Historia zza krat

Sie­dzie­li tu: Ja­nusz Ku­so­ciń­ski, Au­gust Fiel­dorf „Nil", Wi­told Pi­lec­ki, Ka­zi­mierz Mo­czar­ski, Ja­cek Ku­roń. W wol­nej Pol­sce wię­zie­nie na Ra­ko­wiec­kiej stra­ci­ło na pre­sti­żu. Ostat­ni słyn­ny wię­zień, Lew Ry­win, opu­ścił to miej­sce sie­dem lat te­mu

Publikacja: 07.04.2012 01:01

IPN?zacząłprowadzić na Rakowieckiej zajęcia dla uczniów i studentów

IPN?zacząłprowadzić na Rakowieckiej zajęcia dla uczniów i studentów

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Fil­mo­wy ob­raz wię­zie­nia – kra­ty, dłu­gie, wy­so­kie ko­ry­ta­rze, ob­skur­na ce­la – na­kła­da się na rze­czy­wi­stość. Ry­szard Bu­gaj­ski wła­śnie tu­taj krę­cił wi­do­wi­sko te­atral­ne w ra­mach sce­ny fak­tu Te­atru Te­le­wi­zji „Śmierć rot­mi­strza Pi­lec­kie­go". Te­raz w ka­pli­cy na Ra­ko­wiec­kiej od­by­wa się pro­jek­cja.

Męż­czyź­ni ubra­ni w dre­li­chy ży­wo re­agu­ją na sce­ny są­do­we. Kie­dy ad­wo­kat – wbrew wo­li bo­ha­te­ra – mó­wi w je­go imie­niu. Gdy sę­dzia wy­pra­sza pu­blicz­ność z sa­li roz­praw. Wresz­cie kie­dy Jó­zef Ró­żań­ski wy­ja­śnia Pi­lec­kie­mu: „Ho­nor? Ja­ki ho­nor? Tu­taj nie ma ho­no­ru! Tu nie jest przed­wo­jen­na pod­cho­rą­żów­ka, to jest wię­zie­nie Urzę­du Bez­pie­czeń­stwa w Pol­sce Lu­do­wej!".

W lu­tym war­szaw­ski od­dział IPN pod­pi­sał z dy­rek­cją Aresz­tu Śled­cze­go War­sza­wa­–Mo­ko­tów umo­wę o współ­pra­cy. Pro­jekt za­kła­da, że więź­nio­wie bę­dą zdo­by­wać wie­dzę o hi­sto­rii Pol­ski, ze szcze­gól­nym uwzględ­nie­niem miej­sca, w któ­rym prze­by­wa­ją. Ma to po­móc w re­so­cja­li­za­cji.

Z dys­ku­sji, ja­ką hi­sto­ryk IPN Ja­cek Paw­ło­wicz prze­pro­wa­dził po pro­jek­cji fil­mu o rot­mi­strzu Wi­tol­dzie Pi­lec­kim:

– Mu­si­cie pa­mię­tać, że oni dla lu­dzi z UB by­li zwy­kły­mi ban­dy­ta­mi.

– To co, oni nie wie­dzie­li, że to są bo­ha­te­ro­wie?

– No, ma pan ra­cję, wia­do­mo by­ło. Ale dla funk­cjo­na­riu­szy UB, któ­rzy w du­żym stop­niu wy­wo­dzi­li się z lum­pen­pro­le­ta­ria­tu, moż­li­wość wło­że­nia mun­du­ru i uzy­ska­nia stop­nia ofi­ce­ra by­ła awan­sem nie­wy­obra­żal­nym. Oni wal­czy­li, by nic się nie zmie­ni­ło.

Na mo­cy po­ro­zu­mie­nia IPN pro­wa­dzi też za­ję­cia dla uczniów i stu­den­tów. Po­ka­zu­je im wię­zie­nie na Ra­ko­wiec­kiej ja­ko miej­sce waż­ne dla hi­sto­rii Pol­ski. Pierw­sza gru­pa ru­szy­ła na zwie­dza­nie w lu­tym. Kie­dy przed ucznia­mi otwo­rzy­ły się drzwi bu­dyn­ku głów­ne­go, mo­gli do­strzec na po­sadz­ce uło­żo­ne z ka­fli da­ty 1902 – 1904. To okres bu­do­wy wię­zie­nia.

