Wybory do Sejmu 13 października bywają nazywane – głównie przez polityków i publicystów związanych z opozycją – najważniejszymi od 1989 r. To jeden z elementów mobilizacji własnego elektoratu. Ale te wybory mają jeszcze jedną stawkę: pokażą, czy pracowicie budowana dominacja PO i Grzegorza Schetyny po stronie opozycji utrzyma się, czy też zachwieje. Tym byłaby tzw. mijanka, czyli potencjalne przecięcie się poparcia dla Koalicji Obywatelskiej i Lewicy. W najnowszym sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej" różnica wynosi 9,6 pkt proc. To dużo, ale walkę o ten sam elektorat wymusza struktura polskiej sceny politycznej.
Skazani na ten sam elektorat
To nie jest nowy pomysł, by jedna partia (pod tą czy inną nazwą) sięgała tylko do wyborców młodych, do progresywnych – słowem tam, gdzie dostępu nie ma Platforma, która miałaby być bardziej konserwatywną partią środka, a po prawej stronie miałaby ewentualnie jeszcze bardziej konserwatywne PSL. Nie ma jednak na to szans ze względu na brak statystycznie istotnych przepływów wyborców z obozu rządzącego do opozycji.
To sprawia, że Lewica i Koalicja Obywatelska są skazane na walkę o ten sam elektorat, o ten sam fragment tortu. O tych samych wyborców, którzy przez lata dominacji PO przechodzili do partii wtedy rządzącej z partii na lewicy, jak SLD. Koncepcja skrzydeł Donalda Tuska zakładała przecież, że jedno z nich będzie lewicowe (symboliczny był transfer Bartosza Arłukowicza). Później zaczęło być coraz bardziej widoczne pozycjonowanie PO, na osi np. takich tematów jak in vitro, jako partii o coraz wyraźniejszym skręcie w ówczesną lewą stronę. Teraz KO określa się jako formacja walcząca o „normalsów", ale jest podatna na uderzenie z lewej flanki.
Cztery lata w opozycji to dla Grzegorza Schetyny czas budowania i umacniania swojej pozycji. Lider PO jako zręczny polityk z ogromnym doświadczeniem potrafi czekać. Jednocześnie wzmacniał swoją rolę wewnątrz PO. Słabły natomiast kolejne byty, które media uznawały za podmioty mogące dominować na opozycji: KOD, Nowoczesna. Wydawało się, że nawet jeśli nie uda się pokonać PiS, a cała opozycja nie idzie do sejmowych wyborów zjednoczona pod sztandarem Platformy, to i tak lider PO i jego partia zachowają „pakiet kontrolny" na lata 2019–2023.
Hasło „mijanka" pojawia się na politycznym Twitterze za każdym razem, gdy kolejny sondaż pokazuje poparcie dla Koalicji Obywatelskiej w okolicy 22–25 proc., a Lewica umacnia swoją pozycję. Wystawienie Małgorzaty Kidawy-Błońskiej jako kandydatki na premiera miało być ruchem, który utrudni przepływy elektoratu z KO do Lewicy. Zwłaszcza że ubiegłotygodniowa konwencja, na której Kidawa-Błońska wystąpiła jako kandydatka na premiera i przedstawiła program KO, była tą, na której dominującą rolę odgrywały kobiety. To elektorat, który może zadecydować o przyszłym układzie sił. Zwłaszcza, że Lewica umiejętnie zbudowała przesłanie o „trzech pokoleniach" na swoim pokładzie, co zmieniło postrzeganie w oczach wyborców każdej z jej części składowych (SLD, Razem, Wiosna).