Kaniowskie wywczasy Stanisława Augusta

Spotkanie ostatniego króla Rzeczypospolitej z byłą kochanką i protektorką Katarzyną II podczas jej podróży na Krym w roku 1787 przez lata wydawało się sentymentalnym epizodem w złym guście. Dziś znów dociera do nas dramatyzm tamtej sytuacji.

Publikacja: 20.06.2014 22:19

„Termopile polskie” w Teatrze Polskim we Wrocławiu: dresiarski król, dresiarski kraj

„Termopile polskie” w Teatrze Polskim we Wrocławiu: dresiarski król, dresiarski kraj

Foto: Agencja Gazeta

Red

„Trzydzieści trzy odebrał wiadomość od 57, że 130 i 20 mieli z sobą rozmowę bardzo dla 33 korzystną. 20 poczęła od tego, iż rada była, że go widziała. 130 cieszył się, że 33 poznał; chwalił jego przymioty i uprzejmość".

Nie jest to korespondencja szpiega z centralą. Tak pisze siostrzenica króla do matki. 33 to ostatni władca Rzeczypospolitej, Stanisław August Poniatowski, numer 20 ukrywa władającą Rosją Katarzynę II, 130 to cesarz Austrii Józef II, a 57 Chersoń, założony przez Katarzynę port nad Morzem Czarnym między Odessą a świeżo opanowanym przez Rosję Krymem.

W 1786 r. król okrojonej w 1772 r. podczas I rozbioru Rzeczypospolitej dowiedział się, że Katarzyna II zamierza się udać w objazd zdobytych ziem. Chodziło o Krym, skąd wypędzono chana Szachin Gireja, „uwalniając", czyli podporządkowując Rosji, podległy Turcji Chanat Krymski i zmuszając chana do abdykacji. Tamta Rosja, tak jak ta Putina, dbała o wizerunek mocarstwa pokojowego chroniącego wolności wszędzie, gdzie się da, tylko nie u siebie, i biorącego tylko to, co jej dają. Jej władczyni była też gwarantem zachowania wolności w Polsce i dokładała starań, by rozbiory zostały dokonane nie tylko za zgodą polskiego Sejmu, ale wręcz na jego życzenie!

Stąd, choć przygotowania do wojny szły pełną parą, pytany przez króla: „Będzież ta wojna z Turkami?", ambasador rosyjski Stackelberg miał powiedzieć: „My jej nie zaczniem, ale ci ichmość Turcy tak są rozjuszeni, że być może, iż oni pokażą się agresorami".

Do spotkania carycy z królem miało dojść w Kaniowie w pobliżu Kijowa, znanym z poematu Seweryna Goszczyńskiego „Zamek kaniowski". Dla polskiego króla rządzącego państwem, któremu groziła zagłada, spotkanie to mogło być ostatnią szansą ratowania kraju przez ustrojowe wzmocnienie władzy, zwiększenie liczby wojska, ułatwienia celne dla polskiego handlu na Morzu Czarnym czy nabytki terytorialne, które miały dać Rzeczypospolitej dostęp do tego morza rekompensujący ograniczany przez Prusy dostęp do Bałtyku. Stąd pomysł sojuszu antytureckiego.

Przygotowaniom do wojny z Turcją miało być także poświęcone spotkanie w Chersoniu Katarzyny z Józefem II, z którym miał się też spotkać polski król.

Caryca i król

W 1781 r. Katarzyna II dokonała bilansu swych rządów, wyliczając powstałe gubernie, zbudowane miasta, zawarte traktaty, odniesione zwycięstwa oraz m.in. dekrety wydane „dla wspomożenia ludu". Jej biograf, Władysław A. Serczyk, komentuje: „Wiele z nowych guberni ustanowiono na ziemiach cieszących się dotąd sporą samodzielnością, wśród traktatów znajdziemy także traktat rozbiorowy (...), wśród sukcesów wojennych – krwawą rozprawę z chłopskim powstaniem Pugaczowa, wreszcie wśród dekretów – ukazy o likwidacji autonomii Zaporoża i kozaków dońskich. Tych, które »wspomagały« lud, można było szukać ze świecą".

Nawet ci, którzy wychwalali carycę jako Semiramidę Północy, jak Wolter czy Diderot (to wówczas w otoczeniu panujących pojawiają się owi „pożyteczni idioci", tak popularni w czasach sowieckich), odwrócili się od niej po śmierci, do czego zapewne przyczyniła się także zagłada Polski. „Kim była więc naprawdę urodzona w Szczecinie Zofia Anhalt-Zerbst, z woli losu Katarzyna II Aleksiejewna, imperatorowa Wszechrosji? – pyta autor biografii. – Demonem zła, natchnieniem filozofów czy też władczynią, na którą czekała Rosja przez lat kilkadziesiąt?".

Niektórzy uważają, że Stanisław August Poniatowski, który przy pomocy Rosji zamierzał reformować kraj, był człowiekiem naiwnym, bo jak wytłumaczyć żywioną przez niego być może całe życie miłość do owego demona z Petersburga i jego nadzieje na mariaż z władczynią Rosji.

Poniatowski, sądząc, że jego prywatne relacje z imperatorową korzystnie przełożą się na stosunki Polski z Rosją, był w błędzie. W liście do króla Prus caryca tak uzasadniała udzielone mu poparcie:

„Proponuję Waszej Wysokości takiego z Piastów, który będzie bardziej niż inni nam zobowiązany za to, co dla niego zrobimy. (...) Ze wszystkich pretendentów do korony on ma najmniejsze możliwości jej otrzymania...".

O dwulicowości byłej kochanki świadczą jej listy pisane po wyborze Stanisława Augusta. „Gratuluję Panu króla, którego wybraliśmy" – pisała do Panina, ministra spraw zagranicznych Rosji. A do pani de Geoffrin: „Gratuluję Pani wywyższenia Jej syna (tak Geoffrin nazywała Poniatowskiego). Nie wiem, w jaki sposób został królem, ale z pewnością taka była wola Opatrzności".

Miłosna inicjatywa także wyszła od Katarzyny. Wpadł jej w oko przystojny i inteligentny Polak. Był grudzień 1755 r. Stanisław Antoni (imię August przybrał po koronacji) miał 22 lata, ona, 3 lata starsza, wywarła na nim ogromne wrażenie:

„Przy włosach czarnych płeć miała olśniewającej białości, rumieńce żywe, oczy wielkie, niebieskie, wypukłe i wyrazu pełne, rzęsy czarne i długie nadzwyczaj, nos grecki i usta, co zdawały się o pocałunek wołać, ręce i ramiona piękne, kibić wysmukłą, słusznego raczej była wzrostu, głos miała przyjemny, śmiech zaś równie radosny jak i humor, co pozwalał jej z największą łatwością przejść od (...) najbardziej płochych zabaw do odszyfrowywania dyplomatycznych depesz (...).

Taką była moja kochanka, która panią moich losów się stała – powierzyłem jej całe swoje życie...".

Czy był bezwolnym narzędziem w jej rękach? Poświęcił temu książkę Andrzej Zahorski, sam mający wysokie mniemanie o królu („Spór o Stanisława Augusta"). Warto do niej odesłać tych, którzy chcą wiedzieć, jak kolejne epoki oceniały króla.

Piękna karczmarka

W pocztowym domu w Górze (Kalwarii – J.S.) sławna była w owe czasy z piękności swej gosposia, o której znać uprzedzono N. Pana, gdyż przez ciekawość zaszedł na stancją, a gdy jejmość zaprosiła na kawę, przyjął ją wdzięcznie i na dalszą się podróż zasilił" – napisał w pierwszym z listów towarzyszący królowi Kazimierz Konstanty Plater.

Także „Gazeta Warszawska" przynosiła opisy podróży oparte zapewne na zapiskach towarzyszącego królowi biskupa Adama Naruszewicza. Ten poeta i historyk był też autorem „Dyariusza..." wydanego już pod koniec 1787 r. Relacja Naruszewicza przynosi jednak oficjalny jej obraz, inaczej niż zapiski Platera czy listy towarzyszącej królowi siostrzenicy, Urszuli Mniszchowej, córki jego siostry Ludwiki Marii Zamoyskiej. Pisał też sam król.

Wyjechano 23 lutego „o trzy kwadranse na dziesiątą". O trzeciej po południu podróżni dotarli do Warki. Tu skorzystali z noclegu u dzierżawcy starostwa wareckiego, które było dożywociem matki Kazimierza Pułaskiego.

Następnego dnia wyruszono o 6.30, by przeprawić się przez Pilicę mostem „naprędce we dwa dni pobudowanym". Nie obyło się bez nieprzyjemnej przygody, ktoś poprowadził króla po lodzie, lód się załamał i król wpadł do wody. Wprawdzie zdołał się przebrać, ale nie miał butów, bo rzeczy pojechały przodem.

Król wiele razy szedł piechotą, droga była trudna, zima trzymała mocno (widziano zamarzniętych ludzi!). Monarcha był serdecznie witany: przez szlachtę, mieszczan, cechy, gminy żydowskie, budowano bramy tryumfalne, trafiło mu się widzieć żydowskie wesele „z cymbałami, skrzypcami, basetlami, śpiewem, bębenkami i sztukami, jakie kuglarze wyprawiali". Nocowano w dworach i pałacach, ale też w ratuszach, karczmach i domach pocztowych.

Po drodze król odwiedzał szkoły, kościoły, cerkwie, manufaktury, oglądał przedstawienia, dawał prezenty i ordery, przyjmował gości dołączających do jego ekipy lub odwiedzających go, jak książę taurydzki (od Tauryki, czyli Krymu) Grigorij Potiomkin, który 20 marca spotkał się z królem w Chwastowie (Fastów). Wiemy, jak wyglądała ta rozmowa. Ale warto ją zacytować w wersji literackiej z dramatu „Termopile polskie" Tadeusza Micińskiego, którego pierwszy akt rozgrywa się w Kaniowie.

Schadzka po latach

Oto na słowa króla: „Przyjacielu!", odpowiedział książę: „Nie, zaledwo Wasz – poddany: wszakże przyjął mnie Sejm do grona obywateli Rzeczypospolitej Polskiej. Ród mój z Polaków. Ba, kiedyś za krwawe wysługi przeciw Moskwie nadał nam dobra pod Smoleńskiem król Batory...". Dalej następuje namowa do wspólnej akcji przeciw Turcji: „Najjaśniejsza Imperatorowa pełna jest wielkiej myśli o wypędzeniu Turków z Europy. Polska nam dopomoże, a my Polsce". Potiomkin kupił wiele tysięcy hektarów gruntów w Polsce i ponoć uważał się za polskiego ziemianina. Ba, zwrócił się do króla na piśmie po polsku o zezwolenie na założenie miasteczka Nowy Stanisławów w nabytych dobrach. I taką zgodę uzyskał.

Plater wspomina, że w tym samym Chwastowie „ów sławny Szain Gueray Han Tatarów Krymskich, który się Rossji ze swoim krajem poddał (...) powracający do kraju przez dziesięć dni tu wypoczywał w assystencji dwóch kanclerzów, dwóch marszałków dworu swego, do trzechset ludzi tatarskiego rodu jemu usługujących – i osiemdziesięciu Rossjan z półkownikiem, który go konwojował". „Dziwne losy ludzi i krajów po Szain Guerayu – Stanisław August w Chwastowie" – wyrwało się (proroczo) Platerowi.

Podróż króla miała wszelkie cechy autentyczności. Jak komentował w swych pamiętnikach Julian Ursyn Niemcewicz: „Król z wielką uprzejmością przez obywateli był przyjmowanym. (...) Przez uprzejmość i słodycz swoją lubianym był dosyć, i nie dziw! Miło było Polakowi mieć króla ziomka, rozmawiać z nim ojczystym językiem".

Inaczej wyglądała podróż jego byłej kochanki. Oddajmy głos Niemcewiczowi: „Nigdy podobno pochlebcy nie oszukiwali bezczelniej monarchów swoich, jak w tej sławnej podróży oszukiwał Potemkin (...). Jak w wielkiej operze ustawicznie wystawiał on wśród bezludnych stepów opodal malowane na tarcicach wizerunki nowo zbudowanych miast i włości, a spędzeni z dalekich stron włościanie kręcili się w pośród nich. Przypędzone zkądinąd trzody pasły się po szerokich błoniach, a na widok ten carowa składała dzięki za jego błogosławione rządy". Wtedy właśnie pojawił się termin „wsie potiomkinowskie".

Zanim jednak Katarzyna II przesiadła się na statek, podróżowała pojazdem, o którym Niemcewicz pisze, że był to „raczej dom na kołach, w nim gabinet i salon na ośm osób, stolik do grania, mała bibljoteka, kredens i wszystkie wygody". Na trasie przejazdu budowano dla niej domy, w tychże w sypialni carowej miało znajdować się zwierciadło, które podnosiło się w górę, odsłaniając „drugie łoże stykajace się z pierwszem". Było to łoże kochanka – Mamonowa.

Lokum króla w Kaniowie także zostało przygotowane wcześniej. Jakub Kubicki (ten od Arkad Kubickiego w Warszawie) zbudował w dwa miesiące pałac. Z drewna, ale „wielce wygodny". Wzniósł także kilkanaście mniejszych domów dla dworu i gości, a ponadto wieżę mającą służyć do iluminacji na cześć carycy.

Król przybył do Kaniowa 24 marca. Niepokoił się o wynik spotkania. Prawie miesiąc przed podróżą pisał do swego posła w Petersburgu: „Czyli też na koniec jedynie moja tam bytność dla tego tylko jest żądaną, aby zapisać w historyi można jeszcze jednego króla więcej, który oczami swemi oglądać pojechał i uwielbiać ogromność Katarzyny II".

W Kaniowie, gdzie przez sześć tygodni czekano na pojawienie się carycy, niepokój sięgał zenitu. 4 maja tuż przed spotkaniem król nie krył obaw: „Przybliża się godzina krytyczna. Gotuję się na nią ledwie nie jak na spowiedź. Boga proszę o rozum i szczęście". Do spotkania doszło w niedzielę 6 maja, dzień po imieninach carycy obchodzonych w Kijowie – nie, jak liczył Stanisław, w Kaniowie.

„Gazeta Warszawska" opisywała przybycie imperatorowej. W niedzielne przedpołudnie, około godziny 11 na środku Dniepru zakotwiczyła jej flotylla licząca kilkadziesiąt jednostek, a pośród nich siedem galer przeznaczonych dla monarchini i dostojników. Powitano ją 101 salwami z dział, z jej okrętu „Dniepr" odpowiedziało dziewięć salw, a na polski brzeg przypłynęli książęta Bezborodko i Barjatyński, „zapraszając króla i jego assystencją na obiad do cesarzowej".

Według Platera „w przedpokoju imperatorowej JM. zebrani panowie rossyjscy (...) powitali N. Pana, który wprost udał się do gabinetu cesarzowej, a z nią potem w chwilę wyszedłszy razem na przedpokój złączył się z towarzystwem". Gdy zbliżała się pora obiadu, „podała cesarzowa rękę królowi, aby ją prowadził", i popłynęli na Desnę, gdzie „w środku stołu (...) usiadła cesarzowa i król po prawej ręce". Imperatorowa wypiła zdrowie gościa, po czym (niepijący) król zdrowie cesarzowej. Po obiedzie król odpoczywał na galerze Boh. Odwiedził go tam faworyt Katarzyny Mamonow, z orderem św. Andrzeja z gwiazdą „bogato brylantami obsypaną, którą zaraz wdział N. Pan na siebie".

Między czwartą a piątą po południu król popłynął na Dniepr, gdzie z Katarzyną trzymał do chrztu dziecko hrabiostwa Tarnowskich. Potem grano w wista, a „cesarzowa JM. cały wieczór wraz z królem na rozmowie i przypatrywaniu się grze spędziła". Według „Gazety Warszawskiej" monarchowie konwersowali dwie godziny. Wiadomo, że król ponowił propozycję sojuszu przeciwko Turcji w zamian za zgodę na reformy wewnętrzne. Niemcewicz pisze, że chodzić mogło o „pozwolenie na usunięcie z konstytucji narzuconej przez nią liberum veto i innych szkodliwych zasad, tudzież na powiększenie wojska".

Co odpowiedziała caryca królowi? Według Niemcewicza: „Pewnem, że tylko grzeczne, lecz niewiele znaczące, obojętne odpowiedzie otrzymał". Swój stosunek do niego wyraziła nie wprost, odmawiając, na co tak król liczył, przyjazdu do Kaniowa.

Plater nie był świadkiem rozmowy w cztery oczy. „Co było między monarchami sekretnie mówionem, to lubo niejednego z czytelników pobudza ciekawość, dogodzić jednak jej nie jest w mojej możności. Zamiast tego jednak winienem przydać, czego wszyscy przez cały dzień obecności naszej na flocie byliśmy świadkami, że z miłą dla obojga monarchów satysfakcją ta widzenia się przeszła epoka, która przypomniała dawną znajomość przed laty blizko trzydziestą, gdy oboje pewnemi być nie mogli, że narodom rozkazywać będą".

Więcej przynoszą inne relacje. Katarzyna miała wyznać siostrzenicy króla, że „niepodobna w pierwszym momencie nie być zaambarasowanym". Według Niemcewicza miała powiedzieć: „Jak się król polski odmienił!". A po chwili: „Pewna jestem, że i on toż samo myśli o mnie". Widzieli się ostatnio w 1758 r. Stanisław August był podobno nadal przystojnym mężczyzną, co do Katarzyny, choć o jej atrakcyjności świadczyła kolejka pretendentów do łoża, to trudno przypuszczać, że akurat jej uroda najbardziej ich pociągała.

„Król Polski – pisała Katarzyna spędził wczoraj dziewięć godzin na moim pokładzie, jedliśmy razem obiad; minęło prawie 30 lat, od kiedy go widziałam; może Pan osądzić, czyśmy dostrzegli w sobie zmiany". Choć w jakiś czas później (wg relacji Mniszchowej): „20 (Imperatorowa) w poufnem swem kółku, powiadała im, że znajdowała, iż 33 (Król) nic nie utracił swej przyjemności i wdzięków umysłu jakie miał dawniej". Uroku króla obawiał się chyba Mamonow, aktualny faworyt Katarzyny, skoro podczas rozmowy monarchów w cztery oczy wchodził do gabinetu i przerywał to tête-à-tête byłych kochanków.

Wieczorem zapalono na cześć Katarzyny iluminację. Była to piramida „od wierzchu do dołu okryta (...) niby małemi wulkanami ziejącymi ogień i lawę", a także fajerwerk „z bukietu ognistego z kilku tysięcy rac". Oglądała ją z galery. Plater nie krył zawodu. Tym bardziej że cesarzowa odpłynęła z Kaniowa, mimo imienin Stanisława przypadających 8 maja.

Perły, pensje i gwarancje

Polski monarcha starał się znaleźć dobre strony tego, co się zdarzyło, pisząc, że „Bogu dziękować należy – i że mamy racyją być wesołemi i że moja podróż nie była daremną".

Zadowolony mógł być Adam Naruszewicz, którego „Tauryka, czyli wiadomości starożytnych i późniejszych o stanie i mieszkańcach Krymu do naszych czasów", tak urzekła carycę, że otrzymał „krzyż szafirowy brylantami ozdobiony przewybornej roboty na łańcuchu złotym i pierścień garniturowy z krzyżem" oraz „krzyż z pereł Rossyjskich bardzo ładnie zrobiony", a także dożywotnią pensję w wysokości 500, podniesioną wkrótce do 1500 rubli (zrezygnował z niej w czasie Sejmu Wielkiego!).

9 maja król spotkał się z Józefem II. Cesarz obiecał, że w żadnym więcej rozbiorze Polski uczestniczyć nie będzie. Król po tym spotkaniu był w jak najlepszym humorze, a za jego przykładem „wszyscy się bardzo rozweselili i po staropolsku vivatować poczęto, a kielichy krążące gęsto niemal wszystkich podochociły". Ba, Plater przyznaje, że tego wieczoru „nie bardzo przytomny do mieszkania wrócił".

22 lipca 1787 r. król wrócił do Warszawy. Efekt jego wysiłku podsumował złośliwie jeden z uczestników spotkania w Kaniowie Karol de Ligne: „Król Polski zmarnował trzy miesiące, wydał trzy miliony, żeby widzieć imperatorową trzy godziny i pokazać jej przez trzy minuty ognie sztuczne". Wkrótce potem zaczęła się wojna Rosji i Austrii z Turcją. Bez udziału Polski.

„Najjaśniejsza Pani, zbudź się w swej olbrzymiej energii i w ambicji, którym równych świat nie znał. Oto ja, wierny Twój sługa – dzięki reformom wojennym utworzyłem potężną armię, która nie nosi pruskich peruk i ma rosyjskiego ducha, jakiego nie było nigdy. Hasłem jego: Wpieriod! My atakujemy, Europa drży i cofa się wstecz. Armia 150 tysięcy czeka w Krymie. Drugie tyle zebranych wita Cię po drodze. Musimy rosnąć – bo prawem Natury: kto nie może rosnąć – musi się umniejszać" – tak kniaź Potiomkin w „Termopilach polskich" wzywał do działania Katarzynę.

* * *

Kiedy w 1994 r. Teatr Polski w Warszawie wystawił sztukę Józefa Hena „Popołudnie kochanków", przedstawiającą spotkanie w Kaniowie, rzecz wydała się ramotą, a historia ówczesnych podbojów Rosji, jak i podbojów miłosnych byłych kochanków pachniała molami.

Jednak minione wraca. Oto w Teatrze Polskim we Wrocławiu odbyła się premiera napisanego przed wiekiem dramatu Tadeusza Micińskiego „Termopile polskie". Sztuka ta, sięgająca do tego samego zdarzenia, symbolicznie zamyka drogę, jaką przeszliśmy w ciągu ostatnich 20 lat. Minął optymizm tworzenia nowego ładu po obaleniu imperium sowieckiego, skończyły się popołudnia kochanków, a Kaniów znów zaczął przypominać Termopile.

Autor jest dziennikarzem, pisarzem, filmowcem dokumentalistą

„Trzydzieści trzy odebrał wiadomość od 57, że 130 i 20 mieli z sobą rozmowę bardzo dla 33 korzystną. 20 poczęła od tego, iż rada była, że go widziała. 130 cieszył się, że 33 poznał; chwalił jego przymioty i uprzejmość".

Nie jest to korespondencja szpiega z centralą. Tak pisze siostrzenica króla do matki. 33 to ostatni władca Rzeczypospolitej, Stanisław August Poniatowski, numer 20 ukrywa władającą Rosją Katarzynę II, 130 to cesarz Austrii Józef II, a 57 Chersoń, założony przez Katarzynę port nad Morzem Czarnym między Odessą a świeżo opanowanym przez Rosję Krymem.

W 1786 r. król okrojonej w 1772 r. podczas I rozbioru Rzeczypospolitej dowiedział się, że Katarzyna II zamierza się udać w objazd zdobytych ziem. Chodziło o Krym, skąd wypędzono chana Szachin Gireja, „uwalniając", czyli podporządkowując Rosji, podległy Turcji Chanat Krymski i zmuszając chana do abdykacji. Tamta Rosja, tak jak ta Putina, dbała o wizerunek mocarstwa pokojowego chroniącego wolności wszędzie, gdzie się da, tylko nie u siebie, i biorącego tylko to, co jej dają. Jej władczyni była też gwarantem zachowania wolności w Polsce i dokładała starań, by rozbiory zostały dokonane nie tylko za zgodą polskiego Sejmu, ale wręcz na jego życzenie!

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy