Dlaczego właśnie wokół rodu Kruppów powstało tak wiele mitów? Na pewno na sławę dynastii wpłynęło tempo, z jakim drobna rodzina kupiecka z Westfalii doszła do statusu równego najstarszym książętom Rzeszy i do fortuny, którą można było porównywać z budżetem niejednego państwa. Ale i źródło bogactwa rodziny – wysokiej jakości stal – pobudzało emocje i wyobraźnię. Do połowy XIX wieku stal ulepszano jedynie drogą długich i żmudnych eksperymentów. Dlatego uzyskanie nowego, ulepszonego stopu miało w sobie coś mitycznego, niczym eksperymenty alchemików. Mroczne stalownie oświetlone czerwonym światłem pieców i wytapianej surówki kojarzyły się z mitologicznymi kuźniami tytanów, bogactwo uzyskane na sprzedaży broni służącej do zabijania dziesiątek tysięcy ludzi – z paktem z diabłem. Gdzieś w tle były też cechy, które w opinii samych Kruppów były niedoceniane – niemiecka pracowitość, doskonała organizacja pracy i żelazna wola kolejnych właścicieli koncernu.
Wystawę „200 lat Kruppa – mit pod lupą" w muzeum Zagłębia Ruhry w Essen otwiera toporny blok stali – główne źródło bogactwa rodu. Początki nie były oszałamiające. Gdy założyciel firmy Friedrich Krupp zakładał w 2011 roku fabrykę stali odlewniczej w jego rodzinnym Essen, wszyscy się dziwili, dlaczego członek starego kupieckiego rodu (rodzina Kruppów przybyła do Westfalii z Niderlandów w XVI wieku) wchodzi na niepewną ścieżkę eksperymentów z rudami żelaza. Friedrich, którego opanowała obsesja poszukiwania coraz twardszej stali, dopłacał do swoich doświadczeń i z czasem zaczął popadać w długi. Przygnębiony brakiem sukcesów i coraz większą natarczywością wierzycieli zmarł w wieku 39 lat. Na czele zadłużonej na 10 tysięcy talarów firmy musiał stać z konieczności 14-letni syn Alfred. Rywale z branży stalowej – a nie było ich wtedy wielu – kpili sobie z nastoletniego dyrektora. Ale Alfred spłacał z żelazną dyscypliną długi ojca, jednocześnie kontynuując jego eksperymenty. Nie lekceważył wiedzy swoich majstrów i razem z nimi spędzał długie noce w odlewni, mozolnie uzyskując coraz lepsze i twardsze stopy. Od początku kierowania firmą miał obsesję – jak to nazywał – „bycia panem w swoim domu". Wszystko w firmie Kruppa musiało być własne. Własne kopalnie wydobywały węgiel dla własnych stalowni, które produkowały własną stal dla własnych fabryk maszyn i półproduktów stalowych.
Prezentem z nieba okazała się dla Kruppa kolej i jej potrzeby. Co prawda od końca XVIII wieku tytuł „warsztatu świata" dzierżyła Anglia, ale rozdrobnione wówczas Niemcy szybko zaczęły gonić dumnych Anglików. Kruppowi pomogło też powstanie niemieckiego związku celnego, który powstał w 1834 roku, ujednolicił systemy praw handlowych, wekslowych i monetarnych i połączył 18, a potem 24 państwa niemieckie pod przewodnictwem Prus w jeden obszar wolnego handlu. Dzięki związkowi celnemu produkty stalowe Kruppa mogły łatwo podbić całe Niemcy. Ale najważniejszym klientem szybko stała się armia pruska. Działa w Essen zaczęto odlewać w 1841 roku i szybko zdobyły one zachwyt pruskiego sztabu generalnego, dalekim zasięgiem, dobrą celnością i szybkostrzelnością.
To wystarczy
Drugi członek dynastii stworzył niezwykle nowoczesny jak na tamte czasy system połączonych koprodukcją kopalni, stalowni, walcowni i fabryk wyrobów stalowych. Wszystko opierało się na dyktatorskiej, ale uczciwej polityce personalnej. Alfred płacił relatywnie wysokie pensje, stosunkowo szybko stworzył coś w rodzaju systemu kas chorych, budował osiedla robotnicze i zakładowe szpitale. Robotnik pracował u Kruppa, mieszkał u Kruppa, leczył się u Kruppa, kupował jedzenie w Konsumach Kruppa.
Ten patriarchalny system stworzył fenomen „die Krupppianer" – załogi gotowej dać z siebie wszystko i związanej z fabryką nie tylko swoim materialnym interesem, ale i poczuciem dumy z sukcesów firmy. Z zacięciem świeckiego kaznodziei Alfred Krupp powtarzał, że „wypełnianie obowiązków w pracy powinno być wypełnianiem woli całej wspólnoty".
Zakłady Kruppa co rusz odwiedzali generałowie z pruskiego sztabu generalnego, ale sam Krupp nie był wyjątkowym szowinistą. Był po prostu racjonalny do bólu i umiał liczyć pieniądze. Na wystawie światowej w Paryżu w 1867 roku przedstawiciele koncernu pokazywali Napoleonowi III swoje najnowsze działa i proponowali, aby przezbroić armię francuską na ich produkty. Cesarz dał się przekonać, ale francuscy generałowie wyśmiali pomysł, twierdząc, że francuskie armaty są lepsze. Nie były. W wojnie francusko-pruskiej z 1870 roku armaty z Essen dosłownie szatkowały szeregi francuskiej piechoty.
Odurzeni zwycięstwami i zjednoczeniem kraju Niemcy obwołali Kruppa ojcem potęgi nowej Rzeszy. Cesarz Wilhelm zakłady w Essen po raz pierwszy odwiedził jeszcze jako następca tronu w 1853 r., a po wygranej wojnie z Francją zaproponował zbrojeniowemu potentatowi przyznanie tytułu szlacheckiego i dodania do nazwiska magicznego dodatku „von". Alfred Krupp grzecznie odmówił, mówiąc lakonicznie: „Krupp – das genügt", czyli „Krupp – to wystarczy". Była w tym subtelna kpina selfmademana ze świata utytułowanych nierobów.
Gdy drugi z kolei członek dynastii umierał w 1878 roku, Brytyjczycy, chcąc, aby odróżniano wspaniałe brytyjskie wyroby hutnicze od niemieckich – w ich opinii znacznie gorszych – wymogli urzędowy nakaz wytłaczania na produktach z Niemiec określenia „Made in Germany". Dumni Wyspiarze nie podejrzewali, że m.in. dzięki sukcesom produktów Kruppa to określenie stanie się na całym świecie symbolem trwałości i jakości.
Igraszki z diabłem
Na tron szefa koncernu wstąpił syn Alfreda – Friedrich Alfred. Z wystawionego na ekspozycji portretu Ludwiga Nostera z 1886 roku spogląda na nas nieco zniewieściały, patrzący z melancholią na świat zza okularów, człowiek o wyglądzie raczej naukowca niż następcy „króla armat". W istocie był zafascynowany naukami biologicznymi na czele z ukochaną oceanografią. Ożeniony z baronową Margaret von Ende, z którą miał dwie córki – Bertę i Barbarę, był jednocześnie aktywnym homoseksualistą.
Friedrich Alfred prowadził koncern pewną ręką i nawet go unowocześnił. W 1897 roku otworzył w Duisburgu stalownię Reinhausen – najnowocześniejszy tego typu obiekt w Europie. Przydały się też jego zainteresowania naukowe – to on doprowadził do powstania laboratorium, gdzie rozpoczęto mikroskopowe badania stali. Działała też już fachowa kasta dyrektorów wychowanych przez Alfreda, którzy rozwijali technologię zbrojeniową i sprzedawali broń Kruppa na cały świat. Wygrana w wojnie z Francją była najlepszą reklamą dla produktów z Essen. Do wybudowanej przez Alfreda willi Hügel, niczym do pałacu udzielnego władcy, przybywali z nisko pochylonymi głowami egzotyczni władcy z Azji i Ameryki Południowej, gotowi płacić słone ceny za armaty, jakie rozstrzygnąć miały na ich korzyść kolejne wojny. Coraz częściej odwiedzał też Essen Wilhelm II, który opętany był wizją militarnego przewyższenia Wielkiej Brytanii. To na potrzeby budowy tak ukochanych przez kajzera krążowników morskich Krupp przejął w 1896 roku stocznię Germania w Kilonii.
Ale podwójne życie obyczajowe, jakie prowadził Friedrich Alfred, nie mogło pozostać w ukryciu bez końca. W 1902 roku policja włoska wkracza na teren jego posiadłości na wyspie Capri i likwiduje harem młodocianych chłopców, którzy razem z nim mieszkali w jego willi. Dziś brzmi to dosyć niecodziennie, ale fakt homoseksualnych upodobań Kruppa najbardziej bulwersował niemieckich socjalistów. Dla nich Krupp był symbolem kapitalisty zbijającego fortunę na wojnie i ludzkim nieszczęściu. Jego homoseksualizm stanowił ostateczny dowód na degenerację kasty burżuazyjnej. Nic więc dziwnego, że to właśnie socjalistyczne pismo SPD „Vorwärts" w listopadzie 1902 roku ujawniło homoseksualizm Friedricha Alfreda i jego związek z włoskim 18-letnim fryzjerem i muzykiem Adolfo Schiano.
Tydzień później przybity upokorzeniem Friedrich Alfred popełnia samobójstwo. Państwowemu pogrzebowi przewodniczy sam cesarz Wilhelm II, który nad trumną potentata oskarża socjaldemokratów o kłamstwa, jakie zatruły życie „wielkiego Niemca".