Reklama

Sprawy naprawdę ważne

Troska o odnowę Kościoła najwyraźniej stała się jednym z głównych tematów debaty publicznej.

Publikacja: 18.02.2012 00:01

Wysokonakładowe i całkiem świeckie gazety – choćby w ostatnich dniach – poświęcają grzechom duchownych swoje czołówki, a modni antyklerykałowie i działaczki feministyczne, siedząc z marsem na twarzach w telewizyjnych studiach, rozważają, w jaki sposób Kościół może odzyskać wiarygodność. Nawet publicyści katoliccy, ci o całkiem szczerych intencjach, na poważnie potrafią zastanawiać się nad kondycją Kościoła, która ich zdaniem została nadwątlona przez pedofilskie skandale. Bo o pedofilię tu chodzi. Jak piszą mędrcy w gazetach, rozwiązanie tego problemu oznaczać będzie całkowite i ostateczne uzdrowienie Kościoła.

Ironizuję trochę, jednak w żadnym wypadku nie chcę lekceważyć przypadków pedofilii, w które uwikłani byli księża.

Co więcej, uważam, że pośród różnych odpychających dewiacji właśnie ta jest jedną z najobrzydliwszych i osoby ją praktykujące – świeckie i duchowne – powinny ponosić surowe kary. Tyle tylko, że z odnową Kościoła ma to bardzo niewiele wspólnego.

Od biedy mógłbym się zgodzić, że przypadki zachowań pedofilskich wśród duchownych to przejaw większej współcześnie tolerancji Kościoła wobec grzechu czy skutek nazbyt lekkiego traktowania zasad moralnych. Ale czy rzeczywiście? Kościół, instytucja boska, powołana przez Pana Jezusa, ale zbudowana i kierowana przez ludzi, z natury rzeczy zawsze był i jest narażony na takie niebezpieczeństwa.

Wystarczy zerknąć w Listy Apostolskie (nie wspominając już o historii Kościoła czasów renesansu), aby móc wypisać długi katalog grzechów, z którymi usiłowali uporać się chrześcijanie. Do dziś się nie udało. Ludzie, także ci najbardziej święci, mają skłonność do grzechu i nie zmieni tego nawet największa czołówka „Gazety Wyborczej". Tym bardziej że redaktorom wcale nie chodzi o odnowę Kościoła, ale o to, aby po raz kolejny uderzyć w jego autorytet.

Ten, kto szuka szans na prawdziwą odnowę Kościoła, „Wyborczej" czytać nie powinien. Lepiej, gdyby śledził niszowe serwisy katolickie. Tam opisuje się sprawy dla Kościoła rzeczywiście ważne. Takie jak trwający od początku pontyfikatu Benedykta XVI dialog Watykanu z Bractwem św. Piusa X, czyli z lefebrystami.

Bardziej niż kolejną konferencją na temat pedofilii warto emocjonować się tym, czy watykańska Kongregacja Nauki Wiary zaakceptuje przekazane jej niedawno stanowisko lefebrystów.

Reklama
Reklama

Ta niewielka wspólnota (około półtora tysiąca duchownych) głosi tradycyjną naukę katolicką sprzed ponad pół wieku, sprzed Soboru Watykańskiego II i ogromnego kryzysu wiary, który później nastąpił. Nie ma wielkich wpływów, a jednak – śmiem twierdzić – może mieć dla losów całego Kościoła potężne znaczenie.

Dla Benedykta XVI sytuacja lefebrystów jest wyrzutem sumienia. Obecny papież, kiedyś zwolennik reform Vaticanum Secundum, z czasem zrozumiał, ile ważnych dla Kościoła spraw po soborze zaprzepaszczono i jak bardzo Kościół „zepsuł się", odrzucając swoje tradycyjne nauczanie. Gdy został biskupem Rzymu, szybko zniósł ekskomunikę lefebrystów, którą ogłosił jego poprzednik, i rozpoczął rozmowy z Bractwem. Jakby chciał pokazać, w jakim kierunku powinien iść Kościół.

Jeśli więc szukamy szansy na odnowę Kościoła, na odbudowę jego wiarygodności, a także na skuteczniejszą walkę z plagami takimi jak pedofilia – to może nią być właśnie Bractwo św. Piusa X.

Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Prof. Lech Kaczyński w PiS doby MAGA by się nie zmieścił
Plus Minus
Prawicowa cancel culture jak wojna bez możliwości wycofania żołnierzy
Plus Minus
Koniec hegemonii liberałów w internecie
Plus Minus
Publiczność pod wpływem zakłóca spektakle teatralne. Skąd ta nowa fala agresji?
Plus Minus
„Żar”: Chęć bycia silniejszym
Reklama
Reklama