Ukraina nie Rosja – ale dla kogo?

Najnowszy film dokumentalny Jerzego Hoffmana pokazuje, że Ukraina, jak inne kraje, ma z czego być dumna i ma czego się wstydzić. Tym bardziej dziwi cisza, jaka zapadła po niedawnej premierze

Publikacja: 02.05.2008 00:43

Ukraina nie Rosja – ale dla kogo?

Foto: Rzeczpospolita

Red

Niecały miesiąc temu w Lublinie miała miejsce premiera najnowszego filmu Jerzego Hoffmana „Ukraina – narodziny narodu”. Premierowy pokaz odbył się w ramach IX Międzynarodowych Dni Filmu Dokumentalnego „Rozstaje Europy”. Polska ujrzała po raz pierwszy jeden z najważniejszych dokumentów ostatnich lat i cisza. Nadzwyczajna cisza. Dziecko zmarło w połogu. Nie pierwszy raz krytycy filmowi ominęli szerokim łukiem zarówno ten, jak i wiele innych filmów dokumentalnych, bo co pisać, gdy trzeba wiedzy, nie zaś kosmetycznych rozstrzygnięć?

Z takim jednoznacznym oświadczeniem wystąpił ostro w 2005 roku wybitny ukraiński reżyser Jurij Iljenko – uczeń Paradżanowa. Iljenko uznawany za jednego z twórców ukraińskiej kinematografii, na kanwie pogłosek o przymiarkach Hoffmana do ekranizacji powieści Mikołaja Gogola „Taras Bulba” zaprotestował w obronie ukraińskiego kina, nazywając sprawę „aktem terrorystycznym przeciwko ukraińskiej kinematografii” (PAP, 30 listopada 2005) i zapowiedział, że w razie konieczności podejmie głodówkę. Postawę swoją argumentował wcześniejszymi, złymi jego zdaniem, dokonaniami polskiego reżysera.

„Raptem projekt ten znalazł się w rękach polskiego, drugorzędnego reżysera Jerzego Hoffmana. Człowieka, który wszedł na ekrany z niesławnym filmem „Ogniem i mieczem” – mówi Iljenko. Atakuje Hoffmana za to, że „zekranizował paskudny w stosunku do Ukrainy tekst („Ogniem i mieczem” – P. L.), ale i przywiózł go na Ukrainę”.

Nie pamiętał jednak Iljenko, że film Hoffmana odniósł na Ukrainie spektakularny sukces. W ukraińskiej prasie pisano, że najważniejszy film o ukraińskiej historii, który wszedł na ekrany po odzyskaniu niepodległości, powstał nie nad Dnieprem, lecz w Polsce. Nie pamiętał też o tym, że zrealizowany przez niego film (niejako w odpowiedzi na „Ogniem i mieczem”) „Modlitwa za hetmana Mazepę” – najdroższy nakręcony w niezależnej Ukrainie obraz stał się jedną z największych porażek kulturalnych ostatniej dekady. Katastrofą.

Kolejnym gwoździem do trumny jest zdaniem Iljenki to, że polski reżyser jakoby „na zamówienie byłego prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy realizował dokumentalny film o Ukrainie. Podstawą tego filmu jest książka Kuczmy „Ukraina nie Rosja”” – przypomina Iljenko.

W istocie sednem bożego gniewu Iljenki był sprzeciw wobec zajmowania się przez Hoffmana – czyli nie Iljenki, który publicznie manifestuje pretensje do bycia prorokiem – historią Ukrainy, a właściwie jej psuciem. A oburzenie jego podsycone jest kompleksem niższości ukraińskiej kinematografii, która – de facto niedostatecznie dotowana i właściwie bez gospodarza – jest dziś w opłakanym stanie, rozkradana trzyma się kinem offowym. Niech te uwagi nie przesłonią jednak faktu, że mamy tu do czynienia ze starciem różnych punktów widzenia, a właściwie różnych podejść, do historii Ukrainy.

Skąd więc ta cisza wokół najnowszego dokumentu Hoffmana, który językiem filmowym wpisuje się w tak burzliwą historiozoficzną, zachodnio- i polsko-ukraińską debatę dotyczącą narodowych mitów, toposów i sąsiedzkich stosunków? O tym szerzej za chwilę.

Inspiracją dla powstania dokumentu była wspomniana książka Leonida Kuczmy „Ukraina nie Rosja”. W czterech pięćdziesięciominutowych odcinkach Hoffman prezentuje przekrojowy rys historii Ukrainy, od prehistorii po pomarańczową rewolucję.

„Powiązania dziejów Polski i Ukrainy są mi bliskie, to naczynia połączone. Przekonany o sensie słów Jerzego Giedroycia, że nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy i odwrotnie, postanowiłem udowodnić to na ekranie. Skoro miałem robić polityczny i uczciwy film o Ukrainie, warunkiem był obiektywizm” – mówił Hoffman („Rz”, 9 maja 2007). Do współpracy zaprosił czołowych ukraińskich historyków, m. in. prof. Jarosława Hrycaka i prof. Natalię Jakowenko.

