Amerykanie kochają procesy

Z Han­sem Ba­de­rem, praw­ni­kiem spe­cja­li­zu­ją­cym się w interpretacjach pierw­szej po­praw­ki do kon­sty­tu­cji USA, roz­ma­wia Ja­cek Przy­byl­ski

Publikacja: 04.02.2012 00:01

W naj­now­szym ze­sta­wie­niu Press Fre­edom In­dex 2011 – 2012, opu­bli­ko­wa­nym nie­daw­no przez or­ga­ni­za­cję Re­por­te­rzy bez Gra­nic, Sta­ny Zjed­no­czo­ne zna­la­zły się do­pie­ro na 47. miej­scu, ex aequo z ta­ki­mi kra­ja­mi jak Ar­gen­ty­na czy Ru­mu­nia. W cią­gu ro­ku USA spa­dły aż o 20 miejsc. Dla­cze­go?



To nie­do­rzecz­ne ze­sta­wie­nie. W Ar­gen­ty­nie rząd prze­śla­du­je opo­zy­cyj­nych dzien­ni­ka­rzy i pró­bu­je ogra­ni­czyć ich dzia­łal­ność po­przez prze­ję­cie kon­tro­li nad środ­ka­mi wy­daw­ców. Ar­gen­tyń­skie są­dy są też za­wa­lo­ne spra­wa­mi dzien­ni­ka­rzy, któ­rzy ska­zy­wa­ni są za mó­wie­nie praw­dy o tym, co dzie­je się w tym kra­ju. Na cen­zu­ro­wa­nym są również eko­no­mi­ści, któ­rzy ujaw­nia­ją praw­dzi­wą wiel­kość in­fla­cji, któ­ra prze­kra­cza 20 pro­cent, za­miast zga­dzać się z ofi­cjal­ną rzą­do­wą li­nią, we­dług któ­rej in­fla­cja jest po­ni­żej 10 pro­cent.



Re­por­te­rzy bez Gra­nic wska­zu­ją jed­nak, że w Sta­nach Zjed­no­czo­nych pod­czas pro­te­stów ru­chu Oku­puj Wall Stre­et po­li­cjan­ci aresz­to­wa­li gru­pę dzien­ni­ka­rzy re­la­cjo­nu­ją­cych de­mon­stra­cje.



Pa­mię­taj­my, że­by przy­kła­dać wła­ści­we mia­ry do wy­da­rzeń. W Ame­ry­ce miesz­ka po­nad 300 mi­lio­nów lu­dzi, w me­diach pra­cu­ją set­ki ty­się­cy. Fakt, że garst­ka re­por­te­rów mo­gła na ja­kiś czas tra­fić do aresz­tu, ale za­pew­ne szyb­ko od­zy­ska­ła wol­ność, nie po­wi­nien być wiel­kim pro­ble­mem.

Trze­ba też pa­mię­tać, że do aresz­to­wa­nia pro­te­stu­ją­cych w ra­mach ru­chu Oku­puj Wall Stre­et nie do­cho­dzi­ło dla­te­go, że rzą­dzą­cy nie zga­dza­li się z ich po­glą­da­mi czy ide­ami, ale dla­te­go, że zda­niem po­li­cjan­tów ła­ma­li oni po­rzą­dek pu­blicz­ny. My­ślę, że z oce­ną Re­por­te­rów bez Gra­nic nie zgo­dzi­ło­by się wie­lu ame­ry­kań­skich dzien­ni­ka­rzy.

Du­żo po­waż­niej­szym pro­ble­mem dla na­szych me­diów są pro­ce­sy są­do­we, zwłasz­cza je­śli ura­żo­na po­czu­je się oso­ba pry­wat­na. Pod­le­ga ona bo­wiem du­żo szer­szej ochro­nie niż oso­by pu­blicz­ne, ta­kie jak choć­by Ba­rack Oba­ma. Praw­ni­cy pre­zy­den­ta mo­gli­by ko­goś po­zwać do są­du, tyl­ko gdy­by dzien­ni­karz na­pi­sał coś nie­praw­dzi­we­go zło­śli­wie lub lek­ko­myśl­nie.

W przy­pad­ku oso­by pry­wat­nej tak sze­ro­ko ro­zu­mia­na wol­ność pra­sy już nie obo­wią­zu­je. A prze­gra­na pro­ce­su w Ame­ry­ce mo­że być du­żo bar­dziej kosz­tow­na niż w więk­szo­ści kra­jów świa­ta. W wie­lu sta­nach nie ma też żad­nych li­mi­tów do­ty­czą­cych wy­so­ko­ści od­szko­do­wań. Dla­te­go przy­pusz­czam, że w nie­któ­rych spra­wach ame­ry­kań­scy re­por­te­rzy mo­gą oba­wiać się pu­bli­ka­cji ja­kie­goś ma­te­ria­łu z po­wo­du za­gro­że­nia pro­ce­sem.

To zna­czy, że kry­tycz­ny ma­te­riał o lo­kal­nym mi­liar­de­rze mógł­by wy­koń­czyć ga­ze­tę?

O mi­liar­de­rze ra­czej nie, bo sąd za­pew­ne uznał­by, że to oso­ba pu­blicz­na. Do­tknię­ty przez me­dia lo­kal­ny przed­się­bior­ca miał­by już du­że szan­se na wy­gra­ną. Ame­ry­kań­scy dzien­ni­ka­rze mo­gą się też oba­wiać, że je­śli bę­dą pu­bli­ko­wać ne­ga­tyw­ne ma­te­ria­ły o po­li­ty­kach, to w ra­mach ze­msty ode­tną ich oni od źró­deł in­for­ma­cji w rzą­dzie, a sen­sa­cyj­ne wia­do­mo­ści bę­dą prze­ka­zy­wać kon­ku­ren­tom z in­nych me­diów. W ta­kiej sy­tu­acji me­dia mo­gą się za­sta­na­wiać, czy le­piej ko­rzy­stać z bar­dzo roz­bu­do­wa­ne­go pra­wa do kry­ty­ki, czy le­piej po­wstrzy­mać się od po­da­wa­nia ne­ga­tyw­nych in­for­ma­cji o kimś.

Dzia­ła­nia te­go me­cha­ni­zmu do­świad­czy­li bo­daj na wła­snej skó­rze re­por­te­rzy pra­wi­co­wej Fox News. Przez ja­kiś czas Ba­rack Oba­ma nie chciał w ogó­le z ni­mi roz­ma­wiać, a je­go eki­pa mó­wi­ła na­wet o woj­nie z Fok­sem. Ale czy w ta­kim wy­pad­ku rze­czy­wi­ście moż­na mó­wić o zła­ma­niu wol­no­ści sło­wa?

Trud­no po­wie­dzieć. To na pew­no nie­uczci­we i w eks­tre­mal­nych przy­pad­kach ta­ki po­zew mógł­by mieć sens. My­ślę, że Fox News na­dal mo­że otrzy­my­wać in­for­ma­cje póź­niej lub otrzy­my­wać ich mniej od swo­ich kon­ku­ren­tów, bo jest kry­tycz­ny wo­bec obec­nej ad­mi­ni­stra­cji. Jed­no­cze­śnie po te­go ty­pu pro­ce­sie, w któ­rym po­li­ty­cy mu­sie­li­by się tłu­ma­czyć, czy na pew­no wszyst­kim po rów­no prze­ka­zu­ją in­for­ma­cje, mo­gli­by cał­ko­wi­cie za­milk­nąć i ni­ko­mu już nic nie mó­wić. Nie wiem więc, czy me­diom opła­ca­ło­by się skła­dać ta­ki po­zew.

In­nym przy­kła­dem pew­ne­go ogra­ni­cze­nia wol­no­ści me­diów, któ­ry mniej in­te­re­su­je obec­nych dzien­ni­ka­rzy, jest fakt, że rząd wciąż nie uwol­nił więk­szej licz­by fal ra­dio­wych. Ma­my praw­do­po­dob­nie mniej sta­cji ra­dio­wych niż w Eu­ro­pie.

Ame­ry­ka dla wie­lu Eu­ro­pej­czy­ków jest sym­bo­lem wol­no­ści sło­wa. Czy zwy­kli Ame­ry­ka­nie rze­czy­wi­ście cie­szą się nie­zwy­kle sze­ro­ki­mi upraw­nie­nia­mi w tej dzie­dzi­nie?

