Sprawa jest poważna, bo dotyczy tak istotnej kwestii, jak szacunek dla drugiego człowieka, i całkiem po ludzku budzi odruchy współczucia dla ofiary i wstrętu do anonimowych chamów. Warto jednak, byśmy przy okazji potępiania nie zapomnieli, o jakiej dziedzinie życia mówimy.
Sport zawodowy jest sferą życia, w którą ból i niespełnienie wpisane są z definicji, a jednym z najbardziej dotkliwych doświadczeń sportowca są stosunki z kibicami. I, co ważniejsze – im jesteś lepszy, tym bardziej narażasz się na obelgi. Słabi albo średniacy nikogo nie obchodzą. Na przykład największy polski piłkarz w historii Kazimierz Deyna był niemiłosiernie poniewierany na prawie wszystkich polskich stadionach poza Łazienkowską, nie tylko zresztą na meczach klubowych, ale również reprezentacyjnych. W Warszawie to Zbigniew Boniek czy Grzegorz Lato padali ofiarą najbardziej wymyślnych obelg, których zadaniem było wyprowadzenie ich z równowagi, poniżenie, sprowokowanie do okazania słabości. Ekstrawagancja i prowokacje Artura Boruca budzą agresję kibiców Rangers tylko z jednego powodu – jest on znakomitym bramkarzem.
Strategie obrony przed chamstwem kibiców są różne. Niektórzy nie czytają gazet ani nie wchodzą na fora internetowe (to pewnie byłoby dobrym rozwiązaniem dla Doroty Świeniewicz); tacy jak Boruc wręcz przeciwnie – obrażani nakręcają chamskich kibiców. Eric Cantona kiedyś po prostu pobił kibica, który go obraził, za co zresztą został skazany na prace społeczne.
Jednak od czasów Cantony nastąpiły ogromne zmiany. W maju tego roku 11 kibiców Tottenhamu zostało skazanych na grzywny i otrzymało zakaz stadionowy za obrażanie gracza Portsmouth (byłego piłkarza Tottenhamu) Sola Campbella. Sprawa jest bez precedensu – owszem, na meczach w Anglii stewardzi czasem wyprowadzają najbardziej chamskich kibiców, jednak nigdy wcześniej sprawa o obrazę słowną gracza w trakcie meczu nie trafiła do sądu. Jeszcze bardziej kuriozalne jest uzasadnienie wyroku: kibice pokutują za to, że wykrzykiwali pod adresem Campbella słowa: „Come on gay boy, that's my gay boy”, czyli obrażali go, używając politycznie poprawnego słowa „gej".
Jeśli angielski kibic może wylądować w sądzie za używanie wobec nielubianego piłkarza słowa „gej", to znaczy, że reguły obowiązujące na stadionach zaczynają przybierać groteskowe kształty. Według konwencji społecznej, która rozwinęła się w naturalny sposób na początku XX wieku, trybuny sportowe – przede wszystkim piłkarskie, choć nie tylko – są czymś w rodzaju szarej strefy, czyli miejscem, gdzie normalne reguły zachowania do pewnego stopnia nie obowiązują. Stadion piłkarski czy trybuny bokserskie nie różnią się w tym sensie od plaży nudystów: tak jak na plaży nudystów można chodzić nago, nie narażając się na grzywnę, tak na stadionie piłkarskim wolno bezkarnie krzyczeć: „Sędzia ch...!" albo np. „Gwiazda biała – znak pedała", a na trybunach bokserskich: „Zabij sk....!".