Prace nad dokumentem zajęły kilka lat. Początkowo miał to być tryptyk. Prezentacja historii miała zakończyć się na wojnach światowych. Hoffman zdecydował się jednak na część czwartą poświęconą wyjściu Ukrainy z ZSRR i ukazaniu pierwszych przemian niepodległego państwa.

Zadanie, jakiego się podjął Hoffman i dokumentalne dzieło będące tego wynikiem, śmiało można nazwać filmowym odpowiednikiem zrealizowanej przez ukraińską emigrację 14-tomowej „Encyklopedii Ukrainoznawstwa”.

Hoffmanowi udało się wykonać zadanie bardzo dobrze. Oto bowiem powstał dostępny dla szerokiego grona odbiorców klarowny filmowy wykład historii narodu, któremu wielokrotnie odmawiano prawa do tejże własnej historii. Jako naród pozbawiony przez długi czas niezależnych struktur państwowych skazywano „Ukrainę” na nieistnienie. Tak w istocie było i jest jeszcze w dużej mierze zarówno na Starym, jak i Nowym Kontynencie. Choć idzie ku lepszemu.

W Polsce coś takiego jak „Ukraina”, „naród ukraiński” istnieją w świadomości właściwie tylko jako niemiłe wspomnienie bezlitosnej buławy Chmielnickiego, dzikich watah kozackich i krwiożerczych band UPA, z którymi na szczęście porządek zrobiła akcja „Wisła”, co niekiedy wspomina się na pograniczu. A współcześnie naród ukraiński to handlarze nielegalnych papierosów i wódki, z konotacji pozytywnych to ci od pomarańczowej rewolucji. Jednak w całości i odrębności jakoś trudno jest nam – Europejczykom – Ukrainę chwycić. Pewna obywatelka Francji w rozmowie Mykołą Riabczukiem (czołowy ukraiński pisarz i publicysta) stwierdza: – Pan z Ukrainy? A a a…! To ta pomarańczowa Rosja.

W Stanach zaś, jak zauważa Riabczuk, sytuacja jest jeszcze gorsza. Tam „narodowi znikąd”, „brzydkiej Ukrainie”, „samobójczym nacjonalistom”, którzy chcą stworzyć niezależne państwo, odmawia się do dziś prawa do uznania narodu ukraińskiego za „naród” i państwa „Ukraina” za Ukrainę a nie „Małorosję”, czy wręcz wyrodnego bękarta Rosji.

Najbardziej prozaiczną i kompromitującą przyczyną takiego myślenia jest brak wiedzy, ale też błędne założenia sowieto- i politologów, którzy utożsamiają „naród” z „państwem”. Lub – jak mówi von Hagen – winne temu jest bezkrytyczne przyswojenie i operowanie przez Zachód proimperialnymi koncepcjami wypracowanymi przez Niemcy i Rosję, za sprawą których Europę Wschodnią rozpatruje się jako teren ich uzasadnionych roszczeń.

Dlatego też niepokojąca jest ta cisza po premierze „Ukrainy – narodzin narodu”, bo z tych samych powodów, dla których jest niepokojąca, a o których przed chwilą powiedzieliśmy, jest to dzieło ważne. Hoffman swoim dokumentem obala fałszywe mity, zadaje kłam stereotypom i pokazuje, że Ukraina i naród ukraiński, jak inne kraje, ma z czego być dumna i ma czego się wstydzić. Słowem ma swoją wielką historię. Śmieszy tylko trochę, że o takich rudymentach trzeba głośno mówić, z czego doskonale zdają sobie sprawę Ukraińcy, którzy muszą wciąż pisać swoje: „Ukraina nie Rosja”.

Autor jest filozofem i publicystą, doktorantem na Wydziale Filozofii Teoretycznej w KUL. Prowadzi dział wschodni miesięcznika „Kultura ?. Miesięcznik wymiany idei”. Twórca projektu „Daleka Polska”. Autor dwóch książek: „Miasto na prowincji”, 2004, „Buty Mesjasza. Traktat o podniesieniu rzeczy zdegradowanej”, 2008 (w przygotowaniu). Mieszka w Lublinie.

Niecały miesiąc temu w Lublinie miała miejsce premiera najnowszego filmu Jerzego Hoffmana „Ukraina – narodziny narodu”. Premierowy pokaz odbył się w ramach IX Międzynarodowych Dni Filmu Dokumentalnego „Rozstaje Europy”. Polska ujrzała po raz pierwszy jeden z najważniejszych dokumentów ostatnich lat i cisza. Nadzwyczajna cisza. Dziecko zmarło w połogu. Nie pierwszy raz krytycy filmowi ominęli szerokim łukiem zarówno ten, jak i wiele innych filmów dokumentalnych, bo co pisać, gdy trzeba wiedzy, nie zaś kosmetycznych rozstrzygnięć?

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą