Niedługo minie 20 lat, od kiedy w przedmowie do „Czarnego ptasiora" Joanna Siedlecka pisała: „I tym razem ŻYCIE okazało się, jak zwykle zresztą, ciekawsze od fikcji. Sztucznej, wysilonej, epatującej głównie sadyzmem i okrucieństwem". Był początek lat 90. „Malowanym ptakiem" Jerzego Kosińskiego zaczytywało się pół Polski. Od egzaltowanych licealistek po nie mniej egzaltowanych – jak często się okazywało – intelektualistów. Akcja „Malowanego ptaka" toczy się – jak to ujął Kosiński – w jakiejś mitycznej okolicy w środkowo-wschodniej Europie. W Polsce, czyli nigdzie.
Jednak wojenna biografia Kosińskiego i szczegóły z powieści pozwalały zawęzić i skonkretyzować obszar. Wizja napisania biograficznej książki o wówczas popularnym pisarzu musiała być kusząca.
•
Siedlecka otarła się o śmierć cywilną. Grono najznamienitszych osób potępiło ją w czambuł. I próbowało wyrzucić poza granice przyzwoitości. Wyliczanka jest dość długa, ale warto ją przytoczyć, aby poczuć tamte emocje.
– Dawno nie czytałem tak obrzydliwej książki. „Malowanego ptaka" nie uważam za arcydzieło, nie znoszę Kosińskiego pisarza, ale nie widzę powodu, aby jego fikcję zastępować utkaną z insynuacji, podającą się się za „prawdę" opowieścią o ojcu Kosińskiego, gdzie w gruncie rzeczy ma mu się za złe tylko to, że przeżył – pisał w marcu 1993 r. w „GW" Tadeusz Komendant.
– Opowieść o dobrych Polakach i niewdzięcznych Żydach jest nazbyt czarno-biała, by mogła być przekonująca. – wyrokował w „Tygodniku Powszechnym" ks. Adam Boniecki.