot z jego ciumkaniem i mlaskaniem. Że oddaje zidiocenie i powszechnie panującą medialną głupotę. Tylko po co to robić? Ani treść, ani forma nie dźwigają tego ciężaru.

Być może jest tak, że te dialogi trzeba wykrzykiwać i ryczeć, jak czynił to Gustave Flaubert z „Panią Bovary" na balkonie swego domu w Rouen, rozkoszując się melodią, która je magicznie rozświetli i nada sens. Być może. Pytanie tylko, który czytelnik dysponuje odpowiednimi warunkami lokalowymi, o chęciach, by czynić tego typu wprawki lektorskie, nie wspominając.

A może ten tekst przeznaczony jest tylko do bezpośredniej konfrontacji w teatrze? Możliwe. Ja na wszelki wypadek rezerwuję miejsca blisko wyjścia.

—Damian Piwowarczyk

Weronika Murek „Feinweinblein. Dramaty", wyd. Czarne

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus
Donald Trump wciąż fascynuje się Rosją. A Władimir Putin tylko na tym korzysta
Plus Minus
„Przy stole Jane Austen”: Schabowy rozważny i romantyczny
Plus Minus
„Langer”: Niedopisana dekoratorka i mdły arystokrata
Plus Minus
„Niewidzialny pożar. Ukryte koszty zmian klimatycznych”: Wolno płonąca planeta
Plus Minus
„Historie afgańskie”: Ludzki wymiar wojny
Reklama
Reklama