To wszystko powinno zostać pokazane w muzeum?
Oczywiście! Należy się zastanowić, dla kogo jest budowane to muzeum. Przede wszystkim dla Polaków, z których wielu nie ma pojęcia, czego ich dawni współobywatele dokonali na świecie. A przecież Polacy mogą być dumni ze swoich Żydów. Bo oni są – czy tego chcą, czy nie chcą – promotorami polskości na całym świecie. Zawsze, gdy robi się o nich głośno, mówi się przecież, skąd pochodzą. Duża część z nich darzy zresztą Polskę olbrzymim sentymentem. Interesuje się nią, chętnie tu przyjeżdża, dba o jej interesy za granicą. Jeżeli więc muzeum pokaże tylko żydowski folklor, jeżeli przedstawi Żydów jako zabawnych, archaicznych ludzi z długimi pejsami, którzy zamieszkiwali sztetle na Kresach, to nie pokaże całego obrazu. Trzeba przedstawić także olbrzymi dorobek świeckiej inteligencji. Tych zasymilowanych Żydów – jak Bruno Schulz czy Julian Tuwim – którzy w Polsce odegrali olbrzymią rolę. I ich następców, którzy to samo osiągnęli w USA czy Izraelu.
Muzeum jest budowane także z myślą o młodzieży żydowskiej.
Dla niej przedstawienie dziedzictwa Żydów z Polski miałoby również kolosalne znaczenie. Młodzi Izraelczycy, którzy przyjeżdżają do Polski, widzą tylko ślady martyrologii swojego narodu. Uważają Polskę za kraj Holokaustu. Jeżeli jednak zobaczą w muzeum w Warszawie kopię deklaracji niepodległości Izraela i dowiedzą się, że ponad połowa jej sygnatariuszy pochodziła z Polski, spojrzą na nią w zupełnie inny sposób. Można na przykład zrobić mapę Polski, na której zostaną zaznaczone miasteczka, z których pochodzili ojcowie założyciele Izraela. Do tego dodać nagrania z przemowami Begina, Ben Guriona, Peresa i Szamira (tak, jego też!), film ukazujący koncert izraelskiej filharmonii Hubermana.
Przecież młodzi Izraelczycy mogą z tym wszystkim zapoznać się u siebie.
To zupełnie coś innego. Gdy jednak przeżyją to w Polsce, zrozumieją, że właśnie tutaj narodził się Izrael. Że Polska była w ciąży z Izraelem – narodziła się tu bowiem nie tylko kultura chasydzka, ale było to również ważne centrum syjonistyczne. To samo zresztą dotyczy turystów z innych krajów, Ameryki, Francji, Wielkiej Brytanii czy Niemiec. Oni wszyscy dowiedzą się, jak olbrzymią rolę w kulturze czy polityce ich państw odegrali Żydzi z Polski. Francuzi dowiedzą się, skąd pochodzi Alain Finkielkraut, Niemcy – skąd pochodzi Marcel Reich-Raniecki, Brytyjczycy – skąd pochodzą Harold Pinter i bracia Milibandowie.
W muzeum zaplanowano już umieszczenie wystawy pod tytułem „Dziedzictwo".
Tak, ale ma to być tylko dodatkowa „galeria o charakterze czasowym". Ja proponuję, żeby ją znacznie rozszerzyć i uczynić stałym, integralnym elementem ekspozycji muzealnej. Do planowanego otwarcia w 2013 roku jest jeszcze sporo czasu i na pewno można to uwzględnić. Mam nadzieję, że wspaniali ludzie, którzy od lat pracują nad tym projektem, wezmą to sobie do serca. Dobroczyńca muzeum Zygmunt Rolat podczas niedawnej wizyty Baracka Obamy w Warszawie zaprosił go na otwarcie placówki. Amerykański prezydent obiecał, że przyjedzie. Wraz z nim otwarcie na pewno uświetnią swoją obecnością przywódcy innych państw, w których żyją Żydzi z Polski. Chciałbym, żeby zobaczyli w Warszawie, jak wielki wkład w rozwój ich państw wnieśli ci ludzie. Właśnie dlatego to musi być muzeum Żydów z Polski, a nie muzeum Żydów w Polsce.
Holokaust jednak również musi być przedstawiony. Jak to zrobić?
Polskie muzeum powinno przedstawić polski punkt widzenia. W dobie powtarzanych na Zachodzie kłamstw o „polskich obozach śmierci" czy o Polakach jako organizatorach Holokaustu powinno pokazać, jak było naprawdę. Że Zagłada była dziełem Niemców, a obozy zagłady niemieckimi tworami na polskiej ziemi.
Czy muzeum nie zostanie jednak wówczas odebrane jako polski projekt propagandowy?
Nie. Bo to przecież prawda. Obecny projekt jest zresztą pod tym względem mądry i sprawiedliwy. Ukazuje, że Polska padła ofiarą agresji Trzeciej Rzeszy, walczyła z nią od początku do końca wojny, że Polacy ratowali Żydów, że Armia Krajowa stworzyła Żegotę. Nie ukrywa jednak również, że w okupowanej Polsce byli i szmalcownicy, że doszło do pogromu w Jedwabnem. Właśnie tak powinno być. Muzeum musi uczciwie pokazać obie strony medalu, ale jednocześnie zapewnić, żeby nie naruszano proporcji. Przecież to w Polsce było najwięcej Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
Czy Sprawiedliwym należy poświęcić w muzeum szczególnie dużo miejsca?
To jest wręcz obowiązek jego twórców. Sprawiedliwi są wielkimi polskimi bohaterami, z których Polacy powinni być dumni i powinni im oddawać najwyższy hołd. Nasz naród nigdy nie przeszedł takiego egzaminu. Ratować innych ludzi, narażając na śmierć siebie i członków swojej rodziny, to przecież szczyt odwagi. Największy heroizm, jaki można sobie wyobrazić. Często zadaję sobie pytanie, czy znalazłbym w sobie tyle odwagi co ci ludzie? Wątpię. Żeby nie narazić się na szerzenie „polskiej propagandy", trzeba więc przede wszystkim pokazać prawdę. Bez upiększania, ale również bez jej sztucznego poczerniania.
Ważna jest chyba również atrakcyjna forma.
Oczywiście. A także zero propagandy i zero kiczu. Przez osiem lat byłem szefem Yad Vashem, jednego z najnowocześniejszych i najlepszych muzeów tego typu na świecie. Dlatego wiem, jak ważne jest, aby przemawiać do młodego pokolenia jego językiem, używać współczesnych środków przekazu. Polskie muzeum powinno czerpać także z tych doświadczeń. Zresztą tak jest. Z tego, co wiem, Marian Turski, który tak poświęca się dla tego projektu, bardzo często odwiedza Yad Vashem.
Muzeum to nie tylko wystawy?
To także konferencje, projekcje filmów, seminaria, kursy, wydawanie książek, sponsorowanie projektów badawczych, spotkania młodzieży, spotkania ocalonych ze Sprawiedliwymi, festiwale kultury żydowskiej. Ta placówka musi być miejscem ustawicznego dialogu między Polakami i Żydami. To muzeum musi żyć. To musi być najciekawsze i najważniejsze muzeum na świecie, które będzie przyciągać do Warszawy miliony ludzi. Dla prestiżu i międzynarodowego znaczenia Polski takie muzeum może mieć ogromne znaczenie. Warszawa z tym muzeum będzie jedną z kulturowych stolic świata. Wyobraźmy sobie choćby taką imprezę: zjazd wszystkich noblistów żydowskiego pochodzenia, których korzenie wywodzą się z Polski. Myślę, że wszyscy z nich chętnie wzięliby w nim udział. Stoimy przed ostatnią szansą, żeby coś takiego stworzyć.
Dlaczego ostatnią?
Bo nasze pokolenie odchodzi. Za kilka lat nas – Żydów, którzy pochodzą z Polski – po prostu nie będzie. Na przykład w Izraelu było kiedyś kilkaset tysięcy ludzi mówiących po polsku. Sześć lat temu 64 tysiące, a według najnowszych statystyk, 52 tysiące. Jak nas zabraknie, to kto zaświadczy o prawdzie, kto będzie mógł opowiedzieć, jak było? Wtedy wizję przeszłości będzie można dowolnie kształtować. Jest więc to ostatni moment, aby ludzie mojego pokolenia mogli przekazać swoje doświadczenia twórcom muzeum.
Dlaczego właściwie takie muzeum nie powstało wcześniej?
Rzeczywiście w Izraelu niemal każda diaspora ma swoje muzeum. Istnieje muzeum Żydów z Niemiec, z Francji, z Maroka, Jemenu, a nawet z Kurdystanu. Każda diaspora ma takie muzeum oprócz... Żydów z Polski. Nie stało się tak z powodu jakiejś niechęci do Polski. Wprost przeciwnie, przyczyna jest znacznie bardziej prozaiczna. Takie muzeum to po prostu olbrzymi projekt, który wymaga wręcz gigantycznych nakładów. Stworzyć w Izraelu muzeum Żydów z Polski to jak stworzyć muzeum o całym Izraelu. Wreszcie, dzięki Polsce, ten niezwykle ważny i ambitny projekt stał się możliwy i jest realizowany. Miejmy nadzieję, że ta szansa zostanie dobrze wykorzystana.