Mimo to często możemy usłyszeć i przeczytać, że u swoich narodzin chrześcijaństwo było swoistą jazdą po bandzie, a dziś w wielu przypadkach przybiera postać pustego rytuału.
Czy apostołom się poszczęściło bardziej niż nam, bo spotkali Chrystusa jako człowieka z krwi i kości stąpającego po ziemi? Z tego rodzaju pytaniami mógł się mierzyć Franz Overbeck, którego dorobkowi intelektualnemu poświęcone jest najnowsze wydanie (nr 4/2013) kwartalnika „Kronos". Ten aktywny w drugiej połowie XIX wieku i w Polsce właściwie nieznany teolog był przyjacielem Fryderyka Nietzschego i – podobnie jak on – uznał, że nauczanie Chrystusa zasługuje na ostry sprawdzian.
Jak czytamy w edytorialu autorstwa Wawrzyńca Rymkiewicza, „Overbeck uważał, że chrześcijaństwo jest martwe od wielu stuleci. U jego podstaw leży pewna forma istnienia, na którą składają się – charakterystyczne dla pierwszych chrześcijan – apokaliptyczne poczucie rzeczywistości (Chrystus ma zaraz powrócić, koniec świata jest bliski) oraz – szczególnie wyraźna u egipskich anachoretów – wrogość wobec świata, jego radykalne odrzucenie".
Rymkiewicz konstatuje, że owo wyczekiwanie Chrystusa okazało się jednak jak dotąd próżne: historia trwa nadal, a Mesjasz jak nie wrócił, tak nie wraca. Redaktor naczelny „Kronosu" wskazuje zatem próby takiego apokaliptycznego myślenia, które musi założyć, że Bóg nie istnieje. Tak było – jak przekonuje Rymkiewicz – w przypadku wspomnianego już Nietzschego, a także jego XX-wiecznego spadkobiercy, Martina Heideggera. Ten drugi w swoim sztandarowym dziele „Bycie i czas" próbował – według autora edytorialu – stworzyć „apokaliptyczną ontologię, nową scholastykę", której głównym tematem miała być „egzystencja bytu, oczekującego nadejścia własnej śmierci". Rymkiewicz stawia więc sprawę na ostrzu noża: „czy istnieją w życiu takie doświadczenia – takie przeżycia egzystencjalne – które same w sobie i same przez się mają charakter religijny, lecz są niezależne, bardziej podstawowe i pierwotne niż jakakolwiek instytucja kościelna i urzędowa doktryna?". Być może odpowiedź na to pytanie znajdziemy w myśli Overbecka. Jego protestanckie pochodzenie skłania Rymkiewicza do poczynienia frapującej obserwacji: tak jak różne są nurty chrześcijaństwa, tak mamy do czynienia z wywodzącymi się z nich różnymi nurtami ateizmu.
Ateizm postkatolicki oznacza powrót do nauki greckiej przechowanej przez średniowieczną scholastykę, a odnowionej przez renesansowy humanizm i nowożytną fizykę – zamiast Boga mamy – jak to ujmuje redaktor naczelny „Kronosu" – „Byt najwyższy wprawiający w ruch Całość kosmosu". Inaczej jest z ateizmem postprotestanckim – kłamstwa religii upatruje on „w samym życiu, w jego nieszczerości i nieautentyczności". Rymkiewicz to rozwija: „Można (...) być żywym trupem. Twierdzić, że jest się chrześcijaninem, nie wierząc w Boga albo okłamując się co do własnej wiary".