Przemoc Marii Janion

Kiedy uczeń podejmuje rozmowę ze swoim mistrzem, można się spodziewać, że będzie to robił z pozycji na kolanach.

Publikacja: 01.03.2013 16:00

Filip Memches

Filip Memches

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Można epatować samodzielnością myślenia, a potrzeba posiadania autorytetów i tak się ujawni. Tak jest w przypadku Kazimiery Szczuki, która przypuszczalnie uważa siebie za kobietę wyzwoloną, a skoro tak, to nie zważa ona na rozmaite tabu tradycyjnej kultury czy na normy moralne i społeczne. Ta znana feministka przeprowadziła rozmowę-rzekę z profesor Marią Janion („Janion. Transe – traumy – transgresje. 1: Niedobre dziecię", Krytyka Polityczna, 2013). I oczywiście nie była w stanie zataić respektu wobec swojej guru. Chociaż potrafiła zadać kłopotliwe pytania.

Oto chociażby pojawia się kwestia zaangażowania Marii Janion w dzieło budowy socjalizmu. Sprawa, przypomnijmy, dotyczy czasów stalinowskich. Młoda polonistka pamiętała brutalność okupacji sowieckiej w Wilnie, więc musiał się w jej umyśle wytworzyć dysonans poznawczy. Szczuka zatem przytomnie się pyta: „jak można było zawierzyć socjalizmowi, skoro pochodził od Sowietów, którzy wywozili naszych do Kaługi?". Na to pada odpowiedź:  „Chodziło przede wszystkim o pokój. Na każdych warunkach".

Wcześniej Maria Janion wspomina: „kiedyś rozmawiałam z młodym człowiekiem, który w żaden sposób nie mógł zrozumieć, czym było dla ludzi to, że bomby przestały spadać na głowę". A dalej wyjaśnia: „życie wiązało się z zawierzeniem pokojowi i socjalizmowi. Trauma, psychoza wojenna bardzo wspierała tę wiarę. Stale obecna propaganda pokojowa silnie oddziaływała na ludzi. Związek Radziecki walczył o pokój. W końcu to oni pokonali Hitlera. Jakoś ludzie w Polsce wtedy jednak to doceniali". Znacznie bardziej frapujący wydaje się jednak inny motyw. Janion była przeświadczona o tym, że „zmiany wprowadza się przemocą". Brzmi to wiarygodnie.

Czy tkwiły w tym jakieś pobudki osobiste? Czy na drogę rewolucji Marię Janion nie zaprowadziły jednak jakieś przeżycia traumatyczne? Aby odpowiedzieć na te pytania, musimy wrócić do domu rodzinnego przyszłej rewolucjonistki. O swoim ojcu wyraża się bez taryfy ulgowej: „Był ciężkim alkoholikiem i naszym prześladowcą. W mojej pamięci zapisała się straszna scena, kiedy ojciec dobija się do drzwi domku, a może pokoju, w którym kryjemy się przed nim z bratem i mamą".

W tej koszmarnej sytuacji zawiódł i Kościół katolicki. Księża zakomunikowali matce, „że jest, razem z (...) dziećmi, przeznaczona do wykończenia, że nie ma od tego odwrotu. »Dźwigaj swój krzyż, kobieto« i tyle. O rozwodzie albo odejściu nie myśl nawet".

Czy można się dziwić, że osoba z takim obciążeniem rodzinnym postawiła na rozmaite XX-wieczne strategie walki z wszelkimi przejawami patriarchatu, a więc i na antyklerykalizm – bo przecież w feministycznej mitologii Kościół to jedno z narzędzi panowania mężczyzn nad kobietami? Nie. Ale przecież taki wniosek to dość banalna psychologia. Odrzucenie ojca stanowi na dłuższą metę amputację jakiejś istotnej części własnego „ja". I nie da się temu zaprzeczyć nawet wówczas, jeśli ojciec to potwór. Jaki by on nie był, bez niego chłopcu trudno dojrzeć do bycia mężczyzną (nie ma skąd czerpać wzoru), dziewczynie zaś do bycia kobietą (odczuwa lęk wobec płci przeciwnej). Stwarza to podatny grunt dla rozwoju skłonności homoseksualnych. W rozmowie z Kazimierą Szczuką Maria Janion dokonuje lesbijskiego coming outu.

W sytuacji tłamszącej niewoli człowiek szuka zewsząd ratunku. Skoro Bóg umarł, pomoc można przyjąć od czerwonego komisarza ludowego, przywódcy sekty religijnej, skandalizującego artysty, kontrkulturowego psychoterapeuty. Wszyscy oni będą zachęcać do zerwania z nic nie wartym dziedzictwem toksycznej rodziny. Tyle że zrywając z nim, pozostawia się pustkę. A przecież nie sposób spreparować sztucznych tożsamości.

Kolejne rewolucje wybuchają i ponoszą klęskę, a Kościół nadal trwa. Chrystus wybaczył swoim oprawcom. Naśladowanie takiej postawy z pewnością jawi się jako daremny wysiłek, a nawet kompletne szaleństwo. Święci i błogosławieni Kościoła są jednak świadectwem, że cuda się zdarzają. Także w relacji z ojcem-potworem, chociażby w modlitwie na jego mogile.

Nie każde zmiany wprowadza się przemocą. Bo przecież nie jest nią modlitwa Bożych gwałtowników. A Bóg się objawia tam i wtedy, gdzie i kiedy jest najmniej oczekiwany.

Można epatować samodzielnością myślenia, a potrzeba posiadania autorytetów i tak się ujawni. Tak jest w przypadku Kazimiery Szczuki, która przypuszczalnie uważa siebie za kobietę wyzwoloną, a skoro tak, to nie zważa ona na rozmaite tabu tradycyjnej kultury czy na normy moralne i społeczne. Ta znana feministka przeprowadziła rozmowę-rzekę z profesor Marią Janion („Janion. Transe – traumy – transgresje. 1: Niedobre dziecię", Krytyka Polityczna, 2013). I oczywiście nie była w stanie zataić respektu wobec swojej guru. Chociaż potrafiła zadać kłopotliwe pytania.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
„Jak wysoko zajdziemy w ciemnościach”: O śmierci i umieraniu
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Plus Minus
„Puppet House”: Kukiełkowy teatrzyk strachu
Plus Minus
„Epidemia samotności”: Różne oblicza samotności
Plus Minus
„Niko, czyli prosta, zwyczajna historia”: Taka prosta historia
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Katarzyna Roman-Rawska: Otwarte klatki tożsamości