Ojciec Litwin idzie na wojnę

Nikt nie chce pomóc policji. Apele o informacje na temat „uzbrojonego i niebezpiecznego” Drasiusa Kedysa, Litwina podejrzanego o zastrzelenie dwóch osób zamieszanych w aferę pedofilską, pozostają bez echa

Publikacja: 16.10.2009 21:23

Ojciec Litwin idzie na wojnę

Foto: ROL

Zwykle w takich wypadkach policja otrzymuje dziennie kilkanaście sygnałów, tym razem nie ma żadnych – przyznaje Audrius Baciulis, znany litewski dziennikarz.

37-letni Drasius Kedys zniknął w ubiegłym tygodniu ze swego domu, zabierając winchestera i berettę. Na stole zostawił zabawkę dla czteroletniej córki. Przez wiele miesięcy bezskutecznie alarmował policję i prokuraturę, że jego dziecko było seksualnie wykorzystywane. Zdesperowany rozesłał 200 listów do polityków i mediów, załączając nagranie DVD, na którym jego córeczka opowiada o dziwnych zabawach z udziałem „wujków”.

– Wszystkie błędy popełnione przez organy ścigania w sprawie o molestowanie seksualne czteroletniej córki Drasiusa Kedysa zostaną naprawione. Każdy, kto popełnił błąd, poniesie odpowiedzialność – obiecuje dziś litewski prokurator generalny Algimantas Valentinas. Ciągle jest wzywany na dywanik do prezydent Litwy Dalii Grybauskaite, która publicznie się już wypowiedziała, że w pracy prokuratury występowały zaniedbania i gra na zwłokę.

Z historii Drasiusa Kedysa może wynikać ponury morał, że osoby poszkodowane potrzebują pistoletu, by zostać poważnie potraktowane przez wymiar sprawiedliwości. „Nadeszły czasy, w których prawo musi być wzięte w nasze ręce” – takie motto zamieszczono na litewskiej stronie internetowej poświęconej sprawie Drasiusa Kedysa. Zostało ono pospiesznie usunięte, ale strona cieszy się rekordową popularnością.

„Czy Drasius Kedys jest bohaterem czy przestępcą” – to tytuł sondażu, jaki tam zamieszczono. Miażdżąca większość internautów odpowiada: „bohaterem”. „Zrobiłbym to samo na jego miejscu”, „Zachował się jak prawdziwy ojciec”. Wśród tysięcy internautów, którzy do tej pory wzięli udział w głosowaniu, uznając Kedysa za bohatera krucjaty przeciw pedofilom, jest wielu Polaków, co zostało już tam życzliwie skomentowane.

Jak skończy się sprawa Kedysa? – Trudno sobie wyobrazić jego proces. Byłby bardzo kłopotliwy dla władz, mógłby się zamienić w oskarżenie litewskiego systemu praworządności. Pani prezydent znalazłaby się pod społeczną presją, żeby natychmiast skorzystać z prawa łaski, co stworzyłoby niebezpieczny precedens – mówi jeden z moich rozmówców. – Nie ulega wątpliwości, że niektórzy się modlą, by Drasius Kedys nigdy nie został złapany. Albo żeby w momencie zatrzymania stawiał opór z bronią w ręku i został zastrzelony.

[srodtytul]Robota profesjonalisty[/srodtytul]

W wąskiej uliczce Starego Miasta w Kownie pojawiła się furgonetka oklejona taśmą z napisem „pomoc drogowa”. Dokładnie w tym samym czasie z bramy jednej z kamieniczek wyjechał mercedes. Doszło do kolizji. Kiedy kierowca mercedesa wysiadł z auta, z furgonetki padło w jego kierunku kilka strzałów. Próbował uciekać, ale upadł trafiony trzykrotnie w brzuch i raz w głowę.

„Zginął sędzia Sądu Okręgowego w Kownie, 47-letni Jonas Furmanavicius” – taką wiadomość niemal natychmiast przekazały Litwinom stacje telewizyjne i rozgłośnie radiowe.

