Występują one najczęściej w systemach półprezydenckich oraz parlamentarnych,gdzie prezydent jest wybierany w wyborach powszechnych i nie spełnia wyłącznie roli mistrza ceremonii na bankietach.Fakt, że konstytucja, „jaka jest,każdy widzi”, jeszcze nie oznacza, iż nie pozostawia ona szerokiego pola do interpretacji prerogatyw obu urzędów.Hans Morgenthau, jeden z najwybitniejszych teoretyków relacji międzynarodowych, uważał, że różnica między polityką wewnętrzną a polityką zagraniczną nie jest jakościowa, lecz stopniowa. Oznacza to, że wewnętrzny polityczny spór wcześniej czy później przeniesie się na zewnątrz. Ponieważ zgodnie ze słowami Raymonda Arona „skuteczność państwa wywodzi się w wysokiej mierze z jego zdolności do działania zewnętrznego”,polityka zagraniczna często stanowi największe pole walki na szczycie. Nie tylko w Polsce.
Konstytucja Francji nie określa jednoznacznie, czyją prerogatywą jest polityka zagraniczna. Od chwili objęcia urzędu prezydenta przez Charlesa de Gaulle’a w 1959 roku, stała się ona jednak „wyłączną domeną” głowy państwa. De Gaulle uważał, że „to, co w konstytucji nie zostało nikomu przypisane, należy do mnie”.Zdaniem francuskiego politologa Oliviera Rozenberga słusznie. –Koncepcja arbitrażu prezydenckiego zapisana w konstytucji oznacza, że stoi on na czele państwa, ponad rządem i parlamentem.Skutkiem tego koordynuje również politykę zagraniczną– tłumaczy Rozenberg w rozmowie z „Rz”. Podział ten staje się problematyczny wyłącznie w chwilach kohabitacji, kiedy w parlamencie zasiada formacja wroga prezydentowi. –Wtedy może dojść do konfliktów.Stało się tak podczas „pierwszej kohabitacji” w 1986 roku,kiedy ówczesny premier Jacques Chirac i prezydent socjalista Francois Mitterrand prowadzili zaciętą walkę o to, kto z nich powinien jechać na szczyt europejski w Brukseli–śmieje się. Wtedy Mitterrand nie tylko postawił na swoim,lecz również kategorycznie odmówił wsparcia dla reform rządowych. –Zrobił Chiracowi tak złą opinię, że pod koniec jego urzędowania cała Francja podejrzewała go o sprzedaż broni nuklearnej do Iranu i manipulacje służbami specjalnymi– dodaje. Po dwóch latach współrządzenia z wrogiem politycznym w 1988 roku Chirac odniósł taką klęskę w wyborach prezydenckich, że jego zona Bernadette z żalem stwierdziła „Francuzi nie lubią mojego męża”.
Podczas tak zwanej trzeciej kohabitacji w latach 1997– 2001 również do chodziło do zaciętych konfliktów między prezydentem Chirakiem a premierem socjalistą Lionelem Jospinem. Symptomatyczne dla ich stosunków jest zdjęcie z sesji Rady Europy w 1997roku w Strasburgu. Na krześle siedzi ponury Jospin, za nim stoi Chirac, uśmiechnięty, opiera ręce na jego ramionach.
W 1997 r. Jospin wyjechał do kilku krajów Afryki, nie informując o tym prezydenta.Poczynił tam obietnice finansowe, które Chirac z trudem prostował. Ich wizja wsparcia dla krajów Trzeciego Świata była zupełnie odmienna.
W następnym dwóch latach takich wizyt, przeważnie nieuzgadnianych z Pałacem Elizejskim, było 20.