Wyniki badań opublikowanych pod koniec lutego przez brytyjskie pismo medyczne „Public Library of Science Journal” wywołały silne emocje wszędzie tam, gdzie dotarł mit prozacu, cudownego środka, który od dwóch dekad leczy nas z depresji. Właściwie, nie z depresji, tylko ze stanu, który stał się udziałem wielu młodych, przedsiębiorczych ludzi sukcesu przełomu wieków. Prozac został bowiem wypromowany nie tyle jako lek na zaburzenia psychiczne, ile jako atrybut młodego nowoczesnego profesjonalisty, który lekko zagubił się w życiu. Jeśli bierzesz prozac, to znaczy, że życie stresuje cię trochę za bardzo, że za wiele chcesz osiągnąć, że masz przeładowany kalendarz życiowy i potrzebujesz szybkiego lekarstwa. Twoi koledzy wciągną może kreskę kokainy, inni wybiorą się na trekking w Andy, ale ty masz to już za sobą, świat niepokoi cię, życie jest zbyt skomplikowane, a prozac stanowi idealny lek na twojego egzystencjalnego kaca.
A raczej wydawało nam się, że stanowi. Zespół amerykańskich i brytyjskich ekspertów, prowadzony przez prof. Irvinga Kirscha z uniwersytetu w Hull, przeanalizował 47 przypadków klinicznych osób chorych na depresję, w tym dokumenty, które nie były dotąd ujawniane publicznie. Chodzi zwłaszcza o wyniki prowadzonych przez firmy farmaceutyczne testów leków z grupy selektywnych inhibitorów wychwytu zwrotnego serotoniny (SSRI). Do grupy tej należą m.in. fluoksetyna (znana pod nazwą prozac), paroksetyna (seraxat) i wenlafaksyna (efexor). Dane te nie były udostępnione przez producentów brytyjskiej komisji dopuszczającej leki do obrotu (NICE), gdy wydawała zgodę na ich wprowadzenie na rynek.
Zespół prof. Kirscha nie znalazł dowodów na to, że badane leki działają lepiej niż placebo. „To oznacza, że stan chorych na depresję można poprawić bez stosowania środków chemicznych. Badania wykazują, że leki antydepresyjne należy przepisywać wyłącznie w przypadkach głębokiej depresji, jeśli alternatywne środki nie dały rezultatu” – brzmiała szokująca konkluzja. Profesor Kirsch uznał również, że wyniki badań podają w wątpliwość obecny system testowania leków i informowania przez firmy farmaceutyczne o wynikach badań.
Przedstawiciele firm produkujących środki przebadane przez naukowców z Hull naturalnie podważyli wyniki badań. Rzecznik GlaxoSmithKline (producenta seroxatu) uznał, że „badania objęły tylko mały wycinek dostępnych danych”, a rzecznik Eli Lilly (producenta prozacu) stwierdził, że „wyczerpujące naukowe i medyczne doświadczenie dowiodło, że prozac jest skutecznym lekiem antydepresyjnym”. W brytyjskich mediach pojawiły się również świadectwa chorych na depresję zapewniających, że bez leków z grupy SSRI ich życie byłoby nie do zniesienia. Kto ma rację?
Wyniki tych badań pokazują dwie rzeczy – mówi dr Dariusz Maciej Myszka z Kliniki Psychiatrycznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Po pierwsze, jak potężnym środkiem jest placebo. Nasz mózg okazuje się znacznie bardziej skomplikowany, niż myślimy, i czasem reaguje w sposób, którego nie potrafimy do końca wyjaśnić. Po drugie, trzeba pamiętać, że badania kliniczne są rzeczywistością odrębną od zwykłej praktyki lekarskiej. Trzeba wiedzieć, kogo się do nich dobiera, jakie dane się uwypukla, jakie osłabia. Do niedawna badania mówiły o wyraźnej przewadze fluoeksetyny nad placebo. Czy wyniki tamtych badań były błędne, a obecnych właściwie? Jeśli tak, do dlaczego? Firmy farmaceutyczne wydają miliardy dolarów na marketing, ale marketingiem wszystkiego nie da się wytłumaczyć, zwłaszcza skutków działania leku. Fluoeksetyna i inne preparaty antydepresyjne były wielokrotnie w różnych krajach badane przez komisje dopuszczające leki do obrotu. Czy wszystkie te komisje są na pasku firm farmaceutycznych?