Przy dro­dze za ro­gat­ka­mi

W czwar­tek 24 li­sto­pa­da 1904 r. gu­ber­na­tor war­szaw­ski Dy­mitr Mi­ko­ła­je­wicz Mar­ty­now po raz pierw­szy od dłuż­sze­go cza­su miał po­wo­dy do za­do­wo­le­nia. Ostat­nie ty­go­dnie by­ły bar­dzo trud­ne. An­ty­wo­jen­ne roz­ru­chy wy­bu­cha­ły raz po raz. Za­le­d­wie dzie­sięć dni wcze­śniej po na­bo­żeń­stwie w ko­ście­le Wszyst­kich Świę­tych przy pla­cu Grzy­bow­skim Or­ga­ni­za­cja Bo­jo­wa PPS ze­bra­ła mło­dych w po­tęż­nej de­mon­stra­cji. A co naj­gor­sze, od­kąd w czerw­cu 1900 r. car ogra­ni­czył licz­bę zsy­łek na Sy­bir, czte­ry wię­zie­nia w sto­li­cy Przy­wi­ślań­skie­go Kra­ju pę­ka­ły w szwach. Dla­te­go bu­do­wa no­we­go wię­zie­nia na war­szaw­skim Mo­ko­to­wie by­ła oczkiem w gło­wie gu­ber­na­to­ra. A dzi­siaj uro­czy­ste otwar­cie...

Przy dro­dze Ra­ko­wiec­kiej na Mo­ko­to­wie, tuż za ro­gat­ka­mi mia­sta, na po­nad 6 hek­ta­rach po­wsta­ło coś na kształt mia­stecz­ka. Hen­ryk Ju­lian Gay, naj­wy­bit­niej­szy z pro­jek­tu­ją­cych je ar­chi­tek­tów, szli­fy zdo­by­wał w Pe­ters­bur­gu, Pa­ry­żu i Bruk­se­li. Spod je­go rę­ki wy­szły pla­ny bu­dyn­ku Hi­po­te­ki, szpi­ta­la św. Zo­fii oraz Mi­ni­ster­stwa Ko­mu­ni­ka­cji.

Głów­ny gmach wię­zie­nia wy­peł­nia­ły ce­le – każ­da prze­wi­dzia­na na dwa­dzie­ścia osób. Na ko­ry­ta­rzach za­in­sta­lo­wa­no umy­wal­ki i szaf­ki na ubra­nia. W bu­dyn­ku znaj­do­wa­ły się ka­pli­ca ka­to­lic­ka, cer­kiew oraz sa­la mo­dlitw dla wy­znaw­ców ju­da­izmu. W piw­ni­cach zaś kuch­nia, spi­żar­nia, pie­kar­nia oraz warsz­ta­ty: szew­ski, kra­wiec­ki i in­tro­li­ga­tor­nia, a tak­że kar­ce­ry.

Co cie­ka­we – na Mo­ko­to­wie po raz pierw­szy za­sto­so­wa­no re­so­cja­li­za­cję przez pra­cę. 30 pro­cent za­ro­bio­nych pie­nię­dzy wię­zień miał pra­wo za­cho­wać dla sie­bie. W ogro­dzie sta­nę­ły szpi­tal oraz dom z miesz­ka­nia­mi dla służ­by wię­zien­nej.

Wkrót­ce oka­za­ło się, że no­we wię­zie­nie by­ło car­skim wła­dzom bar­dziej po­trzeb­ne niż wy­bu­do­wa­na w tym sa­mym cza­sie przez Fran­cu­zów elek­trow­nia na Tam­ce. W latach  1905 – 1907 prze­wi­dzia­ny na 800 więź­niów Mo­ko­tów za­peł­niał się w ta­kim tem­pie, że mu­siał po­mie­ścić dwa ra­zy wię­cej osób. W tym oko­ło 1300 ska­za­nych na ka­tor­gę.

Pierw­sze ak­ta wię­zien­nie z Ra­ko­wiec­kiej za­cho­wa­ły się już z okre­su I woj­ny świa­to­wej, gdy Niem­cy prze­ję­li kon­tro­lę nad wię­zie­niem. Dzię­ki te­mu wie­my na przy­kład, że Alek­san­der Bon­sze­ka, Bon­sche­ka, a mo­że Bącz­ka – oku­pan­ci naj­wy­raź­niej nie ra­dzi­li so­bie z pol­ską pi­sow­nią – zo­stał w 1915 r. ska­za­ny za kra­dzież i na Mo­ko­to­wie spę­dził rok.

