Dwunastoletni Rysiek „niczego bardziej nie chciał, niż dostać się do kapeli Gawrońskiego, śpiewać, nauczyć się grać na akordeonie”. I tak jak inne dzieci w jego wieku kolekcjonują wycinki z piłkarzami i piosenkarkami, tak on zbiera pieśni pogrzebowe. Niby spisuje je dla babci Kazi, która śpiewa po wsi na czuwaniach przy zmarłych, ale z czasem nie przestaje się rozstawać z zeszytem. Aż popuchną w nim kartki od nieustannego wertowania. Będzie mu służył nie tylko za śpiewnik, ale też przypominał matkę, która umiera już w pierwszym rozdziale „Wniebogłosu”.