Hiszpański „mord założycielski”

40 lat temu Hiszpania poznała nazwiska dziesięciu członków ETA odpowiedzialnych za zamach, w którym zginął premier Luis Carrero Blanco. Żadnego z nich nigdy nie udało się zatrzymać ani przesłuchać. Czy admirał Blanco stał się ofiarą złożoną na ołtarzu transformacji systemu politycznego Hiszpanii?

Publikacja: 24.01.2014 19:47

Red

Tego dnia, jak zwykle, premier Luis Carrero Blanco wracał z porannej mszy w kościele San Francisco de Borja do siedziby rządu. Czarny dodge wjechał w ulicę Claudio Coello. Na wysokości numeru 104, dokładnie o godz. 9.26, nastąpiła potężna eksplozja. Ważące ponad 1,7 tys. kg auto wyleciało w powietrze na wysokość kilku pięter i wylądowało w patio klasztoru jezuickiego po drugiej stronie budynku. Na miejscu zginęli wszyscy jadący limuzyną: premier, kierowca i agent ochrony. Jak wykazało śledztwo, ładunek wybuchowy ukryty był pod powierzchnią jezdni, został zdalnie zdetonowany, gdy przejeżdżał nad nim dodge premiera.

Carrero Blanco uważany był powszechnie za prawą (niektórzy żartobliwie twierdzili, że i lewą) rękę generalissimusa Francisco Franco Bahamonte – dyktatora Hiszpanii. Typowano go nawet na następcę Caudillo. Gdyby nie zginął w zamachu, wydarzenia w Hiszpanii po śmierci Franco w 1975 r. poszłyby w zupełnie innym kierunku.

Urodził się 1903 r. Poszedł w ślady ojca i dziadka – zawodowych żołnierzy. Ukończył Akademię Marynarki Wojennej, brał udział w kampanii w Maroku przeciwko zbuntowanym Berberom. Gdy wybuch wojny domowej w 1936 r. zastał go na terenie kontrolowanym przez republikanów, schronił się w ambasadach Meksyku i Francji. Potem wraz z rodziną przedostał się na drugą stronę frontu i dołączył do armii gen. Franco. Po zakończeniu wojny w 1939 r. stał się najbliższym współpracownikiem Caudillo. Awansowany na admirała, potem, od 1967 r., piastował urząd wicepremiera. 6 czerwca 1973 r. został powołany na stanowisko premiera, opuszczone dla niego przez Caudillo, zajmującego je nieprzerwanie od zakończenia wojny domowej.

Zmierzch reżimu

Carrero Blanco był uważany za tradycjonalistę, przez niektórych wręcz za reakcjonistę. Twierdził, iż bycie katolikiem jest dla niego „ważniejsze niż bycie premierem". Zaciekły antymason i antykomunista, do liberalnej demokracji odnosił się wręcz z wrogością. Pozostawał zawsze wierny Caudillo i jego ideom, a ten z kolei uważał go za swojego najlepszego doradcę. Tych dwóch wojskowych łączyła wyjątkowo ścisła więź. Mówiono nawet, że Carrero Blanco był „bardziej frankistowski od samego Franco", co dla samego wodza było gwarancją, iż jego testament polityczny zostanie spełniony.

Z drugiej strony część badaczy wskazuje, iż zadaniem, jakie otrzymał Carrero Blanco od swego patrona, nie było utrzymanie w niezmienionym kształcie reżimu frankistowskiego, a wręcz przeciwnie, zapewnienie, aby system polityczny przekształcić w monarchię parlamentarną na wzór zachodni. Carrero Blanco ostrożniej niż Franco podchodził do relacji z Amerykanami. Mawiał, że „wobec USA trzeba być bardziej wymagającym, a wobec EWG bardziej upartym". Analitycy CIA mieli określać premiera w swych raportach jako wręcz antyamerykańskiego, uznając go za „zawalidrogę w rozwoju interesów amerykańskich w Hiszpanii oraz dla modernizacji tego kraju".

Początek lat 70. to okres schyłku reżimu Franco. Dyktator był już w podeszłym wieku, a jego częste choroby uzasadniały przygotowania do zmian w systemie politycznym po jego śmierci. Sam Caudillo miał tego  świadomość, dlatego od lat 60. przygotowywał  swoją sukcesję. Już w 1947 r. została uchwalona ustawa o sukcesji na stanowisku Szefa Państwa, która stanowiła, że „Hiszpania jest Królestwem". Według planu Franco po jego śmierci funkcję głowy państwa miał przejąć, jako król, Juan Carlos, Carrero Blanco zaś miał pozostać na stanowisku premiera, zapewniając polityczne wsparcie przedsięwzięciom realizowanym przez monarchę.

Misja Blanco polegać miała głównie na pilnowaniu, aby system polityczny został zmieniony tylko w takim stopniu, w jakim zgodziłby się na to sam Franco. Inną wizję zmian niż dyktator miało jednak, wbrew pozorom dość niejednorodne, polityczno-wojskowe zaplecze reżimu. Najbliższe otoczenie, nazywane „Bunkrem" (na czele m.in. z Carmen Polo, bardzo wpływową żoną dyktatora, oraz Carlosem Arias Navarro, ministrem w rządzie Carrero Blanco), dążyło do zachowania układu władzy w niezmienionej postaci i kontynuacji reżimu z zięciem Franco (kuzynem Juana Carlosa) jako szefem państwa. Falangiści stali na stanowisku niezmienności zasad ustroju, sprzeciwiając się powrotowi monarchii.

Tymczasem wpływowa grupa wojskowych wywodzących się ze służb informacyjnych armii z czasów wojny domowej planowała przejęcie kontroli nad spodziewanymi zmianami, aby znaleźć się w gronie beneficjentów nowego systemu. Oficerowie ci nawiązali kontakty z reprezentantami wszystkich ośrodków dążących do transformacji ustrojowej i włączyli się w przygotowania do przejęcia władzy.

Admirał Carrero Blanco był w konflikcie ze wszystkimi wymienionymi grupami reżimu, jak i środowiskami opozycji, która w śmierci Franco widziała szansę na upragniony koniec reżimu i budowę demokratycznej Hiszpanii. Podejmowały one różnego rodzaju próby koordynacji działań, zwłaszcza programowych, ale także organizacyjnych. Motorem tych inicjatyw była działająca w podziemiu Partia Komunistyczna Hiszpanii (Partido Comunista de España - PCE), dysponująca najsprawniejszą strukturą organizacyjną.

Żywo zainteresowane rozwojem sytuacji w Hiszpanii były też inne państwa, w Europie przede wszystkim Francja (siedziba wielu opozycyjnych środowisk hiszpańskich) i Niemcy (wspierające hiszpańską lewicę). Oczywiście ZSRS także uważnie obserwował Hiszpanię. Dyplomaci i wywiad (KGB i GRU) wykorzystywali podporządkowanych sobie komunistów, jak też ideowo bliskich socjalistów z PSOE. Sowieci utrzymywali też taktyczne kontakty z ETA za pośrednictwem PCE i łącznika KGB w Algierii.

Najaktywniejszym graczem były jednak Stany Zjednoczone, dążące do utrzymania szczególnie bliskich relacji z Hiszpanią oraz włączenia jej do NATO. Blanco, choć doceniał znaczenie sojuszu z USA, był przeciwny tym planom, opowiadając się za zachowaniem neutralności. Stany Zjednoczone chciały, aby po śmierci Franco system polityczny przybrał formę liberalnej demokracji. Rozbudowana rezydentura CIA w madryckiej ambasadzie wspierała finansowo opozycję i doradzała jej; nie stroniła jednak od kontaktów z umiarkowaną prawicą związaną z reżimem. Istnieją również  dowody na to, że CIA utrzymywała kontakty, a w niektórych obszarach współpracowała z nacjonalistami baskijskimi, w tym niektórymi sektorami ETA. Główną rolę w przyszłym procesie transformacji miał jednak w intencji Waszyngtonu odegrać przyszły król. Mianowanie Carrero Blanco na premiera mogło zagrozić tym planom.

18 grudnia 1973 do Madrytu przyjechał sekretarz stanu Henry Kissinger. Oficjalna wizyta miała trwać trzy dni, ale na prośbę gościa została skrócona: wyjechał on 19 grudnia. Przed wyjazdem spotkał się z premierem Carrero Blanco. Według oficjalnej wersji spotkanie było bardzo krótkie i nie ujawniono jego celu ani rezultatu. Nieoficjalnie wiadomo, że rozmowa trwała około sześciu godzin, była burzliwa i zakończyła się bezowocnie. Carrero miał się sprzeciwić naciskom na przedłużenie zgody na obecność wojskowych baz amerykańskich na terenie Hiszpanii, jak również odrzucić sugestie na temat „koniecznych zmian" w reżimie. Kissinger wyjechał, zaś następnego dnia rano premier Carrero Blanco zginął w zamachu.

Na tropie ETA

Wbrew logice i standardom w tego typu sytuacjach, nie wprowadzono stanu wyjątkowego, nie zarządzono blokady dróg wyjazdowych z Madrytu czy wzmożonych kontroli lotnisk i przejść granicznych. Na miejscu zamachu policja szybko odkryła kable prowadzące do piwnicy w budynku pod numerem 104. Natknięto się tam na gloryfikujące ETA napisy na ścianach oraz na kartkę z numerem telefonu do kryjówki znanego działacza komunistycznego. Tego samego dnia został on zastrzelony podczas próby aresztowania. Dwa dni po zamachu do wiadomości publicznej podano, że przeprowadziło go sześciu, wskazanych z imienia i nazwiska, członków ETA. Kilka dni później pojawiły się kolejne nazwiska zamachowców. W sumie zarzuty postawiono dziesięciu członkom ETA, ale dochodzenie nie zakończyło się aktem oskarżenia. Do dziś opinia publiczna nie poznała wyników dochodzenia, prowadzonego przez trzech różnych sędziów śledczych.

Jeden z nich, Luis de la Torre, wspominał, że materiały śledztwa liczą sobie 2754 strony, w 5 tomach, z zeznaniami 171 świadków. Miał też potwierdzić, że dotarły do niego pogłoski, że ETA działała na zlecenie CIA, i w związku z tym podjął próbę ich wyjaśnienia. Z jego ustaleń wynikać miało, że rezydentura CIA rzeczywiście odkryła, iż komando ETA planuje zabójstwo Carrero Blanco, o czym poinformowała hiszpańską policję. Ta jednak nie podjęła żadnych działań. Również prokurator generalny F. Herrero Tejedor miał w sierpniu 1974 roku publicznie stwierdzić, że „nie można wykluczyć, iż w zabójstwie uczestniczyły także inne organizacje niż ETA", o czym miał poinformować w szczegółowym raporcie samego Franco.

Po trzech latach śledztwo zostało umorzone na mocy amnestii generalnej z 15 października 1977 roku dla osób, które popełniły w okresie frankizmu przestępstwa z pobudek politycznych. Przez następne kilka lat materiały śledztwa uważane były za zaginione, ale część akt została odnaleziona w sejfie w Sądzie Najwyższym. Z tych odnalezionych dokumentów miało wynikać, że sprawa została zakończona bez wyjaśnienia wszystkich okoliczności.

Rzeźbiarze historii

Po latach badań prowadzonych przez niezależnych ekspertów udało się odtworzyć okoliczności przygotowań i przebiegu zamachu. Wynika z nich ponad wszelką wątpliwość, że wykonawcą zamachu było wysłane do Madrytu siedmioosobowe komando ETA. Celem operacji „Ogro" (Ogr), jak deklarowała później ETA, miało być zwrócenie uwagi na żądania niepodległości Kraju Basków. Co ciekawe, pierwotnie chciano porwać Carrero Blanco, gdy był jeszcze wicepremierem. Gdy został premierem, zapadła decyzja o jego zgładzeniu. Przygotowujący zamach członkowie ETA korzystali z logistycznej pomocy komunistów.

W połowie listopada 1973 jeden z członków komanda (Atxulo), podając się za artystę rzeźbiarza, wynajął pod adresem Claudio Coello 104 piwnicę z okienkiem na ulicę – oficjalnie z przeznaczeniem na pracownię. Potem zamachowcy wykopali z niej tunel pod jezdnię i zainstalowali bombę. Dowództwo ETA z dużym wyprzedzeniem wyznaczyło datę zamachu na 18 grudnia, jednak przesunęło ją, aby nie kolidowała z wizytą Kissingera. Po dokonaniu detonacji ładunków trójka zamachowców skorzystała z zamieszania i uciekła z miejsca zdarzenia oczekującym na nich samochodem do „bezpiecznej kryjówki", wynajętej dla nich przez komunistów. Pod koniec stycznia 1974 r. uciekli do Kraju Basków, a stamtąd zostali przetransportowani morzem do Francji.

Nie ma wątpliwości, że zamachu dokonała ETA. Tej pewności towarzyszy jednak powszechne przekonanie, że baskijscy separatyści byli jedynie narzędziem, którym posłużyły się inne siły, które zainspirowały (lub zleciły) a następnie nadzorowały operację fizycznej eliminacji admirała Carrero Blanco. Sposób przygotowania zamachu, w szczególności wyrafinowana konstrukcja ładunku wybuchowego, wskazuje, zdaniem ekspertów, na profesjonalizm, który był wówczas poza zasięgiem ETA. Niektóre źródła wskazują, że w próbkach zabezpieczonych na miejscu wybuchu przez SECED (hiszpańską służbę specjalną, powołaną rok wcześniej przez Carrero Blanco) wykryto obecność materiału wybuchowego C4, używanego przez wojsko amerykańskie i produkowanego wyłącznie w Stanach Zjednoczonych. Wątpliwości budzi też decyzja ETA, żeby zabić, a nie porywać premiera.

Cui bono?

Na to pytanie badacze sprawy odpowiadają różnymi hipotezami. Najpoważniejsza teoria głosi, że za zamachem stoi środowisko najbardziej skrajnych zwolenników reżimu frankistowskiego, którego emanacją było najbliższe otoczenie dyktatora, czyli „Bunkier". Było ono zdecydowanie wrogie Carrero Blanco. Obawiało się, że jako wykonawca testamentu Franco będzie dążył do liberalizacji systemu, czuwając nad przejęciem władzy przez Juana Carlosa. „Bunkier" posiadał instrumenty do przeprowadzenia zamachu, tj. do zainspirowania ETA i zapewniania bezkarności komanda na terenie Madrytu przed i po zamachu (choćby służby specjalne).

Druga z najbardziej popularnych teorii wskazuje na zaangażowanie CIA. Tutaj motywy były jednak przeciwne niż te „Bunkra". Amerykanie mieli się obawiać, że admirał zablokuje liberalizację systemu. Gdyby Waszyngton był żywotnie zainteresowany zapobieżeniem zamachowi, miał w swojej dyspozycji wystarczające środki, aby do niego nie dopuścić. Być może czekał na wynik rozmowy Carrero Blanco z Kissingerem. Badacze pytają w tym kontekście o grupę 20 agentów CIA, którzy mieli zabezpieczać wizytę Kissingera, ale do Hiszpanii przyjechali już miesiące wcześniej. Co ciekawe, Amerykanie usunęli rano 20 grudnia wszystkie samochody sprzed leżącej bardzo blisko miejsca zamachu ambasady.

Nie brak też zwolenników hipotezy, iż inicjatywa zamachu wyszła od opozycyjnej grupy skupiającej przeciwników reżimu z różnych środowisk, która w 1974 roku przybrała oficjalną postać Rady Demokratycznej. Grupa ta uważała Blanco za przeszkodę w utworzeniu monarchii konstytucyjnej po śmierci Franco. Aktywną pomoc w przeprowadzeniu operacji miała zapewnić im grupa  oficerów związanych z wojskowymi służbami informacyjnymi Alto Estado Mayor. Jak się po latach okazało, ze środowiskiem tym związki posiadał sam Arias Navarro. Ku zdziwieniu wielu zwolenników reżimu premier wziął kurs na otwarcie polityczne, podejmując grę ze środowiskiem skupionym wokół Juana Carlosa.

Niektórzy komentatorzy wśród odpowiedzialnych za zamach umieszczali również powołaną w marcu 1972 roku przez Carrero Blanco nową służbę wywiadu wewnętrznego – SECED ( Servicio Central de Documentación – Centralna Służba Dokumentacji). Admirał powołał ją m.in. w związku z nieufnością do tradycyjnych służb informacyjnych reżimu. Pomimo pokładanych w SECED nadziei nie udało jej się udaremnić zamachu, co skłania część badaczy do oskarżania jej o współudział. Twierdzą oni, że służba ta, z uwagi na szczególną rolę w zwalczaniu separatyzmu baskijskiego, z całą pewnością dysponowała wiedzą o planowanym zamachu.

Najbliższe prawdy i najbardziej wiarygodne wydaje się wyjaśnienie zawarte w opublikowanej przed kilkoma tygodniami książce Manuela Cerdán „Matar a Carrero Blanco: la conspiración", w której twierdzi on, że mieliśmy do czynienia z konspiracją przed i po zamachu. W jego opinii wszystkie strony ponoszą odpowiedzialność za niepowstrzymanie terrorystów przed działaniem, w przekonaniu, że „będzie to nam na rękę". USA pozbyły się osoby uważanej za niepożądaną, a jej następca w krótkim czasie podpisał umowę bilateralną, na mocy której do dziś dnia na terenie Hiszpanii istnieją bazy amerykańskie. Podobnie „Bunkier" pozbył się wroga, który mógł w przyszłości wyrządzić wiele szkód, lokując swego przedstawiciela na fotelu premiera. Zdaniem autora nie ulega wątpliwości, że śmierć Carrero Blanco znacząco przyspieszyła proces „Transicion" (niektórzy badacze twierdzą, że dała mu początek), albowiem z admirałem na czele rządu Juan Carlos nie miałby takiej swobody działania jak z Ariasem Navarro.

Śmierć Carrero Blanco była wszystkim na rękę. Wszyscy na niej korzystali, krótkoterminowo Arias Navarro i „Bunkier", również USA. W dłuższej perspektywie jednak najbardziej zwolennicy transformacji ustrojowej. Uzasadniony staje się wniosek, że był to swoisty „mord założycielski", który otworzył Hiszpanii drogę do demokracji, sam admirał zaś był ofiarą złożoną na ołtarzu Transicion.

Autor jest pułkownikiem rezerwy Agencji Wywiadu, z wykształcenia historykiem. Sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych ?w latach 2005 – 2008,  I radca w Ambasadzie RP w Madrycie w latach 2009 - 2012. Oficer służb specjalnych, pełnił funkcje kierownicze w AW

Tego dnia, jak zwykle, premier Luis Carrero Blanco wracał z porannej mszy w kościele San Francisco de Borja do siedziby rządu. Czarny dodge wjechał w ulicę Claudio Coello. Na wysokości numeru 104, dokładnie o godz. 9.26, nastąpiła potężna eksplozja. Ważące ponad 1,7 tys. kg auto wyleciało w powietrze na wysokość kilku pięter i wylądowało w patio klasztoru jezuickiego po drugiej stronie budynku. Na miejscu zginęli wszyscy jadący limuzyną: premier, kierowca i agent ochrony. Jak wykazało śledztwo, ładunek wybuchowy ukryty był pod powierzchnią jezdni, został zdalnie zdetonowany, gdy przejeżdżał nad nim dodge premiera.

Carrero Blanco uważany był powszechnie za prawą (niektórzy żartobliwie twierdzili, że i lewą) rękę generalissimusa Francisco Franco Bahamonte – dyktatora Hiszpanii. Typowano go nawet na następcę Caudillo. Gdyby nie zginął w zamachu, wydarzenia w Hiszpanii po śmierci Franco w 1975 r. poszłyby w zupełnie innym kierunku.

Urodził się 1903 r. Poszedł w ślady ojca i dziadka – zawodowych żołnierzy. Ukończył Akademię Marynarki Wojennej, brał udział w kampanii w Maroku przeciwko zbuntowanym Berberom. Gdy wybuch wojny domowej w 1936 r. zastał go na terenie kontrolowanym przez republikanów, schronił się w ambasadach Meksyku i Francji. Potem wraz z rodziną przedostał się na drugą stronę frontu i dołączył do armii gen. Franco. Po zakończeniu wojny w 1939 r. stał się najbliższym współpracownikiem Caudillo. Awansowany na admirała, potem, od 1967 r., piastował urząd wicepremiera. 6 czerwca 1973 r. został powołany na stanowisko premiera, opuszczone dla niego przez Caudillo, zajmującego je nieprzerwanie od zakończenia wojny domowej.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Kryzys demograficzny, jakiego nie było. Dlaczego Europa jest skazana na wyludnienie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Agnieszka Fihel: Migracja nie załata nam dziury w demografii
Plus Minus
Dzieci nie ma i nie będzie. Kto zawinił: boomersi, millenialsi, kobiety, mężczyźni?
Plus Minus
Nowy „Wiedźmin” Sapkowskiego, czyli wunderkind na dorobku
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Michał Przeperski: Jaruzelski? Żaden tam z niego wielki generał