"Nadberezyńcy” Floriana Czarnyszewicza to największe wydarzenie edytorskie tego roku. Powieść napisana przed 60 laty i przypomniana teraz przez Arcana ma to wszystko, czego brakuje książkom większości polskich autorów współczesnych. Epicki rozmach, świetny temat, oryginalny język, odkrywa też przed nami świat, którego istnienie mogliśmy tylko podejrzewać.
„Nadberezyńcy” to brakujące ogniwo między „Panem Tadeuszem” a powieściami Włodzimierza Odojewskiego. Pokazują bowiem moment, kiedy pierwszy raz, ale bezpowrotnie utraciliśmy część Kresów, w 1920 roku po traktacie ryskim.
Polacy mieszkający na wschodzie dzisiejszej Białorusi i Ukrainy czekali wtedy na Polskę i jej się nie doczekali. O nich właśnie, o zagrodowych szlachcicach żyjących nad Berezyną na początku XX wieku, opowiada Czarnyszewicz w zapomnianej powieści, którą śmiało można porównywać z „Cichym Donem” Szołochowa. Mamy tam wojnę (z Rosją, a później bolszewikami), wielką miłość i elementy łotrzykowskie. To książka, od której trudno się oderwać.
[i]Pisarz – wydał m.in. powieść „Święto wniebowzięcia” – oraz publicysta tygodnika „Newsweek”[/i]