Wie­le osób mo­że to zdzi­wić, ale w nie­któ­rych przy­pad­kach wol­ność sło­wa w Ame­ry­ce jest bar­dziej ogra­ni­czo­na niż w Eu­ro­pie. Rze­czy­wi­ście, je­śli cho­dzi o kry­ty­ko­wa­nie rzą­du czy po­li­ty­ków, to sy­tu­acja w Sta­nach Zjed­no­czo­nych wy­glą­da o wie­le le­piej niż w więk­szo­ści państw świa­ta.

Zwy­kli lu­dzie rzad­ko jed­nak uczest­ni­czą w de­mon­stra­cjach, rzad­ko pa­lą fla­gę (co w Sta­nach Zjed­no­czo­nych moż­na ro­bić le­gal­nie) i nie spę­dza­ją zbyt wie­le cza­su na dys­ku­sjach o pre­zy­den­cie Oba­mie. Wo­lą roz­ma­wiać o nie­uczci­wym przed­się­bior­cy, skry­ty­ko­wać złe­go na­uczy­cie­la lub swo­je­go pra­co­daw­cę. Wów­czas na­ra­ża­ją się na po­zwy, i to na­wet wte­dy, gdy mó­wią o kimś bo­le­sną praw­dę. Na przy­kład pe­wien męż­czy­zna po­wie­dział o swo­jej by­łej żo­nie – któ­ra zdra­dza­ła go z in­ny­mi – że jest dziw­ką. Ta po­da­ła go do są­du, bo po­psuł jej re­pu­ta­cję, i Sąd Naj­wyż­szy uznał, że mia­ła do te­go pra­wo. Ry­zy­ko pro­ce­su jest wy­so­kie, bo Ame­ry­ka­nie uwiel­bia­ją się pro­ce­so­wać. A w ta­kich pro­ce­sach pierw­sza po­praw­ka nie da­je zbyt du­żej ochro­ny.

Czy to po­dej­ście do wol­no­ści sło­wa zmie­ni­ło się w ostat­nich la­tach?

Za­kres wol­no­ści sło­wa zo­stał ogra­ni­czo­ny w cią­gu ostat­nich dwóch de­kad. Sąd Naj­wyż­szy ze­zwo­lił bo­wiem na po­zy­wa­nie do są­du pra­co­daw­ców z po­wo­du two­rze­nia wro­gie­go śro­do­wi­ska pra­cy. Oczy­wi­ście brzmi to lo­gicz­nie. Pro­blem po­le­ga jed­nak na tym, że pra­cow­ni­cy wy­ko­rzy­stu­ją tę moż­li­wość, aby zdo­być od­szko­do­wa­nie od swo­ich firm, ce­lo­wo wy­cią­ga­jąc z kon­tek­stu sło­wa, któ­rych uży­li ich pra­codawcy. Zna­na jest spra­wa czar­no­skó­re­go męż­czy­zny, któ­ry zło­żył po­zew do są­du w No­wym Jor­ku, po­nie­waż je­go współ­pra­cow­nik użył sło­wa na „n", ozna­cza­ją­ce­go egip­ski sta­tek, któ­re jest bar­dzo po­dob­ne do wul­gar­ne­go okre­śle­nia czar­nych. Ura­żo­ny pra­cow­nik prze­ko­ny­wał, że by­ło to ce­lo­we. Pra­co­daw­ca mu­siał po­świę­cić na pro­ces ca­łe la­ta i wy­dać set­ki ty­się­cy do­la­rów na praw­ni­ków, za­nim osta­tecz­nie oka­za­ło się, że skar­żą­cy nad­in­ter­pre­to­wał to, co usły­szał.

W nie­któ­rych czę­ściach kra­ju pa­nu­je już ta­ka hi­ste­ria, że lu­dzie bo­ją się otwar­cie roz­ma­wiać, że­by nie być po­tem po­zwa­nym za mo­le­sto­wa­nie czy two­rze­nie wro­gie­go śro­do­wi­ska pra­cy. Du­żo mniej wol­no też obec­nie po­wie­dzieć lub na­pi­sać uczniom w szko­łach pu­blicz­nych. W Wi­scon­sin 15-let­ni chło­pak, któ­ry na­pi­sał w szkol­nej ga­zet­ce ar­ty­kuł wy­ra­ża­ją­cy je­go sprze­ciw wo­bec pra­wa do ad­op­cji dzie­ci przez pa­ry ho­mo­sek­su­al­ne – któ­ry opu­bli­ko­wa­no obok tek­stu po­pie­ra­ją­ce­go ad­op­cje przez ge­jów – zo­stał przez dy­rek­to­ra szko­ły na­zwa­ny igno­ran­tem i pod­że­ga­ją­cym do prze­mo­cy chu­li­ga­nem. Gro­żo­no mu na­wet za­wie­sze­niem w pra­wach ucznia. Szko­ła prze­pro­si­ła zaś wszyst­kich za opu­bli­ko­wa­nie ta­kie­go tek­stu.

Czy ta po­li­tycz­na po­praw­ność nie po­zba­wi za kil­ka lat dzien­ni­ka­rza zwy­kłej ga­ze­ty pra­wa do na­pi­sa­nia ar­ty­ku­łu kry­tycz­ne­go wo­bec mał­żeństw ge­jow­skich?

Naj­pew­niej tak. W No­wym Jor­ku, któ­ry jest kuź­nią po­par­cia dla mał­żeństw ge­jow­skich, pro­ku­ra­tor za­żą­dał wpro­wa­dze­nia za­ka­zu wy­wie­sze­nia kry­tycz­ne­go wo­bec ho­mo­sek­su­ali­stów bil­l­bo­ar­du. Je­stem pew­ny, że mnó­stwo no­wo­jor­skich praw­ni­ków z za­do­wo­le­niem przy­ję­ło­by też spra­wę ura­żo­ne­go pra­cow­ni­ka­-ho­mo­sek­su­ali­sty, któ­ry wal­czy o du­że od­szko­do­wa­nie. Kło­po­ty praw­ne cze­ka­ją też in­sty­tu­cje re­li­gij­ne – np. ka­to­lic­kie sie­ro­ciń­ce – któ­re od­ma­wia­ją uzna­nia mał­żeństw ge­jow­skich. I cho­ciaż nie moż­na po­zwać Ko­ścio­ła za od­mo­wę udzie­la­nia mał­żeństw pa­rom tej sa­mej płci, to już pra­cow­nik ko­ściel­ne­go szpi­ta­la czy uni­wer­sy­te­tu mo­że wnieść po­zew prze­ciw­ko swo­je­mu pra­co­daw­cy za krze­wie­nie krzyw­dzą­cych go po­glą­dów.

Dla­te­go mo­im zda­niem, cho­ciaż w ran­kin­gu wol­no­ści pra­sy po­win­ni­śmy się znaj­do­wać w pierw­szej dzie­siąt­ce, ewen­tu­al­nie w pierw­szej dwu­dzie­st­ce, to je­śli cho­dzi o wol­ność sło­wa, je­ste­śmy do­pie­ro gdzieś w pierw­szej pięć­dzie­siąt­ce. Oba­wiam się, że w nie­da­le­kiej przy­szło­ści wol­ność sło­wa w USA bę­dzie jesz­cze bar­dziej ogra­ni­cza­na.

Je­stem prze­ko­na­ny, że w ta­kich sta­nach jak No­wy Jork czy New Jer­sey wol­ność sło­wa jest bar­dziej ogra­ni­czo­na niż w wie­lu kra­jach eu­ro­pej­skich i gor­li­wy chrze­ści­jan już po­wi­nien uwa­żać, co mó­wi. Z ko­lei w Ne­bra­sce lu­dzie wciąż mo­gą wy­po­wia­dać się du­żo bar­dziej swo­bod­nie. Są też bar­dziej to­le­ran­cyj­ni wo­bec in­nych punk­tów wi­dze­nia.

W naj­now­szym ze­sta­wie­niu Press Fre­edom In­dex 2011 – 2012, opu­bli­ko­wa­nym nie­daw­no przez or­ga­ni­za­cję Re­por­te­rzy bez Gra­nic, Sta­ny Zjed­no­czo­ne zna­la­zły się do­pie­ro na 47. miej­scu, ex aequo z ta­ki­mi kra­ja­mi jak Ar­gen­ty­na czy Ru­mu­nia. W cią­gu ro­ku USA spa­dły aż o 20 miejsc. Dla­cze­go?

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy