Niewierny

Magdi Allam przez kilka lat próbował być dla Włochów twarzą „umiarkowanego islamu”. Gwałtowne reakcje na jego chrzest zdają się świadczyć, że nie on jeden przestał wierzyć w dialog chrześcijaństwa z islamem

Publikacja: 29.03.2008 01:10

Niewierny

Foto: Reuters

Chrzest Magdiego Allama, dotychczas najpopularniejszego włoskiego muzułmanina, przyjęty z rąk Benedykta XVI w Bazylice watykańskiej stał się światowym wydarzeniem medialnym świąt wielkanocnych. Świat islamu natychmiast oskarżył konwertytę o śmiertelny grzech apostazji, a papieża o prowokację. Co więcej, chrzest wicenaczelnego „Corriere della Sera” wywołał toczącą się do dziś gorącą dyskusję w całych Włoszech.

Watykan i Allam muszą bronić się nawet przed atakami z własnych katolickich szeregów. Jeśli zaś wszystko sprowadzić do kolejnego konfliktu katolicko-islamskiego, po stronie muzułmanów z różnych powodów pośrednio opowiedzieli się politycznie poprawni niewierzący, wojujący ateiści, a nawet radykalni katoliccy publicyści ocierający się o faszyzm. Ale to już we Włoszech nikogo nie dziwi.

Bomba wybuchła na godzinę przed rozpoczęciem wigilii paschalnej. W głównym wydaniu wieczornego dziennika RAI jako wiadomość z ostatniej chwili podano, że jednym z siedmiorga chrzczonych przez papieża katechumenów będzie Magdi Allam. W ten sposób na jaw wyszedł pilnie strzeżony od kilku tygodni sekret. W czasie transmisji z trzygodzinnej, najdłuższej mszy w roku częściej od Allama pokazywano tylko Benedykta XVI.

Nazajutrz w „Corriere della Sera” ukazał się list Allama, w którym tłumaczył motywy przyjęcia nowej wiary. Napisał tam między innymi, że wyzwolił się w ten sposób od mroków islamu, czyli nienawiści, nietolerancji, morderstw, obskurantyzmu, kłamstwa, hipokryzji i tyranii. Stwierdził, że islam charakteryzuje „fizjologiczna przemoc”. Rozpętało się piekło, choć na dobrą sprawę Allam pisał w ten sposób o islamie od lat – najpierw w komunistycznej „L’Unita”, potem w lewicowej „La Repubblica”, a od 2003 r. w „Corriere della Sera”, nie mówiąc już o ośmiu książkach, które wydał w ciągu ostatnich sześciu lat. Zarzucający mu grzech apostazji muzułmanie najwidoczniej w ogóle nie znają publicystyki i pisarstwa Allama, bo wyłania się z nich życiorys Egipcjanina, który czuje się Włochem i zawsze bliżej było mu do chrześcijaństwa niż do islamu, a tak naprawdę muzułmaninem nigdy nie był.

Urodził się w Kairze w 1952 roku. Matka opiekowała się dziećmi bogatej i wpływowej włoskiej katolickiej rodziny. Choć była głęboko wierzącą muzułmanką, dzięki finansowej pomocy swoich pracodawców posłała Magdiego do szkoły sióstr kombonianek, a potem do liceum prowadzonego przez włoskich salezjanów, gdzie uczyły się dzieci mieszkających lub pracujących w Kairze Europejczyków i bogatych, wpływowych Egipcjan.

Allam wspomina, że wtedy w Egipcie muzułmanie chodzili do katolickich szkół i nikogo to nie oburzało ani nie dziwiło. Fundamentaliści pojawili się dopiero po śmierci Nassera w 1970 r. Ponieważ matka pracowała już wtedy poza Egiptem, wszystkie te lata spędził w internacie prowadzonym przez zakonników. W ten sposób poznał Biblię, doktrynę katolicką, język i kulturę Włoch. Raz, w wieku 15 lat, nie zdając sobie jeszcze sprawy z tego, co czyni, przyjął komunię.

Mama, o której Allam mówi „islamska zelotka”, kazała się pochować w świętym mieście Medyna. Kiedy przyszło mu to zrobić w 1992 r., uznał przeżycie za jedno z najstraszliwszych w swoim życiu. Ojciec był niespecjalnie praktykującym muzułmaninem, lubił alkohol, „nawet za bardzo”, jak powie Allam po latach w wywiadzie dla „Il Giornale”. Inne źródła podają, że dziadek Allama od strony ojca był koptem, ale przeszedł na islam z powodu trudności z robieniem kariery i w tej religii, choć niezbyt gorliwie, wychowywał swoje dzieci. Sam Allam przyznaje, że w Egipcie rzadko chodził do meczetu, jeszcze rzadziej się modlił, a postu w ramadanie nie przestrzegał.

O tym, że wyjedzie do Europy na stałe, wiedział już w 1967 r. Miał 15 lat, zadzwonił do swojej dziewczyny z budki i rozmawiał nią po francusku, żeby czułości nikt nie zrozumiał. Ale wtedy toczyła się wojna 7-dniowa z Izraelem i agenci służb wzięli go za szpiega. Tym bardziej że – jak się okazało – dziewczyna była Żydówką, z czego Magdi nie zdawał sobie sprawy. Tak trafił do aresztu, gdzie poddano go ostrym przesłuchaniom. Wtedy postanowił, że wolności pojedzie szukać do Europy. W sześć lat później dzięki pomocy rodziny, dla której pracowała matka, i rekomendacji salezjanów, wylądował w Rzymie i zaczął studiować socjologię na uniwersytecie La Sapienza.

Tam poznał swoją pierwszą włoską żonę, z którą ma dwóch synów. Są niewierzący jak ich matka. Zaczął pracować jako dziennikarz, znawca spraw arabskich i kultury islamu. Zapotrzebowanie na takich fachowców gwałtownie wzrosło po zamachach z 11 września. Z dnia na dzień Allam stał się znaną w całych Włoszech osobistością telewizyjną. W oczach Włochów był twarzą światłego i umiarkowanego islamu. Natychmiast dostał etat w drugiej po „Corriere della Sera” gazecie Włoch, lewicowej „La Repubblica”. W rok później ukazały się aż cztery jego książki: „Dziennik islamu”, „Bin Laden we Włoszech”, „Dżihad we Włoszech” i „Saddam. Tajemna historia dyktatora”. Pisał w nich o przerażającej naturze islamskiego fundamentalizmu, a przede wszystkim ostrzegał Włochów przed niebezpieczeństwem grożącym im ze strony świeżo przybyłych do Italii imigrantów z krajów islamskich. Ujawniał antyzachodnią propagandę nienawiści i werbunek na wojnę w Iraku, prowadzone we włoskich meczetach i domach modlitwy. Odkrywał przed Włochami prawdziwe, agresywne oblicze przywódców rzekomo umiarkowanych włoskich organizacji islamskich. Gdy rozgorzała polemika dotycząca antyislamskich filipik Oriany Fallaci, całkowicie poparł pisarkę. To pociągnęło za sobą pogróżki ze strony islamskich ekstremistów w wielu krajach Bliskiego Wschodu. Wydali na Allama wyrok śmierci. Wydawca „La Repubblica” Carlo De Benedetti zaproponował Allamowi wyjazd do USA, by tam dalej pracował dla dziennika, ale bez obaw o własne życie. Magdi przyjął propozycję z entuzjazmem, ale wtedy przyszła propozycja nie do odrzucenia – od „Corriere della Sera”. Nie dość, że Allam miał zostać wicenaczelnym ad personam, czyli niebiorącym odpowiedzialności za linię polityczną pisma, to jeszcze, jak mówią zazdrosne języki, z pensją 22 tys. euro miesięcznie.

Od tej pory wszędzie, przez 24 godziny na dobę, towarzyszy mu kilkuosobowa policyjna ochrona. Wydał dalsze cztery książki, m.in. „Kocham Italię. Ale czy Włosi ją kochają?”, w której deklaruje, że czuje się Włochem, a w zeszłym roku „Niech żyje Izrael”, co naraziło go na ostre ataki wszystkich Arabów, antysemitów, propalestyńskiej lewicy, nawet włoskiego świata nauki. Tym ostatnim naraził się wcale przekonująco brzmiącą diagnozą: „włoskie środowisko akademickie jest w większości lewicowe i żywi sympatie filoislamskie”. Pierwsze małżeństwo Allama nie wytrzymało próby czasu. W zeszłym roku ożenił się z Valentiną Colombo, wybitną tłumaczką literatury arabskiej, wykładowczynią na wydziale arabistyki uniwersytetu w Bolonii. Mają syna Dawida, który został miesiąc temu ochrzczony. 22 kwietnia, w rocznicę ślubu cywilnego, wezmą kościelny.

Początkowo starał się pokazywać Włochom „prawdziwą”, jak twierdził, pełną miłości i człowieczeństwa twarz islamu i Koranu, którą tylko teraz, na chwilę, za sprawą morderczych ekstremistów wykrzywił potworny grymas. Gdy jednak zaatakowali go ekstremiści, a rzekomo umiarkowani muzułmanie zarówno za granicą, jak we Włoszech dołożyli swoje, Allam zaczął się radykalizować. Uznał, że jego misja szerzenia we Włoszech umiarkowanego islamu zakończyła się klęską. Po drodze bronił duńskich karykatur Mahometa, wykładu Benedykta XVI w Ratyzbonie, polityki Izraela, zorganizował w Rzymie demonstrację „Muzułmanie przeciw islamskiemu terroryzmowi”, by w Niedzielę Wielkanocną z gorliwością neofity zaatakować frontalnie cały islam.

O historii swego nawrócenia mówi, że zaczęło się właściwie w Kairze u sióstr kombonianek. A bezpośrednim bodźcem było spotkanie pięć lat temu z powstałym we Włoszech ponad pół wieku temu katolickim ruchem Komunia i Wyzwolenie działającym dziś w ponad 50 krajach, również w Polsce.

Organizatorzy dorocznych spotkań ruchu w Rimini zaprosili go wówczas z wykładami i na cykl dyskusji o islamie. Tam zaprzyjaźnił się z kilkorgiem aktywistów, a szczególnie z Maurizio Lupim, deputowanym Forza Italia. Atmosfera i poziom intelektualnej debaty tak mu się spodobały, że stał się stałym gościem spotkań w Rimini, które zbliżyły go do przyjęcia Chrystusa. Decyzję podjął rok temu. Mówi, że ostatecznie przekonał go Benedykt XVI, mówiąc o nierozerwalnych związkach wiary i rozumu, o świętości życia, wolności wyboru, równości kobiety i mężczyzny.

Katechizował go bp Rino Fisichella, rektor uniwersytetu laterańskiego i ulubiony interlokutor włoskich intelektualistów. Wielkie wrażenie na Allamie zrobiła również opowieść biskupa, który w ostatnich chwilach życia towarzyszył Orianie Fallaci. Powiedziała: „Chcę poznać Boga” i odpowiedzi usłyszała: „Właśnie idziesz się z Nim spotkać”. O tym, że ochrzci go papież w Bazylice watykańskiej, dowiedział się dwa tygodnie przed faktem. Zapewnia, że była to osobista decyzja Benedykta XVI, o którą ani on, ani nikt z jego katolickiego otoczenia nie zabiegał. I podziwia papieża, bo zdawał sobie sprawę, że Ojciec Święty narazi się na ataki z wielu stron. Na chrzcie przyjął imię Cristiano – Chrześcijanin – i jest mu wszystko jedno, czy mówić będą do niego Magdi, Cristiano czy Magdi-Cristiano.

Przeczucia go nie zawiodły. I papież, i Allam zostali zaatakowani z wielu stron. O ile zmasowana krytyka ze strony muzułmańskich fundamentalistów i prasy krajów islamskich były łatwe do przewidzenia, o tyle oburzenie 138 intelektualistów i autorytetów islamu mogły zaskoczyć. Jeden z nich, Aref Ali Nayed, który jeszcze na początku marca omawiał z kardynałem Jean-Louisem Touranem, przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego, plan konkretnych spotkań i tematów dyskusji katolicko-islamskiej, zarzucił papieżowi ostentację i chęć propagandowego oraz politycznego wykorzystania konwersji Allama.

Zażądał również, by Watykan oficjalnie odciął się od poglądów neofity, co przy okazji wskazuje, na jak kruchych podstawach budowany jest dialog z islamem, skoro nawet jego umiarkowany odłam nie jest w stanie oddzielić religii od polityki. Te same pretensje zgłosili włoscy muzułmanie, a poparł ich cytowany w tamtejszej prasie ks. Christophe Roucou odpowiedzialny za stosunki z islamem w episkopacie Francji: „Nie rozumiem, dlaczego Allam nie został ochrzczony w swoim mieście (Viterbo) przez lokalnego biskupa”.

Wątpliwości te podzielił znany pisarz Claudio Magris: „Jest oczywiste, że okoliczności nawrócenia i sposób podania tego faktu do wiadomości publicznej miały w zamierzeniu wzbudzić i wzbudziły natychmiast jego wydźwięk polityczny”, a zgodziło się z nim kilku katolickich polityków i watykanista Andrea Torniello z „Il Giornale”. Watykan odparł te zarzuty ustami kard. Jean-Louisa Taurana, który wyjaśnił, że papież nie czyni różnic między tymi, którzy pukają do stale otwartych drzwi Kościoła, a wolność sumienia jest podstawowym prawem każdego człowieka.

Najwięcej dostało się jednak Allamowi za jego list do „Corriere della Sera”. Naraził się nawet niektórym przyjaciołom. Pisarz i watykanista Vittorio Messori stwierdził, że trudno podzielać wyrażone tam radykalne poglądy na islam, bo nie są zgodne z chrześcijańską miłością, ale tłumaczył ten radykalizm nadmiernym zapałem i niecierpliwością, które charakteryzują każdego neofitę. Magris napisał, że chrzest nie powinien być okazją do składania deklaracji wojennych. Krytykę wyrażała cała lewica, argumentując, że papieska ostentacja i atak Allama na islam zaszkodzą dialogowi. Socjalista Bobo Craxi stwierdził, że „fanatyzm religijny á la Allam prowadzi do wojny między cywilizacjami”, a Emma Bonino z partii radykalnej orzekła: „Islamski ekstremizm? Myśmy mieli inkwizycję. Chrzest powinien być sprawą prywatną”.

Allam tłumaczy, że nie zrezygnował z publicznego, przyjętego na oczach całego świata chrztu, bo chciał złożyć przed wszystkimi świadectwo swojej nowej wiary. Powiedział też, że zagonienia go do katakumb, wraz z tysiącami innych, którzy z islamu przeszli na katolicyzm, życzą sobie właśnie islamscy terroryści i fundamentaliści.

Z krytyki włoskiej propalestyńskiej lewicy przebija źle skrywana niechęć do izraelskich sympatii Allama. Na tej samej długości fali, choć nieporównanie ostrzej, operuje faszyzujący katolicki beton. Maurizio Blondet, były współpracownik gazet „Avvenire” i „Il Giornale”, który analizuje wszystko w kontekście spisku żydomasonerii, podnosi, że żona Allama jest prolikudowską Żydówką, a on sam świadomie lub nieświadomie agentem Mossadu i syjonizmu. Wielu zazdrosnych kolegów daje do zrozumienia, że Allam ochrzcił się dla kariery i rozgłosu, bo zawsze kierowała nim chęć bycia za wszelką cenę w centrum zainteresowania.

Roberto Calderoli z ksenofobicznej Ligi Północnej (wyrzucony z rządu Berlusconiego za paradowanie w koszulce z duńskimi karykaturami Mahometa), który niedawno spacerował z własną świnką w miejscu, gdzie miał stanąć meczet, tym razem nie rozminął się z odczuciami większości Włochów. Wyraził zdumienie, że tak wiele osób głośno troszczy się o samopoczucie muzułmanów, a milczy w sprawie prześladowań i mordowania chrześcijan w krajach islamskich. Uznał, że włoska krytyka chrztu Allama to kolejny akt kapitulanctwa przed agresywnym islamem, by zakpić: „Jeszcze trochę, a papież będzie musiał uzgadniać z muzułmanami i włoską lewicą, kogo ma ochrzcić we własnym Kościele na terenie swojego państwa we własnej świątyni”.

Chrzest Magdiego Allama, dotychczas najpopularniejszego włoskiego muzułmanina, przyjęty z rąk Benedykta XVI w Bazylice watykańskiej stał się światowym wydarzeniem medialnym świąt wielkanocnych. Świat islamu natychmiast oskarżył konwertytę o śmiertelny grzech apostazji, a papieża o prowokację. Co więcej, chrzest wicenaczelnego „Corriere della Sera” wywołał toczącą się do dziś gorącą dyskusję w całych Włoszech.

Watykan i Allam muszą bronić się nawet przed atakami z własnych katolickich szeregów. Jeśli zaś wszystko sprowadzić do kolejnego konfliktu katolicko-islamskiego, po stronie muzułmanów z różnych powodów pośrednio opowiedzieli się politycznie poprawni niewierzący, wojujący ateiści, a nawet radykalni katoliccy publicyści ocierający się o faszyzm. Ale to już we Włoszech nikogo nie dziwi.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy