Żywoty tyranów igrają zaś z losem ze szczególną intensywnością. Śmierć demokratycznego przywódcy na emeryturze to prywatna sprawa, za to śmierć tyrana jest zawsze aktem politycznym odzwierciedlającym charakter jego władzy. Jeśli zostaje zastrzelony, gdy wije się i błaga o łaskę, to ten moment ucieleśnia naturę upadłego właśnie reżimu i reakcji narodu, który ciemiężył.
Nigdy nie było to równie prawdziwe jak w przypadku śmierci płk. Muammara Kaddafiego. Jedyną różnicą w stosunku do innych tyranów z przeszłości jest to, że jego śmierć sfilmowano telefonami komórkowymi, niedostępnymi dla współczesnych np. Kaliguli.
Mimo uniesionych wysoko komórek i pistoletów było coś biblijnego w tej scenie, budzącej pierwotne odruchy jak śmierć króla Achaba („psy zlizywały jego krew") albo królowej Jezebel (zrzuconej z pałacowego balkonu). Z pewnością nie była ona równie koszmarna jak śmierć bizantyjskiego cesarza Andronikusa I, który został zatłuczony i rozszarpany przez tłum, a jego piękna twarz oszpecona wrzątkiem. W kontekście zdarzeń bardziej współczesnych było to bardziej chaotyczne niż na wpół formalna egzekucja Nicolae Ceausescu w 1989 r., ale nie tak dzikie jak lincz na niewinnym królu Iraku Faisalu II w 1958 r. i jego wuju, których głowy potem posłużyły za piłki futbolowe. W 1996 r. prosowiecki były prezydent Afganistanu Nadżibullah, zanim go powieszono, został wykastrowany i wleczony po ulicach Kabulu.
Zachodni intelektualiści są zdegustowani – Bernard-Henri Levy obawia się np., że zabicie Kaddafiego oznacza „skażenie moralnej natury powstania" – ale są poważne polityczne powody do publicznego zgładzenia samozwańczego króla królów. Problem z dyktaturami polega na tym, że dopóki tyran żyje, to, jak ujął to Churchill, „pędzi w tę i we w tę na tygrysie, z którego nie śmie zejść".
Tylko śmierć może przeciąć to panowanie z własnej łaski, ale nie zawsze może całkiem unicestwić władzę. „Grozę, jaką budziło panowanie Kaliguli, można ocenić po tym, co się działo później" – pisał Swetoniusz. Rzymianie tak się bali cesarza, że nie wystarczyło im go zabić, chcieli zobaczyć jego trupa, bojąc się podstępu, tym bardziej że nie mogli oglądać filmu nakręconego komórką. Libijczycy stojący w długiej kolejce do targowej chłodni, gdzie spoczywały zwłoki Kaddafiego, dobrze by to zrozumieli.
Kiedy Katarzyna Wielka obaliła w 1762 r. swojego męża Piotra III, wiedziała, że gdyby cokolwiek mu się stało, wina spadłaby na nią. Ale otoczenie pod wodzą jej kochanka Grigorija Orłowa zrozumiało, że dopóki car żyje, pozostaje prawowitym samodzierżcą, więc go uduszono. Jego ciało wystawiono na widok publiczny, ale i tak samozwańcy podszywający się pod Piotra III dręczyli Katarzynę do końca jej dni. Podobne kłopoty były udziałem Henryka IV po śmierci Ryszarda II.
Czasami zabicie tyrana w sposób szczególny odzwierciedla jego ekscesy. Shajar al Durr, wdowa po egipskim sułtanie, która (jedyny raz w historii świata muzułmańskiego) sama objęła tron, była znana z zamiłowania do ekstrawagancji. Kiedy kazała zabić swojego nowego męża w 1257 r., jego konkubiny zatłukły ją sandałami – co jest do dziś wyrazem pogardy u Arabów i średniowiecznym odpowiednikiem zadźgania ostrymi obcasami. Powieszenie głową w dół trupa Mussoliniego na mediolańskim placu znaczyło kres jego pretensji do bycia współczesnym Cezarem i Casanovą.
Jak na kogoś, kto rozwinął skrzydła w erze telewizji i był impresariem wielu przedstawień istnego cyrku okrucieństwa, Kaddafiego spotkał właściwy koniec. Kiedy zapytał swoich zabójców, którzy nie zaznali innego władcy w swoim życiu: „Czy wiecie, jaka jest różnica między dobrem a złem?", oni znali odpowiedź. Bezwzględny sułtan Mameluków Baibars I bardziej dosłownie stał się ofiarą siebie samego: wedle pewnych relacji regularnie truł swoich gości, aż w 1277 r. przez roztargnienie sam wypił szklankę zatrutego mleka wielbłądzicy. Stalin doznał udaru w 1953 r., tuż po tym, gdy kazał aresztować kilkudziesięciu lekarzy pod zarzutem zdrady. Leżał w kałuży moczu ponad 12 godzin, zanim jego goryle ośmielili się wezwać pomoc. Nie został zamordowany – tak jak Kaddafi sam był sprawcą swojej zguby.