Na Ra­ko­wiec­ką wró­cił spo­kój

Po­la­cy prze­ję­li od ge­ne­rał­-gu­ber­na­to­ra Han­sa Har­twi­ga von Be­se­le­ra wła­dzę nad wię­zie­niem już na dwa mie­sią­ce przed od­zy­ska­niem nie­pod­le­gło­ści, we wrze­śniu 1918 r. Za­kład prze­bu­do­wa­no i wy­re­mon­to­wa­no, wy­po­sa­żo­no w war­tow­nie, a od uli­cy od­gro­dzo­no wy­so­kim ce­gla­nym mu­rem.

Głów­ny bu­dy­nek zwień­cza­ła wie­życz­ka z krzy­żem nad ka­pli­cą wię­zien­ną. Więź­nio­wie i per­so­nel Mo­ko­to­wa wspól­nie zło­ży­li się na or­ga­ny, któ­re te­raz oglą­dać mo­gą opro­wa­dza­ne przez IPN wy­ciecz­ki. Pierw­szy raz za­brzmia­ły pod­czas mszy w paź­dzier­ni­ku 1928 r. i – jak za­pew­nia ppor. Mi­chał Grod­ner – na­dal gra­ją. Na te­re­nie za­kła­du dzia­ła­ła szko­ła, by­ła sa­la gim­na­stycz­na, a bi­blio­te­ka li­czy­ła po­nad 3,5 tys. wo­lu­mi­nów.

Kie­row­nic­two wię­zie­nia wpa­dło na po­mysł, by za­ło­żyć go­spo­dar­stwo ogrod­ni­cze. Za mu­ra­mi za­zie­le­ni­ło się więc od mar­che­wek, pie­trusz­ki, ce­bu­li. 30 morw za­ku­pio­nych w Szko­le Głów­nej Go­spo­dar­stwa Wiej­skie­go za­po­cząt­ko­wa­ło ho­dow­lę je­dwab­ni­ka. Po­czwar­ka mia­ła pra­co­wać na po­trze­by woj­ska.

Za­chwy­co­ny se­na­tor sta­nu Con­nec­ti­cut Wil­liam Ba­xter w księ­dze pa­miąt­ko­wej po­zo­sta­wił wpis: „W cią­gu 45 lat mo­jej pra­cy w dzie­dzi­nie wię­zien­nic­twa nie da­ne mi by­ło zwie­dzać wię­zie­nia, któ­re moż­na po­rów­nać z wię­zie­niem war­szaw­skim".

Na Ra­ko­wiec­kiej sie­dzie­li po­spo­li­ci, aresz­tan­ci „pod śledz­twem" oraz po­li­tycz­ni. Ci ostat­ni – naj­czę­ściej ko­mu­ni­ści – naj­bar­dziej da­wa­li się we zna­ki pil­nu­ją­cym. Pierw­szy pro­test wznie­ci­li już w 1924 r. Rok póź­niej z wy­ro­kiem ośmiu lat wię­zie­nia tra­fił tu Ju­lian Brun, dzia­łacz ro­bot­ni­czy i kry­tyk li­te­rac­ki. Zdą­żył na­pi­sać w ce­li esej „Ste­fa­na Że­rom­skie­go tra­ge­dia po­my­łek", a po ro­ku wy­je­chał do ZSRR w ra­mach wy­mia­ny więź­niów. Tam wie­lo­krot­nie był de­le­ga­tem Ko­min­ter­nu. Za cza­sów PRL je­go imię nada­no uli­cy, a tak­że na­gro­dzie przy­zna­wa­nej pu­bli­cy­stom.

W 1930 r. zno­wu by­ło nie­spo­koj­nie. Za­miast kar­nie udać się o świ­cie do pra­cy w pa­pier­ni, ko­mu­ni­ści wznie­śli okrzy­ki: „Niech ży­je re­wo­lu­cja, niech ży­je Ro­sja So­wiec­ka, niech ży­je gło­dów­ka". Zje­dze­nia śnia­da­nia od­mó­wi­ło wte­dy po­nad dwu­stu z sied­miu­set osa­dzo­nych. Na straż­ni­ków po­sy­pa­ły się kub­ki i mi­ski wraz z za­war­to­ścią. Gdy bun­tow­ni­cy od­mó­wi­li przy­ję­cia obia­du, kie­row­nic­two wię­zie­nia we­zwa­ło po­li­cję, a ta prze­wio­zła pro­wo­dy­rów do Wro­nek. Na Ra­ko­wiec­ką wró­cił spo­kój.

