Simon Montefiore o tym, jak kończą dyktatorzy

Wszelkie żywoty polityków, o ile nie zostają przerwane w pomyślnym momencie, kończą się klęską, bo taka jest natura polityki i ludzkich spraw" – napisał Enoch Powell, kontrowersyjny, ale nieraz przenikliwy brytyjski polityk

Publikacja: 29.10.2011 01:01

Simon Montefiore o tym, jak kończą dyktatorzy

Foto: Archiwum

Red

Żywoty tyranów igrają zaś z losem ze szczególną intensywnością. Śmierć demokratycznego przywódcy na emeryturze to prywatna sprawa, za to śmierć tyrana jest zawsze aktem politycznym odzwierciedlającym charakter jego władzy. Jeśli zostaje zastrzelony, gdy wije się i błaga o łaskę, to ten moment ucieleśnia naturę upadłego właśnie reżimu i reakcji narodu, który ciemiężył.

Nigdy nie było to równie prawdziwe jak w przypadku śmierci płk. Muammara Kaddafiego. Jedyną różnicą w stosunku do innych tyranów z przeszłości jest to, że jego śmierć sfilmowano telefonami komórkowymi, niedostępnymi dla współczesnych np. Kaliguli.

Mimo uniesionych wysoko komórek i pistoletów było coś biblijnego w tej scenie, budzącej pierwotne odruchy jak śmierć króla Achaba („psy zlizywały jego krew") albo królowej Jezebel (zrzuconej z pałacowego balkonu). Z pewnością nie była ona równie koszmarna jak śmierć bizantyjskiego cesarza Andronikusa I, który został zatłuczony i rozszarpany przez tłum, a jego piękna twarz oszpecona wrzątkiem. W kontekście zdarzeń bardziej współczesnych było to bardziej chaotyczne niż na wpół formalna egzekucja Nicolae Ceausescu w 1989 r., ale nie tak dzikie jak lincz na niewinnym królu Iraku Faisalu II w 1958 r. i jego wuju, których głowy potem posłużyły za piłki futbolowe. W 1996 r. prosowiecki były prezydent Afganistanu Nadżibullah, zanim go powieszono, został wykastrowany i wleczony po ulicach Kabulu.

Zachodni intelektualiści są zdegustowani – Bernard-Henri Levy obawia się np., że zabicie Kaddafiego oznacza „skażenie moralnej natury powstania" – ale są poważne polityczne powody do publicznego zgładzenia samozwańczego króla królów. Problem z dyktaturami polega na tym, że dopóki tyran żyje, to, jak ujął to Churchill, „pędzi w tę i we w tę na tygrysie, z którego nie śmie zejść".

Tylko śmierć może przeciąć to panowanie z własnej łaski, ale nie zawsze może całkiem unicestwić władzę. „Grozę, jaką budziło panowanie Kaliguli, można ocenić po tym, co się działo później" – pisał Swetoniusz. Rzymianie tak się bali cesarza, że nie wystarczyło im go zabić, chcieli zobaczyć jego trupa, bojąc się podstępu, tym bardziej że nie mogli oglądać filmu nakręconego komórką. Libijczycy stojący w długiej kolejce do targowej chłodni, gdzie spoczywały zwłoki Kaddafiego, dobrze by to zrozumieli.

Kiedy Katarzyna Wielka obaliła w 1762 r. swojego męża Piotra III, wiedziała, że gdyby cokolwiek mu się stało, wina spadłaby na nią. Ale otoczenie pod wodzą jej kochanka Grigorija Orłowa zrozumiało, że dopóki car żyje, pozostaje prawowitym samodzierżcą, więc go uduszono. Jego ciało wystawiono na widok publiczny, ale i tak samozwańcy podszywający się pod Piotra III dręczyli Katarzynę do końca jej dni. Podobne kłopoty były udziałem Henryka IV po śmierci Ryszarda II.

