W grudniowy wieczór 2020 r. na płycie lotniska Ben Guriona w Tel Awiwie wylądował prywatny odrzutowiec należący do przyjaciela Beniamina Netanjahu, miliardera Sheldona Adelsona. Z maszyny wyszedł przysadzisty brodaty mężczyzna oraz starsza kobieta w płaszczu i futrzanej czapce. U podnóża schodów na parę czekał już izraelski premier. Jonathan Pollard po dotknięciu stopami ziemi upadł na kolana i ją ucałował. To samo zrobiła jego żona. Następnie mężczyzna wyrecytował krótką modlitwę. „Jesteś w domu. Możesz zacząć życie od nowa, na wolności i w szczęściu" – powiedział Netanjahu, wręczając mu izraelski dowód osobisty. Wzruszony Pollard przyznał, że nikt nie może być bardziej dumny z Izraela i jego lidera niż on i żona. „Mamy nadzieję, że będziemy produktywnymi obywatelami tak szybko, jak to tylko możliwe" – zapewnił były szpieg. W ten symboliczny sposób, bez blasku fleszy i fanfar, zakończył się ostatni rozdział historii, która przez blisko cztery dekady była zadrą w relacjach amerykańsko-izraelskich.