Wy­buch II woj­ny świa­to­wej przy­niósł więź­niom – z wy­jąt­kiem tych, któ­rzy sie­dzie­li za uchy­la­nie się od służ­by woj­sko­wej – amne­stię. W pierw­szych dniach wrze­śnia Ra­ko­wiec­ką ma­so­wo opusz­cza­li więź­nio­wie ska­za­ni za wy­kro­cze­nia zwy­kłe i skar­bo­we. Ad­mi­ni­stra­cja wię­zie­nia nie znisz­czy­ła jed­nak kar­to­tek, więc Niem­cy po za­ję­ciu War­sza­wy wie­lu zwol­nio­nych za­mknę­li po­now­nie.

Je­den wiel­ki cmen­tarz

For­mal­nie Ra­ko­wiec­ka pod­le­ga­ła kry­mi­nal­nej po­li­cji Kri­po, po­li­tycz­ni zaś tra­fia­li na Pa­wiak. By­ły jed­nak wy­jąt­ki. Na Ra­ko­wiec­ką tra­fi­li pol­scy ofi­ce­ro­wie in­ter­no­wa­ni w ofla­gu VII A Mur­nau po kam­pa­nii wrze­śnio­wej. Od li­sto­pa­da do grud­nia 1939 r. Niem­cy trzy­ma­li tu pre­zy­den­ta War­sza­wy Ste­fa­na Sta­rzyń­skie­go. W mar­cu 1940 r. przy­wieź­li olim­pij­czy­ka Ja­nu­sza Ku­so­ciń­skie­go, aresz­to­wa­ne­go za dzia­łal­ność kon­spi­ra­cyj­ną w Or­ga­ni­za­cji Woj­sko­wej „Wil­ki".

Pol­ski per­so­nel mo­ko­tow­skie­go wię­zie­nia two­rzy kon­spi­ra­cyj­ną Służ­bę Zwy­cię­stwu Pol­ski. Zaj­mu­je się głów­nie po­zy­ski­wa­niem in­for­ma­cji o więź­niach po­li­tycz­nych i prze­no­sze­niem gryp­sów. W 1943 r. wpa­da pod­ko­mi­sarz Mi­cha­li­na Woj­cie­chow­ska. Pod­czas re­wi­zji w jej do­mu Niem­cy znaj­du­ją ulot­ki kon­spi­ra­cyj­ne. Woj­cie­chow­ska zo­sta­je osa­dzo­na na Pa­wia­ku. Te­go sa­me­go dnia Niem­cy aresz­tu­ją tak­że jej ko­le­gę z kon­spi­ra­cji. Oby­dwo­je po kil­ku­na­stu dniach zo­sta­ną roz­strze­la­ni na te­re­nie get­ta.

Dzia­łal­ność kon­spi­ra­cyj­na straż­ni­ków wię­zien­nych po­zwo­li­ła wy­do­stać się na wol­ność wie­lu lu­dziom dzia­ła­ją­cym w pod­zie­miu, któ­rzy wpa­dli w przy­pad­ko­wych aresz­to­wa­niach. Wła­dy­sła­wa Pro­ha­skę, ma­jo­ra lot­nic­twa za­trzy­ma­ne­go za kra­dzież wa­go­nu ka­wy na dwor­cu War­sza­wa Wschod­nia, Ko­men­dzie Głów­nej AK uda­ło się wy­ku­pić – wraz z jesz­cze jed­nym osa­dzo­nym, An­drze­jem So­ro­ko – za 300 tys. zł.

Pod ko­niec lip­ca 1944 r. Niem­cy wy­pusz­cza­ją z Ra­ko­wiec­kiej głów­nie Niem­ców i volks­deut­schów. Za kra­ta­mi po­zo­sta­je 800 osób, w tym 9 z wy­ro­ka­mi śmier­ci. Wy­bu­cha po­wsta­nie, ale żoł­nie­rzom AK nie uda­je się od­bić wię­zie­nia. 2 sierp­nia 1944 r. Niem­cy po­dej­mu­ją de­cy­zję o eks­ter­mi­na­cji wszyst­kich więź­niów. Po­le­ca­ją im ko­pać ro­wy o sze­ro­ko­ści 2 m i głę­bo­ko­ści 1 m. „Wi­dzia­łem, jak w cza­sie ko­pa­nia do­łu przez więź­niów gru­pa ok. dwu­na­stu es­es­ma­nów pi­ła wód­kę z peł­nych bu­te­lek li­tro­wych wyj­mo­wa­nych ze skrzy­ni. Po wy­ko­pa­niu do­łów wi­dzia­łem, jak es­es­ma­ni ka­za­li sta­nąć twa­rzą do do­łu gru­pie ok. 60 więź­niów i strze­la­li do nich z ręcz­nych ka­ra­bi­nów ma­szy­no­wych od ty­łu" – ze­zna­wał w 1948 r. An­to­ni Po­rzy­gow­ski, wię­zień Mo­ko­to­wa. Oca­lał cu­dem – omi­nę­ła go ku­la, a po­tem wy­ko­rzy­stał nie­uwa­gę pil­nu­ją­cych i wy­grze­bał się spod do­łu tru­pów.

Więź­nio­wie z wyż­szych pię­ter, wi­dząc, co się dzie­je, zor­ga­ni­zo­wa­li bunt. Nie wia­do­mo, ilu uda­ło się uciec. Nie­miec­ki in­spek­tor Kir­cher w ofi­cjal­nym ra­por­cie po­da­wał licz­bę 8 – 10. Świad­ko­wie mó­wi­li na­wet o 350 oso­bach.

Z dys­ku­sji Jac­ka Paw­ło­wi­cza z  więź­nia­mi: Igor, 16 lat na Ra­ko­wiec­kiej, do od­sie­dze­nia 8, w wię­zie­niu zdał ma­tu­rę. Te­mat pra­cy: Ob­raz Ho­lo­kau­stu w sztu­ce: – Ca­ły ten te­ren to był je­den wiel­ki cmen­tarz. Kie­dyś wspo­ma­ga­łem dzia­ła­nia przy or­ga­ni­zo­wa­niu wy­sta­wy i po­ka­zy­wa­no nam, że tu za mu­rem by­ły do­ły, ma­so­we gro­by. Eli­mi­no­wa­no lu­dzi.

Ja­cek Paw­ło­wicz: – Przez czas po­wsta­nia te­ren wię­zie­nia słu­żył Niem­com za plac ma­so­wych eg­ze­ku­cji lud­no­ści z Mo­ko­to­wa. Po woj­nie eks­hu­mo­wa­no ich na Po­wąz­ki, do zbio­ro­wych ano­ni­mo­wych mo­gił.

Ka­tow­nia UB

W stycz­niu 1945 r. bu­dy­nek wię­zie­nia prze­ję­ła Ar­mia Czer­wo­na. Pierw­si więź­nio­wie z an­ty­ko­mu­ni­stycz­ne­go pod­zie­mia za­czę­li się po­ja­wiać w kwiet­niu i ma­ju 1945 r. Ra­ko­wiec­ka szyb­ko sta­ła się ka­tow­nią UB. Przy­wo­żo­no tu aresz­to­wa­nych, od któ­rych bez­pie­ka mia­ła na­dzie­ję wy­do­być ob­cią­ża­ją­ce ze­zna­nia. Me­to­dy śled­cze opi­sa­li ci, któ­rym uda­ło się ujść z ży­ciem. Wśród nich Sta­ni­sław Kru­pa, żoł­nierz Ba­ta­lio­nu „Zoś­ka", we wspo­mnie­niach „X Pa­wi­lon".

Pra­co­wa­li tu na złą sła­wę Adam Hu­mer, Jó­zef Ró­żań­ski i wie­lu ich ko­le­gów. Do­sko­na­li­li ze­staw tor­tur – od kar­ce­ru, przez wy­ry­wa­nie pa­znok­ci po przy­trza­ski­wa­nie szu­fla­dą ją­der czy bi­cie na­haj­ką za­koń­czo­ną sta­lo­wą kul­ką oraz dru­tem kol­cza­stym w pier­si i kro­cze.

Na Ra­ko­wiec­kiej ofi­cjal­nie wy­ko­na­no 380 wy­ro­ków śmier­ci. We­dług IPN mo­gło być ich na­wet 500. Ska­za­ni gi­nę­li w ce­li śmier­ci – wy­ci­szo­nym po­miesz­cze­niu w pod­zie­miach – od  strza­łu w tył gło­wy. Wy­ją­tek zro­bio­no dla ge­ne­ra­ła Emi­la Fiel­dor­fa „Ni­la", któ­re­go po­wie­szo­no, by go bar­dziej upo­ko­rzyć.

Ry­szard Moń­ko, za­stęp­ca na­czel­ni­ka wię­zie­nia na Mo­ko­to­wie, wi­dział rot­mi­strza Wi­tol­da Pi­lec­kie­go pro­wa­dzo­ne­go na eg­ze­ku­cję. Straż­ni­cy pro­wa­dzi­li go pod rę­ce. Rot­mistrz chciał iść sam, więc po­pro­sił, aby go pu­ści­li. Ma­ły bu­dy­nek, do któ­re­go zmie­rza­li, stał za X Pa­wi­lo­nem. We­szli do środ­ka, Moń­ko usły­szał je­den strzał. Po­tem zo­ba­czył le­ka­rza w woj­sko­wym mun­du­rze, któ­ry wszedł do bu­dyn­ku, aby stwier­dzić zgon. Wy­rok wy­ko­nał 25 ma­ja 1948 r., „kat Mo­ko­to­wa" Piotr Śmie­tań­ski, któ­ry do 1950 r. pra­co­wał ja­ko ofi­cer do zle­ceń spe­cjal­nych w wy­dzia­le ogól­nym Mi­ni­ster­stwa Bez­pie­czeń­stwa Pu­blicz­ne­go.

Trud­no po­li­czyć tych, któ­rzy stra­ci­li tu ży­cie bez wy­ro­ku, w trak­cie okrut­ne­go śledz­twa lub w wię­zien­nym szpi­ta­lu. Ich cia­ła cza­sem zwra­ca­no ro­dzi­nie. Stra­co­nych na mo­cy wy­ro­ku cho­wa­no po­ta­jem­nie na Po­wąz­kach, w kwa­te­rze Ł, zwa­nej łącz­ką.

Ja­cek Paw­ło­wicz pod­czas opro­wa­dza­nia mło­dzie­ży szkol­nej po te­re­nie wię­zie­nia: – Ka­rol Ra­ko­czy z NSZ, ps. By­stry, był wa­szym ró­wie­śni­kiem. Miał 18 lat, kie­dy go uję­li. Do­stał po­strzał w wal­ce. Gdy go aresz­to­wa­no, był spa­ra­li­żo­wa­ny, nie cho­dził. Prze­wieź­li go tu i tu­taj go tor­tu­ro­wa­li. W koń­cu, gdy wy­da­li wy­rok, nie za­da­li so­bie na­wet tru­du, by za­nieść go do ce­li śmier­ci. Za­bi­li go strza­łem w gło­wę na ko­ry­ta­rzu.

W 1949 r. na Ra­ko­wiec­ką – do wspól­nej ce­li ze zbrod­nia­rzem wo­jen­nym Jur­ge­nem Stro­opem, li­kwi­da­to­rem war­szaw­skie­go get­ta – tra­fił Ka­zi­mierz Mo­czar­ski. „Roz­mo­wy z ka­tem" to za­pis ich roz­mów w ce­li.

Ich dwóch i taj­niak

Nie­kie­dy na Ra­ko­wiec­ką tra­fia­li też ci, któ­rzy tu sie­dzieć po­win­ni. „Pod ki­nem Ro­ma ktoś gło­śno wrza­snął. / To Pa­ra­mo­now ko­goś w łeb trza­snął. / Tam le­ży rę­ka, tu le­ży gło­wa. / To jest ro­bo­ta Pa­ra­mo­no­wa" – sło­wa ulicz­nej bal­la­dy znał w la­tach 50. chy­ba każ­dy war­sza­wiak. Je­rzy Pa­ra­mo­now, chło­pak spod Skier­nie­wic, prze­szedł do hi­sto­rii ja­ko spraw­ca kry­mi­nal­nych na­pa­dów i ucie­ki­nier z bra­wu­ro­we­go po­ści­gu, pod­czas któ­re­go za­bił mi­li­cjan­ta. Przy­pad­ko­wy pa­trol schwy­tał go w paź­dzier­ni­ku 1955 r. w sto­gu sia­na przy Dwor­cu Wschod­nim. Za­in­te­re­so­wa­nie je­go pro­ce­sem by­ło tak wiel­kie, że roz­da­wa­no wej­ściów­ki. Pa­ra­mo­now zo­stał ska­za­ny na ka­rę śmier­ci. Wy­rok wy­ko­na­no na Ra­ko­wiec­kiej.

Jed­nak na Ra­ko­wiec­kiej po­li­tycz­ni mie­sza­li się z kry­mi­nal­ny­mi przez ca­ły okres PRL. Ja­cek Ku­roń tra­fił tu w 1965 r. po tym, gdy do­star­czył do or­ga­ni­za­cji PZPR na Uni­wer­sy­te­cie War­szaw­skim „List otwar­ty do Par­tii". Rok po­tem do je­go ce­li do­kwa­te­ro­wa­no Ja­na Ru­lew­skie­go, za­trzy­ma­ne­go pod­czas nie­le­gal­ne­go prze­kro­cze­nia gra­ni­cy cze­cho­sło­wac­kiej. Trze­cim ich kom­pa­nem był taj­niak.

W la­tach 80., kie­dy tra­fi­li tu aresz­to­wa­ni po sta­nie wo­jen­nym za kra­ta­mi, kwitł dow­cip po­li­tycz­ny. Więź­nio­wie opo­wia­da­li so­bie, jak to ge­ne­rał Ja­ru­zel­ski spo­tkał się z Re­aga­nem. Pre­zy­dent USA mó­wi: sa­mo­lo­ta­mi za­kry­ję wam nie­bo. A Ja­ru­zel­ski na to: wy­pusz­czę zło­dziei z wię­zień i bę­dziesz miał swo­je sa­mo­lo­ty!

Dow­ci­py spod ce­li wraz z opi­sem sub­kul­tu­ry wię­zien­nej opi­sał w książ­ce „Gry wię­zien­ne" Ma­rek Ka­miń­ski, po­li­tycz­ny. „Mo­ja pra­ca ni­gdy jed­nak nie zo­sta­ła­by roz­po­czę­ta, gdy­by nie cięż­ki zbio­ro­wy wy­si­łek ano­ni­mo­wych mi­li­cjan­tów, pro­ku­ra­to­rów i sę­dziów, któ­rzy nie­stru­dze­nie kie­ro­wa­li do wię­zień ty­sią­ce pol­skich i in­nych wschod­nio­eu­ro­pej­skich opo­zy­cjo­ni­stów pod­czas pa­no­wa­nia re­al­ne­go so­cja­li­zmu" – iro­ni­zo­wał w de­dy­ka­cji au­tor.

Krat­ka waż­niej­sza niż kra­ty

W wol­nej Pol­sce do cel na Ra­ko­wiec­ką uda­ło się po­wró­cić nie­któ­rym śled­czym, jed­nak w in­nym niż po­przed­nio cha­rak­te­rze. Adam Hu­mer, od­sia­du­jąc tu wy­rok 7,5 ro­ku za znę­ca­nie się pod­czas prze­słu­chań, za­jął ce­lę, w któ­rej po­przed­nio pra­co­wał.

„Gdy się tu po­ja­wi­li, by­li trak­to­wa­ni le­piej niż in­ni więź­nio­wie. By­li trak­to­wa­ni le­piej niż my" – ża­lił się pra­sie je­den z pra­cow­ni­ków aresz­tu. „Pod­czas ką­pie­li jed­ne­mu z nich nie spodo­ba­ło się, że pod prysz­ni­cem nie ma krat­ki za­bez­pie­cza­ją­cej przed po­śli­zgiem. Nie by­ło jej przez ty­le lat, a po ta­kiej in­ter­wen­cji dy­rek­tor chciał za to uka­rać pra­cow­ni­ków. Na­tych­miast wy­da­no po­le­ce­nie, by krat­kę za­ku­pić. Na­stęp­ne­go dnia już się nie śli­zga­li".

Jed­nak wię­zie­nie na Mo­ko­to­wie tra­ci­ło na zna­cze­niu. Jesz­cze w la­tach 90., zgod­nie z no­wym du­chem cza­su, za­wi­ta­li tu pierw­si pio­nie­rzy ka­pi­ta­li­zmu. Czas spę­dzał tu Bo­gu­sław Bag­sik, ale po wpła­ce­niu kau­cji wy­je­chał na wol­ność z pi­skiem opon, za co póź­niej prze­pra­szał pra­sę na kon­fe­ren­cji pra­so­wej.

W 2002 r. po­ru­sze­nie wy­wo­łał fakt, że prze­by­wa­ją­cy tu „Sa­sza" – 44-let­ni Ta­de­usz M. – po­wie­sił się w ce­li w kil­ka­na­ście go­dzin po tym, gdy Ha­li­na G. „In­ka" ze­zna­ła, że jest on za­bój­cą by­łe­go mi­ni­stra spor­tu Jac­ka Dęb­skie­go.

Lew Ry­win, bo­ha­ter wiel­kiej afe­ry po­li­tycz­nej, któ­ra wstrzą­snę­ła ży­ciem pu­blicz­nym, w kwiet­niu 2005 r. sta­wił się na Ra­ko­wiec­ką sa­mo­cho­dem BMW w asy­ście ochro­nia­rza, po  czym – uni­ka­jąc dzien­ni­ka­rzy – wszedł do aresz­tu.

Z dys­ku­sji, ja­ką hi­sto­ryk IPN Ja­cek Paw­ło­wicz prze­pro­wa­dził z więź­nia­mi po wy­kła­dzie: Mu­si­cie wie­dzieć, że sie­dzi­cie w miej­scu szcze­gól­nym. Ono jest uświę­co­ne krwią pol­skich pa­trio­tów.

Bog­dan, sie­dzi już czte­ry la­ta za współ­udział w roz­bo­ju. Na wol­ność wyj­dzie w ro­ku 2015: – Dla­cze­go Po­la­cy nie pla­nu­ją zro­bić z te­go wię­zie­nia mu­zeum?

Ko­rzy­sta­łam. m. in. z książ­ki „Wię­zie­nie mo­ko­tow­skie. Hi­sto­ria i te­raź­niej­szość" pod re­dak­cją M. Gor­don, pu­bli­ka­cji Jac­ka Paw­ło­wi­cza „Wię­zie­nie War­sza­wa – Mo­ko­tów w la­tach 1945 – 1956" w opra­co­wa­niu „War­sza­wa mia­sto w opre­sji" (red. Ka­zi­mierz Kra­jew­ski, Mag­da­le­na Pie­trzak­-Mer­ta, War­sza­wa 2010).

Fil­mo­wy ob­raz wię­zie­nia – kra­ty, dłu­gie, wy­so­kie ko­ry­ta­rze, ob­skur­na ce­la – na­kła­da się na rze­czy­wi­stość. Ry­szard Bu­gaj­ski wła­śnie tu­taj krę­cił wi­do­wi­sko te­atral­ne w ra­mach sce­ny fak­tu Te­atru Te­le­wi­zji „Śmierć rot­mi­strza Pi­lec­kie­go". Te­raz w ka­pli­cy na Ra­ko­wiec­kiej od­by­wa się pro­jek­cja.

Męż­czyź­ni ubra­ni w dre­li­chy ży­wo re­agu­ją na sce­ny są­do­we. Kie­dy ad­wo­kat – wbrew wo­li bo­ha­te­ra – mó­wi w je­go imie­niu. Gdy sę­dzia wy­pra­sza pu­blicz­ność z sa­li roz­praw. Wresz­cie kie­dy Jó­zef Ró­żań­ski wy­ja­śnia Pi­lec­kie­mu: „Ho­nor? Ja­ki ho­nor? Tu­taj nie ma ho­no­ru! Tu nie jest przed­wo­jen­na pod­cho­rą­żów­ka, to jest wię­zie­nie Urzę­du Bez­pie­czeń­stwa w Pol­sce Lu­do­wej!".

W lu­tym war­szaw­ski od­dział IPN pod­pi­sał z dy­rek­cją Aresz­tu Śled­cze­go War­sza­wa­–Mo­ko­tów umo­wę o współ­pra­cy. Pro­jekt za­kła­da, że więź­nio­wie bę­dą zdo­by­wać wie­dzę o hi­sto­rii Pol­ski, ze szcze­gól­nym uwzględ­nie­niem miej­sca, w któ­rym prze­by­wa­ją. Ma to po­móc w re­so­cja­li­za­cji.

Z dys­ku­sji, ja­ką hi­sto­ryk IPN Ja­cek Paw­ło­wicz prze­pro­wa­dził po pro­jek­cji fil­mu o rot­mi­strzu Wi­tol­dzie Pi­lec­kim:

– Mu­si­cie pa­mię­tać, że oni dla lu­dzi z UB by­li zwy­kły­mi ban­dy­ta­mi.

– To co, oni nie wie­dzie­li, że to są bo­ha­te­ro­wie?

– No, ma pan ra­cję, wia­do­mo by­ło. Ale dla funk­cjo­na­riu­szy UB, któ­rzy w du­żym stop­niu wy­wo­dzi­li się z lum­pen­pro­le­ta­ria­tu, moż­li­wość wło­że­nia mun­du­ru i uzy­ska­nia stop­nia ofi­ce­ra by­ła awan­sem nie­wy­obra­żal­nym. Oni wal­czy­li, by nic się nie zmie­ni­ło.

Na mo­cy po­ro­zu­mie­nia IPN pro­wa­dzi też za­ję­cia dla uczniów i stu­den­tów. Po­ka­zu­je im wię­zie­nie na Ra­ko­wiec­kiej ja­ko miej­sce waż­ne dla hi­sto­rii Pol­ski. Pierw­sza gru­pa ru­szy­ła na zwie­dza­nie w lu­tym. Kie­dy przed ucznia­mi otwo­rzy­ły się drzwi bu­dyn­ku głów­ne­go, mo­gli do­strzec na po­sadz­ce uło­żo­ne z ka­fli da­ty 1902 – 1904. To okres bu­do­wy wię­zie­nia.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą