Allam wspomina, że wtedy w Egipcie muzułmanie chodzili do katolickich szkół i nikogo to nie oburzało ani nie dziwiło. Fundamentaliści pojawili się dopiero po śmierci Nassera w 1970 r. Ponieważ matka pracowała już wtedy poza Egiptem, wszystkie te lata spędził w internacie prowadzonym przez zakonników. W ten sposób poznał Biblię, doktrynę katolicką, język i kulturę Włoch. Raz, w wieku 15 lat, nie zdając sobie jeszcze sprawy z tego, co czyni, przyjął komunię.
Mama, o której Allam mówi „islamska zelotka”, kazała się pochować w świętym mieście Medyna. Kiedy przyszło mu to zrobić w 1992 r., uznał przeżycie za jedno z najstraszliwszych w swoim życiu. Ojciec był niespecjalnie praktykującym muzułmaninem, lubił alkohol, „nawet za bardzo”, jak powie Allam po latach w wywiadzie dla „Il Giornale”. Inne źródła podają, że dziadek Allama od strony ojca był koptem, ale przeszedł na islam z powodu trudności z robieniem kariery i w tej religii, choć niezbyt gorliwie, wychowywał swoje dzieci. Sam Allam przyznaje, że w Egipcie rzadko chodził do meczetu, jeszcze rzadziej się modlił, a postu w ramadanie nie przestrzegał.
O tym, że wyjedzie do Europy na stałe, wiedział już w 1967 r. Miał 15 lat, zadzwonił do swojej dziewczyny z budki i rozmawiał nią po francusku, żeby czułości nikt nie zrozumiał. Ale wtedy toczyła się wojna 7-dniowa z Izraelem i agenci służb wzięli go za szpiega. Tym bardziej że – jak się okazało – dziewczyna była Żydówką, z czego Magdi nie zdawał sobie sprawy. Tak trafił do aresztu, gdzie poddano go ostrym przesłuchaniom. Wtedy postanowił, że wolności pojedzie szukać do Europy. W sześć lat później dzięki pomocy rodziny, dla której pracowała matka, i rekomendacji salezjanów, wylądował w Rzymie i zaczął studiować socjologię na uniwersytecie La Sapienza.
Tam poznał swoją pierwszą włoską żonę, z którą ma dwóch synów. Są niewierzący jak ich matka. Zaczął pracować jako dziennikarz, znawca spraw arabskich i kultury islamu. Zapotrzebowanie na takich fachowców gwałtownie wzrosło po zamachach z 11 września. Z dnia na dzień Allam stał się znaną w całych Włoszech osobistością telewizyjną. W oczach Włochów był twarzą światłego i umiarkowanego islamu. Natychmiast dostał etat w drugiej po „Corriere della Sera” gazecie Włoch, lewicowej „La Repubblica”. W rok później ukazały się aż cztery jego książki: „Dziennik islamu”, „Bin Laden we Włoszech”, „Dżihad we Włoszech” i „Saddam. Tajemna historia dyktatora”. Pisał w nich o przerażającej naturze islamskiego fundamentalizmu, a przede wszystkim ostrzegał Włochów przed niebezpieczeństwem grożącym im ze strony świeżo przybyłych do Italii imigrantów z krajów islamskich. Ujawniał antyzachodnią propagandę nienawiści i werbunek na wojnę w Iraku, prowadzone we włoskich meczetach i domach modlitwy. Odkrywał przed Włochami prawdziwe, agresywne oblicze przywódców rzekomo umiarkowanych włoskich organizacji islamskich. Gdy rozgorzała polemika dotycząca antyislamskich filipik Oriany Fallaci, całkowicie poparł pisarkę. To pociągnęło za sobą pogróżki ze strony islamskich ekstremistów w wielu krajach Bliskiego Wschodu. Wydali na Allama wyrok śmierci. Wydawca „La Repubblica” Carlo De Benedetti zaproponował Allamowi wyjazd do USA, by tam dalej pracował dla dziennika, ale bez obaw o własne życie. Magdi przyjął propozycję z entuzjazmem, ale wtedy przyszła propozycja nie do odrzucenia – od „Corriere della Sera”. Nie dość, że Allam miał zostać wicenaczelnym ad personam, czyli niebiorącym odpowiedzialności za linię polityczną pisma, to jeszcze, jak mówią zazdrosne języki, z pensją 22 tys. euro miesięcznie.
Od tej pory wszędzie, przez 24 godziny na dobę, towarzyszy mu kilkuosobowa policyjna ochrona. Wydał dalsze cztery książki, m.in. „Kocham Italię. Ale czy Włosi ją kochają?”, w której deklaruje, że czuje się Włochem, a w zeszłym roku „Niech żyje Izrael”, co naraziło go na ostre ataki wszystkich Arabów, antysemitów, propalestyńskiej lewicy, nawet włoskiego świata nauki. Tym ostatnim naraził się wcale przekonująco brzmiącą diagnozą: „włoskie środowisko akademickie jest w większości lewicowe i żywi sympatie filoislamskie”. Pierwsze małżeństwo Allama nie wytrzymało próby czasu. W zeszłym roku ożenił się z Valentiną Colombo, wybitną tłumaczką literatury arabskiej, wykładowczynią na wydziale arabistyki uniwersytetu w Bolonii. Mają syna Dawida, który został miesiąc temu ochrzczony. 22 kwietnia, w rocznicę ślubu cywilnego, wezmą kościelny.
Początkowo starał się pokazywać Włochom „prawdziwą”, jak twierdził, pełną miłości i człowieczeństwa twarz islamu i Koranu, którą tylko teraz, na chwilę, za sprawą morderczych ekstremistów wykrzywił potworny grymas. Gdy jednak zaatakowali go ekstremiści, a rzekomo umiarkowani muzułmanie zarówno za granicą, jak we Włoszech dołożyli swoje, Allam zaczął się radykalizować. Uznał, że jego misja szerzenia we Włoszech umiarkowanego islamu zakończyła się klęską. Po drodze bronił duńskich karykatur Mahometa, wykładu Benedykta XVI w Ratyzbonie, polityki Izraela, zorganizował w Rzymie demonstrację „Muzułmanie przeciw islamskiemu terroryzmowi”, by w Niedzielę Wielkanocną z gorliwością neofity zaatakować frontalnie cały islam.