Czasami zabicie tyrana w sposób szczególny odzwierciedla jego ekscesy. Shajar al Durr, wdowa po egipskim sułtanie, która (jedyny raz w historii świata muzułmańskiego) sama objęła tron, była znana z zamiłowania do ekstrawagancji. Kiedy kazała zabić swojego nowego męża w 1257 r., jego konkubiny zatłukły ją sandałami – co jest do dziś wyrazem pogardy u Arabów i średniowiecznym odpowiednikiem zadźgania ostrymi obcasami. Powieszenie głową w dół trupa Mussoliniego na mediolańskim placu znaczyło kres jego pretensji do bycia współczesnym Cezarem i Casanovą.

 

Jak na kogoś, kto rozwinął skrzydła w erze telewizji i był impresariem wielu przedstawień istnego cyrku okrucieństwa, Kaddafiego spotkał właściwy koniec. Kiedy zapytał swoich zabójców, którzy nie zaznali innego władcy w swoim życiu: „Czy wiecie, jaka jest różnica między dobrem a złem?", oni znali odpowiedź. Bezwzględny sułtan Mameluków Baibars I bardziej dosłownie stał się ofiarą siebie samego: wedle pewnych relacji regularnie truł swoich gości, aż w 1277 r. przez roztargnienie sam wypił szklankę zatrutego mleka wielbłądzicy. Stalin doznał udaru w 1953 r., tuż po tym, gdy kazał aresztować kilkudziesięciu lekarzy pod zarzutem zdrady. Leżał w kałuży moczu ponad 12 godzin, zanim jego goryle ośmielili się wezwać pomoc. Nie został zamordowany – tak jak Kaddafi sam był sprawcą swojej zguby.

W przeciwieństwie do monarchów, którzy w chwili śmierci przekazują władzę dziedzicowi, tyrani muszą po prostu przetrwać tak długo, jak to możliwe. Stąd nadludzkie wysiłki ze strony niezmordowanych lekarzy, by podtrzymać przy życiu starzejących się dyktatorów – przewodniczącego Mao, Leonida Breżniewa, marszałka Tito, generała Franco. Tylko zmyślni Koreańczycy z Północy rozwiązali ten problem, ogłaszając Kim Ir Sena nieśmiertelnym, wiecznym przywódcą.

Dworzanie współczesnych tyranów starali się pokonać problem, jaki sprawia śmierć ich pana, tworząc nowe monarchie dziedziczne. Przykłady spełnionego snu dyktatora widzimy w przypadku Kimów w Korei, Kadyrowów w Czeczenii, Kabilów w Kongu i Alijewów w Azerbejdżanie. Mało komu ta sztuka udała się w świecie arabskim. Hafez al Assad, który rządził Syrią od 1970 r., umierając w 2000 r., przekazał władzę synowi Basharowi. Kaddafi, Mubarak i Husajn też o tym marzyli. Ale na ogół dziedzice w takich wypadkach nie przejawiają talentów swoich ojców.

Wszelkie tyranie są wirtuozerskim pokazem sprytu, narcyzmu, podejmowania ryzyka, siania grozy, tworzenia iluzji i rzucania uroku, wydestylowanych w wieloletni spektakl osobistej kontroli. Tyrani są największymi aktorami-menedżerami. Trwają tak długo, jak udaje im się utrzymać prestiż, jakiś stopień dobrobytu i pozory praworządności. Niepohamowany rozlew krwi też czasem skutkuje – jak wykazali al Assad albo najwyższy przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei – aż do chwili, kiedy gaśnie dobra gwiazda władcy. Gdyby ci dwaj wpadli w ręce swoich rodaków, nie byłoby co po nich zbierać.

Jeśli tyran nie może umrzeć w swoim łóżku, może przynajmniej spróbować wpłynąć na kształt swojego upadku, bowiem takie postaci nie umieją sobie wyobrazić, że nad czymś nie zapanują. Kaddafi był tak narcystyczny, że zrazu negował fakt rewolucji, zanim podjął się odegrać rolę trwającego w uporze aż do końca. Gdyby schronił się w jakiejś rezydencji, a później stanął przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym, ocaliłby swoją rodzinę i tysiące ludzkich istnień. Ale narcyz wyobraża sobie swój koniec tylko jako wielki spektakl z udziałem popleczników, rodziny i całego kraju. Kaddafi musiał zaplanować sobie, że zginie w bitwie, jak Ryszard II i Makbet, albo że sam sobie zada cios. Ale ten koszmarny pozer całkowicie schrzanił scenę własnej śmierci.

Lekcję w mistrzowskiej klasie umierania tyrana dał Hitler, który jeszcze mając Rosjan u wrót Berlina, pilnował wszystkiego tak długo, aż zdążył się ożenić i popełnić samobójstwo. Oto kontrola aż do końca w podsyconymi benzyną płomieniach ogrodowego zmierzchu bogów. Ale nawet on nie osiągnął wyniosłej godności brytyjskiego króla Karola I, oskarżanego przez swoich purytańskich oprawców o bycie żądnym krwi. Jego postawa przed egzekucją wyznaczyła standard, o którym Kaddafi mógł tylko pomarzyć: „Jestem męczennikiem – rzekł, patrząc na topór. – Tracę ułomną koronę, dostaję nieprzemijalne królestwo, gdzie nikt niczego już nie zakłóci".

Autor jest brytyjskim historykiem, znanym w Polsce z książek: „Stalin, dwór czerwonego cara", „Potwory. Historia zbrodni i okrucieństwa", „Jerozolima. Biografia".

Żywoty tyranów igrają zaś z losem ze szczególną intensywnością. Śmierć demokratycznego przywódcy na emeryturze to prywatna sprawa, za to śmierć tyrana jest zawsze aktem politycznym odzwierciedlającym charakter jego władzy. Jeśli zostaje zastrzelony, gdy wije się i błaga o łaskę, to ten moment ucieleśnia naturę upadłego właśnie reżimu i reakcji narodu, który ciemiężył.

Nigdy nie było to równie prawdziwe jak w przypadku śmierci płk. Muammara Kaddafiego. Jedyną różnicą w stosunku do innych tyranów z przeszłości jest to, że jego śmierć sfilmowano telefonami komórkowymi, niedostępnymi dla współczesnych np. Kaliguli.

Mimo uniesionych wysoko komórek i pistoletów było coś biblijnego w tej scenie, budzącej pierwotne odruchy jak śmierć króla Achaba („psy zlizywały jego krew") albo królowej Jezebel (zrzuconej z pałacowego balkonu). Z pewnością nie była ona równie koszmarna jak śmierć bizantyjskiego cesarza Andronikusa I, który został zatłuczony i rozszarpany przez tłum, a jego piękna twarz oszpecona wrzątkiem. W kontekście zdarzeń bardziej współczesnych było to bardziej chaotyczne niż na wpół formalna egzekucja Nicolae Ceausescu w 1989 r., ale nie tak dzikie jak lincz na niewinnym królu Iraku Faisalu II w 1958 r. i jego wuju, których głowy potem posłużyły za piłki futbolowe. W 1996 r. prosowiecki były prezydent Afganistanu Nadżibullah, zanim go powieszono, został wykastrowany i wleczony po ulicach Kabulu.

Zachodni intelektualiści są zdegustowani – Bernard-Henri Levy obawia się np., że zabicie Kaddafiego oznacza „skażenie moralnej natury powstania" – ale są poważne polityczne powody do publicznego zgładzenia samozwańczego króla królów. Problem z dyktaturami polega na tym, że dopóki tyran żyje, to, jak ujął to Churchill, „pędzi w tę i we w tę na tygrysie, z którego nie śmie zejść".

Tylko śmierć może przeciąć to panowanie z własnej łaski, ale nie zawsze może całkiem unicestwić władzę. „Grozę, jaką budziło panowanie Kaliguli, można ocenić po tym, co się działo później" – pisał Swetoniusz. Rzymianie tak się bali cesarza, że nie wystarczyło im go zabić, chcieli zobaczyć jego trupa, bojąc się podstępu, tym bardziej że nie mogli oglądać filmu nakręconego komórką. Libijczycy stojący w długiej kolejce do targowej chłodni, gdzie spoczywały zwłoki Kaddafiego, dobrze by to zrozumieli.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy