Postmodernista Kiszczak

Praskie sympozjum Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność otworzyła w tym roku Marci Shore – i był to świetny wybór. Autorka „Kawioru i popiołu", panoramy pokolenia polskich inteligentów oczarowanych i rozczarowanych marksizmem, patrzy na nasz kawałek świata nie tylko z kolosalnym bagażem wiedzy, lecz także z uwagą i współczuciem.

Publikacja: 26.04.2014 13:00

Wojciech Stanisławski

Wojciech Stanisławski

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Prowadzi kwerendy, czytając – o, darze języków! – po polsku, czesku, słowacku, niemiecku, francusku, po rosyjsku i w jidysz, a o tym, czego się dowiedziała, pisze i wykłada w Yale.

Powołana w 2005 roku przez ministrów kultury Niemiec, Polski, Węgier i Słowacji Sieć nie dorobiła się jeszcze papierowego periodyku: wystąpienia uczestników praskiego sympozjum zostały sfilmowane i umieszczone na portalu YouTube. To dobrze i źle: wzrokowcy, jak wyżej podpisany, cierpią, nie mogąc przeczytać tekstu w całości, pokrywają kolejne kartki chaotycznymi notatkami, cofają po wielekroć nagranie i wściekają się na „zamrożoną" klatkę: no tak, operator internetu znów się nie popisał.

Ale są i plusy: Marci Shore przemawia z ekspresją, na pograniczu emfazy. To nie setne wystąpienie na konferencji, podczas którego stoi powietrze, klekocą blaty i krzesła, a nas ratuje przed zaśnięciem tylko pisanie esemesów. Wielość perspektyw oszałamia, prelegentka wiąże w jeden całun Marksa i Freuda, Nietzschego i Patočkę, nawiązania do amerykańskich powieści młodzieżowych i „Trzech kumpli", ale to nie erudycja zniewala, lecz emocje: wystąpienie Marci Shore to wielka mowa o Europie Środkowej i totalizmie, wygłaszana z żarem i z żalem. Jedną z opcji YouTube jest przywoływanie w pasku po prawej stronie głównego ekranu oglądanych ostatnio filmów – ale nie trzeba jej było, żebym patrząc na praskie kadry, widział zarazem ujęcia z „Annie Hall": może tylko intelektualiści ze Wschodniego Wybrzeża potrafią tak wyczuwać i tropić niesprawiedliwość.

To nie była łatwa mowa: było to, wygłoszone w ćwierć wieku po aksamitnej rewolucji, pożegnanie z wiarą, że poznanie przeszłości przyniesie nam ulgę, że uporządkuje świat, dzieląc go na złych i sprawiedliwych. To nie była „pochwała historii", jaką mógłby wygłosić Marc Bloch czy Henryk Samsonowicz. W porę padł cytat z Nietzschego: tak, świadomość przeszłości czyni nas nieszczęśliwymi. Kiedy Marci Shore wypowiadała dramatycznym tonem jedną z konkluzji – „There is not safe place", nigdy i nigdzie nie znajdzie się miejsce, z którego można będzie z poznaniem i spokojem patrzeć w przeszłość! – przyszło mi do głowy, że przydałaby się w tym miejscu fraza z Barańczaka: tego rozedrganego, KOR-owskiego, autora „Tryptyku z betonu, zmęczenia i śniegu"

Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?

Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?

Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy

w świecie

czuł się jak u siebie w domu?

Dlaczego zatem godziłem się i nie godziłem zarazem, podchodziłem i odchodziłem od biurka, trzaskałem pokrywą laptopa? Do zawieszania się filmów zdążyłem się już przyzwyczaić, czekać trzeba i na „Różę", i na „Świnkę Peppę", nie w tym rzecz.

Rzecz – myślę – w tym, że jestem świadom, jak łatwo konstatacja, że ostateczne poznanie przeszłości jest w ziemskiej perspektywie niemożliwe, że losy ludzkie bywają nieprawdopodobnie złożone i że ostateczny, sprawiedliwy i miłosierny osąd naszych uczynków możliwy będzie dopiero w Dniu Sądu, przedtem zaś nie należy pochopnie sięgać po togę sędziego, prowadzić może do świata migotliwej, absolutnej niejednoznaczności. Tak boleśnie wiele razy doświadczyliśmy tego w ciągu ostatniego ćwierćwiecza! „Wszyscy byliśmy umoczeni". „Nie ma jednej prawdy". „Dokumenty są sfingowane". Młodzi intelektualiści z żarem wygłaszali pochwały Baudrillarda i Rorty'ego, na wszelkie sposoby podkreślali ułudę i niepochwytność jakiejkolwiek prawdy – archiwalnej, faktycznej czy psychologicznej. Nad nimi pochylały się z uśmiechem pobrużdżone twarze mądrych, emerytowanych generałów bezpieki, którzy zawsze wiedzieli, który koniec pałki służy do trzymania, a który do bicia – i radowali się z rozkwitu środkowoeuropejskiej szkoły postmodernizmu.

W takim ustawieniu racji, w którym – jak mówi Shore – „tęsknocie za moralną czystością, za przejrzystością podziałów" przeciwstawiana jest świadomość złożoności ludzkich motywacji, dostrzegam jakąś erystyczną przebiegłość. A przecież można zaproponować inne rozdanie: takie, w którym siłami przeciwnymi woli poznania przeszłości – z całą świadomością złożoności tej materii! –  pozostają, jak zawsze, ignorancja i fałsz. Od tego się zaczęło – u Herodota i u autorów Ksiąg Królewskich – poznawanie Historii. Czy nie mogłoby tak zostać?

W konkluzji swojego przemówienia Marci Shore przywołuje bardzo ważnego dla niej Jana Patočkę, rzecznika Karty '77 i ofiarę czeskiej bezpieki – oraz jego apel o „solidaritu otřesených", solidarność ludzi zranionych totalizmem, świadomych nacisków i pokus systemu. Jak bardzo jej nam potrzeba! Dlaczego jednak ta solidarność miałaby być antytezą dociekania prawdy o systemie? Czeski historyk Petr Blažek, który od lat bada życie Patočki, niedawno odkrył, że wśród osaczających filozofa donosicieli znalazł się nawet jego spowiednik, ks. František Jedlička. Trudno o większą intymność relacji międzyludzkich, o bardziej dramatyczny splot. Czy powinniśmy przemilczeć tę prawdę w imię „pochwały niejednoznaczności" czy raczej, nie spiesząc się z osądem, przywołać ją, by pełniej dostrzec nędzę komunizmu i tragiczną samotność filozofa?

Pełna wersja wystąpienia prof. Marci Shore:

Prowadzi kwerendy, czytając – o, darze języków! – po polsku, czesku, słowacku, niemiecku, francusku, po rosyjsku i w jidysz, a o tym, czego się dowiedziała, pisze i wykłada w Yale.

Powołana w 2005 roku przez ministrów kultury Niemiec, Polski, Węgier i Słowacji Sieć nie dorobiła się jeszcze papierowego periodyku: wystąpienia uczestników praskiego sympozjum zostały sfilmowane i umieszczone na portalu YouTube. To dobrze i źle: wzrokowcy, jak wyżej podpisany, cierpią, nie mogąc przeczytać tekstu w całości, pokrywają kolejne kartki chaotycznymi notatkami, cofają po wielekroć nagranie i wściekają się na „zamrożoną" klatkę: no tak, operator internetu znów się nie popisał.

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą