W wyborczy wieczór zwykle najbardziej emocjonują nas pierwsze jego sekundy, gdy rosnące na ekranach telewizorów słupki wykresów pokazują, kto i z jakim wynikiem wygrał kampanijny wyścig. Zwycięzcy w uniesieniu zdzierają z radości gardła, przegrani szukają zwykle dobrych min, które zamaskowałyby gorycz porażki.
Wiele jednak wskazuje na to, że niedzielny wieczór 13 października może wyglądać nieco inaczej. O tym bowiem, kto i z jakim mandatem będzie rządził Polską, przekonamy się być może dopiero po ogłoszeniu, czy próg wyborczy przekroczyły komitety z końca ogólnopolskiego peletonu. To zaś może się ważyć do ostatniego podliczonego głosu i rozstrzygnąć dopiero w poniedziałek lub wtorek.