– To był szok. Po raz pierwszy w historii niepodległej Litwy zabito sędziego. Nic takiego nie zdarzyło się nawet w burzliwych latach 90., kiedy porachunki mafijne były na porządku dziennym – mówi dziennikarz Audrius Baciulis.

Natychmiast policja przyjęła wersję, że śmierć sędziego zajmującego się sprawami kryminalnymi była związana z jego zawodową działalnością. Nie skojarzono jej z oskarżeniami, jakie pod adresem Furmanaviciusa kierował Kedys. Tą sprawą zajmowała się przecież – przynajmniej teoretycznie – prokuratura.

Drasius Kedys miał więc czas, by po zabójstwie sędziego poje- chać do mieszkania swej szwagierki, 30-letniej Violety Naruseviciene, która – jak uważał – stręczyła dzieci pedofilom. Dopiero gdy odnaleziono jej zwłoki, policja zaczęła uważać Kedysa za głównego podejrzanego. – Kedys miał masę czasu, by spokojnie, nie przekraczając dozwolonej prędkości, minąć Suwałki, gdy policja zdobyła dopiero jego zdjęcie. Zwrócili się o nie zresztą do jednego z portali internetowych – mówi „Rz” Rimvydas Valatka, zastępca redaktora naczelnego „Lietuvos Rytas”, najbardziej wpływowego dziennika na Litwie.

Litewscy dziennikarze byli krok przed policją – zanim jeszcze połączyła ona pewne fakty, już się pojawili w położonym na przedmieściach Kowna domu należącym do rodziny Drasiusa Kedysa, zastając tam jego zapłakaną matkę.

– Policjanci, którzy zajmują się sprawą zabójstw w Kownie, uważają, że zostało zorganizowane profesjonalnie. Wybrano odpowiedni moment – o 8.30, kiedy zastrzelono sędziego, zmieniali się policjanci, skończyła się zmiana nocna, zaczynała dzienna – mówi jeden z moich rozmówców. – Prawdopodobnie zabójca miał wspólnika, bo żeby sprowokować kraksę samochodową w wąskiej uliczce, musiał dokładnie wiedzieć, kiedy wjechać w nią furgonetką.

[srodtytul]Twardy facet[/srodtytul]

Prawdziwy twardziel. Tak można scharakteryzować Kedysa. Zajmował się ryzykownym biznesem. Handlował futrami – kupował je we Francji, a sprzedawał w Rosji, co oznaczało, że jeździł tam z cennym towarem, a wracał z walizką pieniędzy, bo przelewy są tam wciąż niepopularne – mówi Audrius Baciulis.

W Kownie się mówi, że pasją Kedysa były tzw. walki bez reguł – nieoficjalnie organizowane pojedynki, które kończą się z chwilą znokautowania przeciwnika.

Przez kilka lat Kedys żył w konkubinacie. Kiedy związek się rozpadł, pochodzące z niego dziecko zostało z matką. Jednak wkrótce Kedys się zorientował, że dziewczynkę oddano do tzw. tygodniowego przedszkola – pamiętającej jeszcze czasy radzieckie instytucji, która polega na tym, że dziecko spędza pięć dób w przedszkolu, wraca do domu jedynie na weekend. Zabrał dziecko do siebie – zajmował część dużego domu, w którym mieszkali jego rodzice.

Dramatyczna historia, która swój finał znalazła w podwójnym zabójstwie, zaczęła się w listopadzie ubiegłego roku. Czteroletnia wówczas dziewczynka opowiedziała ojcu i dziadkom bulwersujące historie o tym, co się dzieje, gdy odwiedza mamę.

Fakty były drastyczne – z relacji dziecka wynikało, że zostało wielokrotnie seksualnie wykorzystane przez „wujków”, a mama nakazała dziewczynce milczenie.

Drasius Kedys natychmiast złożył doniesienie na policję.

Sprawą miała się zająć prokuratura, ale Kedys się zorientował, że nie podejmuje żadnych działań. Przeprowadził prywatne śledztwo – ustalił, w jakim kowieńskim hoteliku dochodziło do spotkań pedofilów z dzieckiem. Ustalił także ich personalia – jednym z nich miał być właśnie sędzia Furmanavicius, drugim – polityk z Wilna Andrius Usas. To właśnie Andrius Usas,wiceprzewodniczący niewielkiej Partii Demokracji Obywatelskiej, doprowadził do tego, że już po złożeniu przez Kedysa doniesienia na policję kazano mu oddać córkę matce. Determinację Kedysa pogłębił fakt, że uznał, iż nie może uchronić dziecka przed dalszym seksualnym molestowaniem.

[srodtytul]Wersja nr 2 i 3[/srodtytul]

Czy osobą, która strzelała do sędziego Furmanaviciusa, był rzeczywiście Drasius Kedys? Nie dla wszystkich jest to oczywiste. Nikt nie potrafi zidentyfikować zabójcy – świadkowie, którzy z dużej odległości widzieli scenę zamachu, mówią jedynie o „atletycznie zbudowanym mężczyźnie”.

Przy zabitej Violecie Naruseviciene znaleziono pistolet Beretta, który legalnie posiadał Drasys. Jednak to nie z tego pistoletu zastrzelono kobietę, tak samo zresztą jak sędziego.

Jedna z wersji, które bada litewska prokuratura, jest taka, że zabójstwa sędziego dokonała kowieńska mafia, zręcznie rzucając podejrzenia na Kedysa, który miał oczywisty motyw. Jednak ta wersja ma zasadniczy mankament – sędzia musiałby rzeczywiście być niewygodny dla mafii. Tymczasem nic na to nie wskazuje – jak przyznali śledczy, Furmanavicius co prawda miał na swym koncie osądzenie i skazanie za handel syna bossa z tzw. klanu Daktarasów, ale było to już kilka lat temu. W momencie śmierci prowadził cztery banalne sprawy niezwiązane z przestępczością zorganizowaną.

A jednak wersja, że sędziego Furmanaviciusa zastrzelił mafijny zabójca, jest przez litewski wymiar sprawiedliwości wyraźnie faworyzowana, podchwyciły ją też niektóre wpływowe gazety. Jest wygodna – zdejmuje z prokuratury ciężar odpowiedzialności za desperacki czyn ojca doprowadzonego do rozpaczy jej bezczynnością.

„Dla nikogo nie były tajemnicą perwersyjne skłonności Furmanaviciusa, wystarczyło zasięgnąć informacji w jego rodzinnej miejscowości” – to jedna z typowych wypowiedzi litewskich internautów.

Opinia publiczna nie bardzo chce uwierzyć, że zastrzelony sędzia był ofiarą mafijnej zemsty. Bardziej wiarygodna wydaje się inna, spiskowa teoria przedstawiona przez jedną z prywatnych telewizji – zgodnie z nią sędziego miała zlikwidować siatka pedofilów, do której należał.

– Drasius Kedys na założonej przez siebie stronie internetowej nie tylko wskazywał Jonasa Furmanaviciusa jako pedofila, ale pisał, że stoi za nim wpływowa grupa, dzięki której jest bezkarny – mówi jeden z moich rozmówców. – W ostatnich tygodniach poszedł na prawdziwą internetową wojnę. Zamieszczał wpisy o pedofilskiej siatce praktycznie wszędzie. Starał się nawet zainteresować sprawą europosłów. W końcu ktoś mógłby po nitce do kłębka dojść do naprawdę wysoko umocowanych osób.

Zabicie sędziego i kobiety, która miała się zajmować dostarczaniem dzieci pedofilom, miałoby przeciąć te spekulacje i oddalić niebezpieczeństwo zdemaskowania pedofilów.

Każda z tych wersji zakłada jedno – Drasius Kedys już nie żyje. Zainscenizowano, że poszedł na swoją prywatną wojnę, a tymczasem został zlikwidowany. Nie wyklucza się nawet, że ze sprawą związane są służby specjalne.

– Każdy dzień przynosi informacje, które rzucają nowe światło na sprawę. To tak jak serial „Twin Peaks” – wydaje się nam, że już znamy prawdę, a następny odcinek opowiada historię z innej perspektywy i kompletnie się gubimy – mówi Rimvydas Valatka.

[srodtytul]Wszyscy byli odwróceni[/srodtytul]

Kiedy rozmawia się z litewskimi dziennikarzami, trudno się oprzeć wrażeniu, że nie wszyscy wyciągnęli wnioski ze sprawy Kedysa.

– Był agresywny, denerwował się, gdy ktoś nie wierzył w jego historię. Mówił: czego wam jeszcze trzeba? Jakich dowodów? Nie sprawiał sympatycznego wrażenia, a jego tłumaczenie, że istnieje siatka wysoko postawionych pedofilów, którzy starają się zatuszować aferę, wyglądało paranoicznie – tłumaczy jeden ze znanych dziennikarzy, gdy pytam, dlaczego nikt się nie zainteresował historią Kedysa.

Jego sprawa nie przynosi chluby litewskiej czwartej władzy, czyli mediom, których wiarygodność w oczach opinii publicznej od kilku lat gwałtownie maleje. Wielu Litwinów uważa, że nawet wielkie i wpływowe gazety bały się narazić prokuraturze.

Przez wiele miesięcy Drasius Kedys wydeptywał wszystkie ścieżki, bezskutecznie się starając, by ktoś się zajął aferą pedofilską. Z pewnością stawał się coraz bardziej agresywny i nerwowy, gdy kolejny raz odprawiano go z kwitkiem. Założono bowiem, że jego sprawa to konflikt rozstającej się pary o dziecko, a zarzut pedofilii używany jest jako argument w tej walce.

Kiedy analizuje się wydarzenia ostatnich miesięcy, widać wyraźnie, że były osoby, którym zależało, by Drasiusa Kedysa uważano za osobę psychicznie niezrównoważoną.

Ślady prowadzą do prokuratury – nie zauważała kolejnych opinii biegłych, którzy oceniali, że czteroletnia dziewczynka nie konfabuluje i potrafi opisać rzeczywistość. Uporczywie sugerowała natomiast, by badaniom psychiatrycznym poddać Drasiusa Kedysa.

„Gniazdo pedofilów” – piszą dziś Litwini na ścianach prokuratury w Kownie i Wilnie i składają tam stosy pluszowych zabawek.

Mimo policyjnej ochrony przy domu podejrzanego o pedofilię Andriusa Usasa ktoś położył pogrzebowy wieniec i zapalił znicze.

A w budynku należącym do Partii Socjaldemokratycznej, w którym mieści się też biuro obwinianego o bezczynność rzecznika praw dziecka, nastąpił tajemniczy wybuch.

– W sprawie Drasiusa Kedysa jest bardzo wiele niewiadomych. Wydaje się, że tylko sejmowa komisja śledcza będzie pewną szansą, by je wyjaśnić – mówi „Rz”, zastrzegając anonimowość, jeden z litewskich polityków. –Szkoda tylko, że nie są one transmitowane jak w Polsce, bo przez to świadkowie będą kłamać i zasłaniać się niepamięcią jeszcze bardziej niż u was – dodaje.

Zwykle w takich wypadkach policja otrzymuje dziennie kilkanaście sygnałów, tym razem nie ma żadnych – przyznaje Audrius Baciulis, znany litewski dziennikarz.

37-letni Drasius Kedys zniknął w ubiegłym tygodniu ze swego domu, zabierając winchestera i berettę. Na stole zostawił zabawkę dla czteroletniej córki. Przez wiele miesięcy bezskutecznie alarmował policję i prokuraturę, że jego dziecko było seksualnie wykorzystywane. Zdesperowany rozesłał 200 listów do polityków i mediów, załączając nagranie DVD, na którym jego córeczka opowiada o dziwnych zabawach z udziałem „wujków”.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy