Czy Chrystus stracił wiarę

Trudno podejmować kwestię kresu chrześcijaństwa u progu okresu paschalnego. Jeśli świętujemy Zmartwychwstanie Pańskie, to przecież tylko potwierdzamy fakt żywotności wiary w Jezusa Chrystusa jako Boga.

Publikacja: 19.04.2014 11:00

Czy Chrystus stracił wiarę

Mimo to często możemy usłyszeć i przeczytać, że u swoich narodzin chrześcijaństwo było swoistą jazdą po bandzie, a dziś w wielu przypadkach przybiera postać pustego rytuału.

Czy apostołom się poszczęściło bardziej niż nam, bo spotkali Chrystusa jako człowieka z krwi i kości stąpającego po ziemi? Z tego rodzaju pytaniami mógł się mierzyć Franz Overbeck, którego dorobkowi intelektualnemu poświęcone jest najnowsze wydanie (nr 4/2013) kwartalnika „Kronos". Ten aktywny w drugiej połowie XIX wieku i w Polsce właściwie nieznany teolog był przyjacielem Fryderyka Nietzschego i – podobnie jak on – uznał, że nauczanie Chrystusa zasługuje na ostry sprawdzian.

Jak czytamy w edytorialu autorstwa Wawrzyńca Rymkiewicza, „Overbeck uważał, że chrześcijaństwo jest martwe od wielu stuleci. U jego podstaw leży pewna forma istnienia, na którą składają się – charakterystyczne dla pierwszych chrześcijan – apokaliptyczne poczucie rzeczywistości (Chrystus ma zaraz powrócić, koniec świata jest bliski) oraz – szczególnie wyraźna u egipskich anachoretów – wrogość wobec świata, jego radykalne odrzucenie".

Rymkiewicz konstatuje, że owo wyczekiwanie Chrystusa okazało się jednak jak dotąd próżne: historia trwa nadal, a Mesjasz jak nie wrócił, tak nie wraca. Redaktor naczelny „Kronosu" wskazuje zatem próby takiego apokaliptycznego myślenia, które musi założyć, że Bóg nie istnieje. Tak było – jak przekonuje Rymkiewicz – w przypadku wspomnianego już Nietzschego, a także jego XX-wiecznego spadkobiercy, Martina Heideggera. Ten drugi w swoim sztandarowym dziele „Bycie i czas" próbował – według autora edytorialu – stworzyć „apokaliptyczną ontologię, nową scholastykę", której głównym tematem miała być „egzystencja bytu, oczekującego nadejścia własnej śmierci". Rymkiewicz stawia więc sprawę na ostrzu noża: „czy istnieją w życiu takie doświadczenia – takie przeżycia egzystencjalne – które same w sobie i same przez się mają charakter religijny, lecz są niezależne, bardziej podstawowe i pierwotne niż jakakolwiek instytucja kościelna i urzędowa doktryna?". Być może odpowiedź na to pytanie znajdziemy w myśli Overbecka. Jego protestanckie pochodzenie skłania Rymkiewicza do poczynienia frapującej obserwacji: tak jak różne są nurty chrześcijaństwa, tak mamy do czynienia z wywodzącymi się z nich różnymi nurtami ateizmu.

Ateizm postkatolicki oznacza powrót do nauki greckiej przechowanej przez średniowieczną scholastykę, a odnowionej przez renesansowy humanizm i nowożytną fizykę – zamiast Boga mamy – jak to ujmuje redaktor naczelny „Kronosu" – „Byt najwyższy wprawiający w ruch Całość kosmosu". Inaczej jest z ateizmem postprotestanckim – kłamstwa religii upatruje on „w samym życiu, w jego nieszczerości i nieautentyczności". Rymkiewicz to rozwija: „Można (...) być żywym trupem. Twierdzić, że jest się chrześcijaninem, nie wierząc w Boga albo okłamując się co do własnej wiary".

Overbeck był przedstawicielem właśnie ateizmu postprotestanckiego. Teologia okazała się w jego przypadku narzędziem uśmiercającym Boga. Poznanie egzystencjalne – będące nieodłącznym elementem aktu wiary – ustąpiło teologicznym spekulacjom, które skłoniły niemieckiego myśliciela do wniosku, że chrześcijaństwo dobiegło kresu i ustąpiło miejsca świeckiej nowożytności. Niejednokrotnie jest tak, że w spekulacjach Bóg przestaje być Absolutem objawiającym się w sytuacjach krańcowych, a staje się obiektem rozważań prowadzących do realnego ateizmu.

W tekście „Po co nam Overbeck?" Tadeusz Zatorski, kreśląc sylwetkę niemieckiego myśliciela, wzmiankuje przy okazji o współczesnych zrewoltowanych teologach, którzy podważając wiarygodność historycznych relacji zawartych w Ewangeliach i dokonując często karkołomnych reinterpretacji treści i sensu tych relacji, dochodzą do wniosku, że Bóg to fikcja. Ale znamienne, że – zdaniem Zatorskiego – sam Overbeck już w XIX stuleciu dostrzegał ten problem, był bowiem krytykiem reformistycznego nurtu w teologii jako czynnika usiłującego godzić religię z nauką.

Dziś pozostaje nam przyznać, że owszem, godzenie wiary w Boga z ateistycznym myśleniem jest jak godzenie ognia z wodą. Tyle że również i ateizm może być... ścieżką poznania Stwórcy. Oczywiście pod warunkiem, że nie będzie to się odbywać drogą poznania spekulatywnego, bo Boga nie da się wymyślić. Można Go natomiast doświadczyć w upokorzeniu, a więc wtedy, gdy się woła do Niego, a On – wydawałoby się – nie odpowiada. To pozorne milczenie Boga jest swoistą Jego odpowiedzią. Bo tylko we własnej słabości możemy się przekonać o mocy Stwórcy.

Kiedy więc wyniosły umysł – zarówno religijny, jak i ateistyczny – zostanie strącony z tronu swojej pychy, przestaje się karmić iluzjami produkowanymi i przez doktryny teologiczne, i przez teorie przyrodoznawcze. Na tym polega odczarowanie rzeczywistości, której odtąd nie trzeba ani pobożnie, ani bezbożnie zniekształcać.

Doświadczenie pozornej nieobecności Boga może się zatem stać ścieżką spotkania z Nim. Tak jak to się dokonało w Wielki Piątek, gdy Chrystus na krzyżu zawołał: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?".

Mimo to często możemy usłyszeć i przeczytać, że u swoich narodzin chrześcijaństwo było swoistą jazdą po bandzie, a dziś w wielu przypadkach przybiera postać pustego rytuału.

Czy apostołom się poszczęściło bardziej niż nam, bo spotkali Chrystusa jako człowieka z krwi i kości stąpającego po ziemi? Z tego rodzaju pytaniami mógł się mierzyć Franz Overbeck, którego dorobkowi intelektualnemu poświęcone jest najnowsze wydanie (nr 4/2013) kwartalnika „Kronos". Ten aktywny w drugiej połowie XIX wieku i w Polsce właściwie nieznany teolog był przyjacielem Fryderyka Nietzschego i – podobnie jak on – uznał, że nauczanie Chrystusa zasługuje na ostry sprawdzian.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Plus Minus
Chińskie marzenie
Plus Minus
Jarosław Flis: Byłoby dobrze, żeby błędy wyborcze nie napędzały paranoi
Plus Minus
„Aniela” na Netlfiksie. Libki kontra dziewczyny z Pragi
Plus Minus
„Jak wytresować smoka” to wierna kopia animacji sprzed 15 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
gra
„Byczy Baron” to nowa, bycza wersja bardzo dobrej gry – „6. bierze!”