Według danych Ministerstwa Rozwoju i Technologii od 2013 co roku wzrastała liczba mieszkań na 1000 mieszkańców. W tym samym okresie z 43,5 do 53 proc. wzrosła liczba osób w wieku od 25 do 34 lat zamieszkujących wspólnie z rodzicami. Jak wytłumaczyć coraz większą liczbę mieszkań na 1000 mieszkańców i coraz mniejszą ich przystępność cenową?
Działania kolejnych rządów skupiają się na podaży – ułatwieniu budowy nowych lokali. Nie widać natomiast starań dążących do lepszego zbalansowania geograficznego popytu na mieszkania i poprawienia przez to ich przystępności cenowej. Prawie 12 proc. mieszkań w Polsce – 1,8 mln – to pustostany. Są one jednak często w innych miejscach niż aspirujący do własnego lokum obywatele. Na rynku nieruchomości ważne są zaś trzy rzeczy: lokalizacja, lokalizacja i jeszcze raz lokalizacja.
Czytaj więcej
Zdrowie, edukacja, bogactwo. Na jakiej podstawie oceniać te kategorie? Jakie statystyki są miarodajne? Czy jesteśmy zdrowsi niż Włosi? Czy doganiamy gospodarkę Niemiec szybciej niż Czechy? Czy jesteśmy bogatsi niż Grecy? Otóż takie dane istnieją, warto umieć je czytać, zwłaszcza że politycy lubią nimi manipulować.
Liczba chętnych na własne mieszkanie w stosunku do liczby lokali w danym miejscu zmieniła się znacznie w ostatniej dekadzie w zależności od regionu. Jedynie w czterech województwach w latach 2011–2021 zwiększyła się liczba mieszkańców. Reszta kraju się wyludniała – w 2023 r. w aż 270 z 314 powiatów spadła liczba mieszkańców! O cenie mieszkań decyduje zaś relatywnie niewielka – w porównaniu z ogólnym zasobem lokali – liczba transakcji. O wartości mieszkań np. w Warszawie nie decyduje milion dostępnych łącznie w stolicy, ale 2 tys. sprzedanych w danym miesiącu. Przyrost liczby warszawian o 10 proc. w latach 2011–2021, niezbalansowany proporcjonalnym przyrostem liczby mieszkań, skutkuje więc nieproporcjonalnie dużym wzrostem cen.