Po lekturze mam mieszane uczucia. Szkoda, że Iza Komendołowicz nader powierzchownie – mówiąc eufemistycznie – potraktowała zainteresowanie peerelowskich służb specjalnych artystką, gdy ta poślubiła amerykańskiego korespondenta w Warszawie Davida Halberstama, na którego z inspiracji Departamentu Prasy i Informacji MSZ miał pozytywnie oddziaływać Daniel Passent (tak twierdzi Filip Gańczak w pracy "Filmowcy w matni bezpieki"). Ogranicza się zaledwie do reprodukcji kilku meldunków przechowywanych w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. (m.in. pióra TW "Literata", czyli Zygmunta Kałużyńskiego).
Czemu "jedyna aktorka po wojnie, która w tak krótkim czasie osiągnęła tak wiele", wyjechała u schyłku lat 60. za granicę? "Nie musiała (...) Nie była przecież Żydówką", uważa Leon Łochowski, kolega z roku na wydziale aktorskim, trafnie definiujący STS (gdzie Czyżewska też występowała, m.in. brawurowo interpretując song "Kochankowie z ulicy Kamiennej"): "Był pieszczoszkiem władzy, wolno im było więcej niż komukolwiek. Teraz sobie legendę dopisują". Lojalnością wobec Davida, wydalonego przez władze PRL, tłumaczy motyw opuszczenia Polski przez "Elkę" Bohdan Łazuka, ale niewątpliwie leciała za Atlantyk z myślą o zaistnieniu w Hollywood. Wydawało się to możliwe, zważywszy choćby na renomę małżonka, niedawnego zdobywcy nagrody Pulitzera. Tym bardziej, iż była niezależną intelektualnie erudytką, systematycznie meblowała umysł, "zawsze – jak przypomina Olga Lipińska – widywano ją z książką, pochłaniała kilka tygodniowo. Wtedy wstydem było czegoś ważnego nie przeczytać". Czy zatem jedynie cudzoziemski akcent wyczuwalny w jej angielskim przekreślił szanse na spełnienie się "American dream" niezapomnianej bohaterki komedii "Gdzie jest generał?".
Koszmar dyplomatyczny
"Dostała w głowę wódą, to była rodzinna skłonność" – uważa Krzysztof Kowalewski, poznany w kółku dramatycznym dla nastolatków. Chyba ma rację, gdyż Czyżewska wychowała się w pozbawionej wygód ruderze na Powiślu, a niewylewająca za kołnierz matka na kilka lat oddała ją do domu dziecka. W eleganckim lokum nowojorskim Czyżewska wiodła bujne życie towarzyskie, nierzadko pod nieobecność zapracowanej drugiej połowy, niezmiennie na jej koszt. Halberstam częstokroć wracał do domu pełnego nieznanych mu gości - głównie z Polski – pozostających w różnym stadium alkoholowego upojenia. Żalił się potem: "Miałem dzisiaj straszny sen, śniło mi się, że zostałem wysłany do Polski, jako ambasador". Rozwiedli się po dziesięciu latach. Grając w teatrach off-broadwayowskich, de facto żyła z alimentów, wypłacanych przez eks-męża. Inna rzecz, że nie zawsze punktualnie.
"Dobrze się czuła w środowisku nowojorskiej bohemy, tych Żydów z Polski, którzy tam tworzą własny świat" - podkreśla Andrzej Łapicki. Między innymi Bernarda Weissmana: "Dobrze znała Michnika. Kiedy siedział w więzieniu, dzwoniła z naszego domu do niego (sic! - przyp. TZZ). Wisiała na telefonie w nocy przez wiele godzin, (...) gadała tak długo, że moja żona po cichu musiała wyjść z łóżka i wyciągnąć przewód do aparatu, żeby to przerwać' - wspomina prawnik.
A może była to "telefoniczna kreacja" niespełnionej w USA aktorki, topiącej frustrację w kieliszku? W zerwaniu z nałogiem pomógł przypadek: