Przenosimy się w okolice Florencji. To tam posiadłość z pięknym romańskim kościółkiem Medyceusze podarowali kanonikom z bazyliki św. Wawrzyńca. Rekolekcje i produkcja terakoty – tak czas spędzali księża, aż w drugiej połowie XIX wieku posiadłość kupił polski emigrant. Dzieduszyccy, którzy do dziś są właścicielami Fattoria di Sammontana, potraktowali ją z początku jako miejsce wakacji, dopiero po latach ich potomkowie postawili na wino. Robią je organicznie i świetnie im to wychodzi.
Kompozytor piosenek lekkich, łatwych i przyjemnych może na nich zarobić miliony, ale i tak nie doczeka się uznania krytyków. Z winem jest podobnie, a niesłusznie, bo zaiste zrobić coś łatwego jest trudno. A żeby to jeszcze było lekkie, zwiewne, żywe i niezaprzeczalnie przyjemne? O, to już ciężka sprawa, a Dzieduszyckim się udało i czerwone, niemal różowe, Albarese 2019 znika z butelek w zdumiewającym tempie. Na jesienne tęsknoty za wakacjami w sam raz. Winiarsko Toskania i tak kojarzy się wszystkim z chianti. Te wina ze szczepu sangiovese kupić można co prawda w każdym supermarkecie, ale bardzo dobre, rześkie, soczyste, leciutko pieprzne Chianti 2018 od uznanego producenta za 59 zł to naprawdę świetna cena.
W języku garncarzy primo fuoco to pierwsze wypalanie gliny w produkcji terakoty. Zrodzone z najlepszych gron trebbiano Primo Fuoco Bianco 2019 fermentuje i dojrzewa w dużej amforze z terakoty właśnie. Daje wino o wspaniałych aromatach letnich toskańskich łąk i głębi smaków od pieczonych jabłek po orzechowe nuty. Znajomi, których częstowałem, chcieli pić tylko to i zanudzali mnie zachwytami. Może to i dobrze, że nie dałem im Primo Fuoco Rosso 2018 (cabernet sauvignon), po którym wciąż nie mogę się otrząsnąć. Tak pełnego, wyrazistego, bogatego w smaki czerwonych owoców i przypraw wina nie pije się co dzień. Cudo.