Michał Szułdrzyński: Beatyfikacja Ulmów i sianie nienawiści do obcych. Jak PiS zdołał to pogodzić?

Wyniesienie na ołtarze bohaterskiej rodziny z Markowej wcale nie oznacza, że podczas okupacji wszyscy Polacy nieśli pomoc Żydom.

Publikacja: 15.09.2023 17:00

Michał Szułdrzyński: Beatyfikacja Ulmów i sianie nienawiści do obcych. Jak PiS zdołał to pogodzić?

Foto: PAP/Darek Delmanowicz

Mało było tak pięknych wydarzeń dla historii Polski i Kościoła jak beatyfikacja rodziny Ulmów. Słysząc odczytane przez jego wysłannika słowa papieża Franciszka, miałem świadomość wyjątkowego momentu: „naszą władzą Apostolską zezwalamy, aby odtąd Czcigodni Słudzy Boży, Józef i Wiktoria Ulma, małżonkowie wraz z ich siedmiorgiem dzieci, wierni świeccy, męczennicy, którzy jako dobrzy Samarytanie, bez lęku złożyli ofiarę ze swojego życia ze względu na miłość do braci oraz przyjęli do swojego domu tych, którzy cierpieli prześladowanie, obdarzeni byli tytułem Błogosławionych”. Beatyfikowano całą rodzinę, Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, męczenników, którzy z pobudek religijnych ryzykowali życiem, by ratować bliźnich. Uznali Żydów za braci, choć w przedwojennej propagandzie w Polsce nie było to wcale oczywiste, a postawy kleru wobec Żydów nie zawsze były pozytywne.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Film „Raport Pileckiego” w trybach politycznej młockarni

Świętość to rzadkość. Podobnie jak postawa Ulmów wobec Żydów

Ulmowie mogą więc być dla nas pięknym wzorem, właśnie dlatego, że ich postawa była wyjątkowa. Choć Kościół zachęca wszystkich do świętości i uważa, że to droga, do której powołany jest każdy: mężczyzna, kobieta, duchowny i świecki, rodzic i dziecko, to jednak uznaje świętość za coś tak rzadkiego, że ogłasza świętymi i błogosławionymi z uroczystą pompą.

Niestety, słuchając tego dnia polityków prawicy, można było odnieść wrażenie, że wszyscy Polacy ratowali Żydów, a postawa Ulmów była powszechna. Świetnie ujął to cytowany przez Zbigniewa Nosowskiego kard. Kazimierz Nycz: to nie była beatyfikacja narodu polskiego. To była beatyfikacja jego bohaterskich przedstawicieli, a nie całej wspólnoty narodowej.

Niestety, słuchając tego dnia polityków prawicy, można było odnieść wrażenie, że wszyscy Polacy ratowali Żydów, a postawa Ulmów była powszechna.

Mamy tu więc niejako odwrotność awantury, która wybuchła po nowelizacji ustawy o IPN. Wtedy chciano prawnie zabronić przypisywania narodowi polskiemu zbrodni, które popełniali nazistowscy Niemcy, niekiedy z udziałem jakiejś liczby przedstawicieli polskiego narodu. W przypadku Ulmów chodzi o to, by ich świętość rozlać na cały naród. Użyć ich w polityce historycznej, w bieżących sporach, a nawet w kampanii wyborczej. Bo przecież – znów trafnie zauważył naczelny „Więzi” Zbigniew Nosowski – używanie przez prezydenta Andrzeja Dudę antyniemieckiej retoryki w przemówieniu po mszy beatyfikacyjnej było bezpośrednim włączeniem tych wydarzeń do kampanii wyborczej.

Do czego PiS potrzebna jest nienawiść do Niemców?

Z kolei jedynym komentarzem premiera Mateusza Morawieckiego na Twitterze do beatyfikacji Ulmów był wpis: „Jakim prawem Niemcy mordowali niewinne polskie dzieci”. Niemieckie media, a zarazem Donalda Tuska, atakował minister (o ironio!) kultury Piotr Gliński, powtarzając fake newsa, że żadne niemieckie media nie informowały o uroczystościach w Markowej.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Lokomotywą do Berlina, czyli odjazd według PiS

Bolesny był kontrast między doniosłością chwili a miałkością kampanii wyborczej. Tym bardziej że wykorzystanie beatyfikacji Ulmów do siania nienawiści wobec Niemców jest niezgodne z ich postawą miłosiernych Samarytan, którzy w „obcym” dostrzegli bliźniego. Nie ma też nic wspólnego z postawą chrześcijańskiego miłosierdzia. Jak przypomniał Nosowski, papieski delegat podkreślał, że odpowiedzią Ulmów na nienawiść była miłość. Politycy prawicy zbijają wyborczy kapitał na hodowaniu nienawiści do Niemców za to, co zrobili podczas wojny. A przecież uznanie rodziny z Markowej nie miało być prezentem Franciszka dla PiS na kampanię, ale rekolekcjami dla całego narodu. A nie wyłącznie kolejną akademią, która miała polepszyć nam nasze narodowe samopoczucie. Bo po ośmiu latach rządów PiS jeszcze więcej takich imprez ku pokrzepieniu serc już chyba nie potrzebujemy.

Mało było tak pięknych wydarzeń dla historii Polski i Kościoła jak beatyfikacja rodziny Ulmów. Słysząc odczytane przez jego wysłannika słowa papieża Franciszka, miałem świadomość wyjątkowego momentu: „naszą władzą Apostolską zezwalamy, aby odtąd Czcigodni Słudzy Boży, Józef i Wiktoria Ulma, małżonkowie wraz z ich siedmiorgiem dzieci, wierni świeccy, męczennicy, którzy jako dobrzy Samarytanie, bez lęku złożyli ofiarę ze swojego życia ze względu na miłość do braci oraz przyjęli do swojego domu tych, którzy cierpieli prześladowanie, obdarzeni byli tytułem Błogosławionych”. Beatyfikowano całą rodzinę, Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, męczenników, którzy z pobudek religijnych ryzykowali życiem, by ratować bliźnich. Uznali Żydów za braci, choć w przedwojennej propagandzie w Polsce nie było to wcale oczywiste, a postawy kleru wobec Żydów nie zawsze były pozytywne.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Kryminalna „Krucjata” zawędrowała z TVP do Netflixa. Miasto popsutych synów
Plus Minus
Emilka pierwsza rzuciła granat
Plus Minus
„Banel i Adama”: Świat daleki czy bliski
Plus Minus
Piotr Zaremba: Kamienica w opałach
Plus Minus
Marcin Święcicki: Leszku, zgódź się