„Lśnienie” jest jedynym tytułem wśród dziewięciu ostatnich filmów Stanleya Kubricka, który w chwili premiery amerykańscy krytycy uznali za niewart nawet jednej nominacji do Oscara ani Złotego Globu. W 1980 roku film startował za to w innej konkurencji: do nagrody Złotej Maliny za najgorszy film roku. Kubrick został nominowany w kategorii najgorszego reżysera, Shelley Duvall pretendowała do roli najgorszej aktorki, oszczędzono, nie wiedzieć czemu, tylko Jacka Nicholsona.
Może dlatego, że nikt nie chciał znęcać się nad jednym z najbardziej wówczas fascynujących aktorów amerykańskich, który najwyraźniej – pod wpływem szalonego reżysera – zwariował i zamiast stworzyć kolejną po McMurphym z „Lotu nad kukułczym gniazdem” głęboką artystycznie postać filmową, zabrnął w groteskowe popisy budzące raczej śmiech niż przerażenie.
Stephen King, autor powieści, na której oparto scenariusz, uznał, że Kubrick nie rozumie, na czym polega istota gatunku filmowego, jakim jest horror, a sam film określił jako jedyny wypadek adaptacji swojej prozy, którego autentycznie nie znosił („to cadillac bez silnika w środku” – powiedział o filmie). „Lśnienie” zostało słabo przyjęte przez widzów zarówno w Stanach, jak i w Europie (europejską wersję Kubrick ratował, wycinając 24 minuty filmu).
Czyli klapa na całej linii. Po filmie „Barry Lyndon”, dramacie kostiumowym z 1975 roku, zjechanym przez krytykę i zignorowanym przez amerykańskich widzów, Kubrick potrzebował kasowego przeboju. To dlatego szukał inspiracji w dziedzinie horroru. Wybrał opowieść znanego już wówczas autora o „zablokowanym” pisarzu Jacku Torransie. To alkoholik obciążony traumą przemocy w dzieciństwie ze strony własnego ojca, a zadawanej teraz bezradnej żonie Wendy i synkowi Danny’emu dysponującemu bliżej nieokreślonym zmysłem „lśnienia”, czyli przeczuwania ludzkich zachowań i przewidywania przyszłości. Jack przyjeżdża z rodziną do stojącego na odludziu hotelu Overlook w Kolorado, w którym ma zostać dozorcą na całą zimę. Hotel, jak się okazuje, zamieszkany jest przez duchy przeszłości, które niczym demony obezwładniają duszę Jacka i prowadzą do ostatecznej tragedii.
„Lśnienie” wydawało się idealnym materiałem na przebój kina grozy. Wielowątkowa akcja, odniesienia psychologiczne, a zwłaszcza obecność sił nadprzyrodzonych dawały szansę na stworzenie atrakcyjnego horroru. Kubrick zatrudnił gwiazdy, zainwestował prawie rok w zdjęcia, wcześniej miesiącami budował studyjną kopię hotelu Overlook, w którym rozgrywała się akcja filmu, potem zużył kilometry taśmy na niekończące się powtórki ujęć z aktorami (rekordem zapisanym w Księdze rekordów Guinnessa była scena, w której Wendy się broni, machając kijem baseballowym przed nosem Jacka, wchodząc jednocześnie tyłem po schodach i próbując za pomocą histerycznych łkań i gestów przemówić mu do rozsądku, kręcona podobno 125 razy). Doprowadziło to Shelley Duvall do nerwicy, w wyniku której zaczęły jej wypadać włosy.
To wszystko – wydawało się – na nic.