Jeszcze więcej Palikota

W „Mieście ślepców” Jose Saramago opisuje dziwną epidemię, która niespodzianie spadła na ludzi. Jak i dlaczego następuje utrata wzroku, nikt nie potrafił powiedzieć

Publikacja: 11.06.2010 14:16

Te dramatyczne opisy portugalskiego pisarza przypomniały mi się, kiedy obserwowałem poczynania Janusza Palikota w Lublinie. Bo też jak, jeśli nie nagłą chorobą wytłumaczyć postępowanie polityka PO?

Skomentuj na blogu

Sprawa jest dość prosta. Przed 10 kwietnia, przed katastrofą pod Smoleńskiem, brutalność i chamstwo wobec PiS popłacały. W oczach opinii publicznej „Kaczory” reprezentowały wszystko to, co obciachowe. Wydawali się niewspółcześni, zaściankowi, pozbawieni wizji przyszłości. Nie mieli – mówiono – poczucia humoru, nie potrafili zdobyć się na ironię, byli małostkowi, nastroszeni, ograniczeni. Jednym słowem idealni przeciwnicy polityczni, raz na zawsze zamknięci, wydawało się, w swych pociesznych rolach naburmuszonych nieudaczników. Można ich było wykpiwać i wyszydzać. Widownia, która się temu przyglądała, nie była wybredna. Jak każdy tłum, tak i ten pragnął widzieć poniżenie i gnębienie. Tyle że po 10 kwietnia tłum zniknął. Częściowo przemienił się we wspólnotę, częściowo się zawstydził.

Teraz zmaganiom polityków przypatruje się już inna widownia, w innym nastroju. Dominującymi emocjami stały się współczucie wobec zarówno tragicznie zmarłego prezydenta, jak i jego brata oraz poczucie wyrządzonej im krzywdy. Temu nastawieniu towarzyszy chęć zadośćuczynienia. W języku polityki oznacza to zmianę sympatii partyjnych. Zrozumiał to tak Kaczyński, jak i jego sztab. Stąd przekaz łagodny, ostrożny. Stąd hasło o końcu wojny polsko-polskiej trafiające do tych wyborców, którzy wskutek żałoby narodowej zwątpili w wizerunek Kaczyńskiego-agresora.

Dlatego, mniemam, ostre ataki na kandydata PiS jedynie mu służą, bo wzmacniają i rozbudzają współczucie. Im więcej błazeństw Palikota, im więcej rozważań profesora Bartoszewskiego o nekrofilii, im więcej wyzwisk Kutza i tyrad Niesiołowskiego, tym bardziej rosną szanse Kaczyńskiego. Palikot wołał w Lublinie: „Jarosław Kaczyński nie zbudował domu, nie ma żony ani dzieci, więc nie zna problemów większości Polaków”. A mówił to o człowieku, który kilka tygodni temu stracił brata bliźniaka i bratową. Którego matka znalazła się nad grobem. Który w oczach Polaków stał się symbolem cierpienia!

A może to nie ślepota? Może wszyscy oni, Palikot, Niesiołowski, Bartoszewski i Wajda potajemnie przeszli na stronę PiS? Być może istnieje umowa, o której nic nie wiadomo, na mocy której panowie ci zdradzili PO i postanowili wspierać Kaczyńskiego? I w zamian za swoje występy zostaną przez niego wynagrodzeni? Uznani za niewinnych? Co ciekawe, i co każe mi domniemywać, że zdrada zatacza coraz szersze kręgi, to drobny fakt, że Palikota et consortes telewizje, także prywatne, pokazują ile wlezie. Naprawdę, Komorowski jest w opałach.

Te dramatyczne opisy portugalskiego pisarza przypomniały mi się, kiedy obserwowałem poczynania Janusza Palikota w Lublinie. Bo też jak, jeśli nie nagłą chorobą wytłumaczyć postępowanie polityka PO?

Skomentuj na blogu

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą