A ponieważ ten układ cuchnie, tym większą przyjemnością jest lektura prozy Marcosa, niezwykłej, poetyckiej, brutalnej i nasyconej erotyzmem opowieści z kraju rządzonego przez reżim Alfreda Stroessnera. Dyktator rządził długo (1954–1989), więc nie dziwimy się, że losy bohaterów są tak mocno splecione z działaniami władzy.
„Lecz nagle ktoś pisze ten wiersz i wszystko, rozumiesz, wszystko diabli biorą oprócz poety i czytelnika przy otwartym oknie, z gołą dupą, bez kredytu i żadnej karty pocztowej prócz nieba czerwonego jak przekrojony arbuz. Dlaczego trwa poezja? Może dlatego, że to jedyna bezpłatna rzecz, jaka nam pozostała". Pozostali nam także bohaterowie Marcosa: tytułowy Gunter, Paragwajczyk pochodzący z rodziny niemieckich osadników. Postać w zasadzie bezbarwna, Niemiec przeżuwający seler, nie on przyciąga uwagę. Koncentrujemy się raczej na jego żonie Elizie, Amerykance, kochającej Madryt Mulatce o wspaniałym biuście, ona zaś prowadzi nas do Toto Azuagi, przed laty wygnanego z Paragwaju i mieszkającego w Stanach Zjednoczonych wykładowcy literatury. Wydaje się, że to alter ego autora – Juan Manuel Marcos, prześladowany, więziony i torturowany przez reżim, musiał opuścić ojczyznę i przebywał na wygnaniu w Hiszpanii i Stanach, gdzie napisał „Zimę Guntera", powieść, która przyczyniła się do odrodzenia paragwajskiej prozy. Do kraju powrócił dopiero po upadku Stroessnera.