Charles Sterling zorganizował w 1952 roku w paryskim Musée de l’Orangerie wielką wystawę poświęconą martwej naturze – od starożytności do XX wieku. Była to ostateczna rehabilitacja gatunku uważanego przez wieki za pośredni, mniej wartościowy. Twórca tej ekspozycji był niepospolitą postacią. Urodził się w 1901 roku w Warszawie, w rodzinie zasymilowanych Żydów. Uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Potem ukończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Miał być adwokatem, jednak w 1925 wyjechał do Niemiec. Następnie trafił do Wielkiej Brytanii, by ostatecznie osiąść we Francji. Tam też skończył historię sztuki i na lata związał się z Luwrem. Umarł w 1991 r. w Paryżu.
Dziś nie zauważamy, jak mocno Charles Sterling zmienił obowiązujący do dziś kanon historii sztuki, to, co obecnie uważamy za ważne, co jest podziwiane i przykuwające uwagę publiczności. To on odkrył Georges’a de la Toura, dziś uznawanego za jednego z najbardziej fascynujących malarzy doby nowożytnej, ale też rozpropagował francuskich twórców XV wieku. Ogromne znaczenie miała wreszcie wystawa martwej natury. Wpisywała się ona w zmiany zachodzące od ponad wieku w sztuce. Manet, impresjoniści i ich następcy przede wszystkim zwrócili uwagę na pejzaż czy malarstwo rodzajowe. Przyglądali się temu, co ich otaczało. Odrzucili zaś to, co przez stulecia było najwyżej cenione oraz było źródłem prestiżu w sztuce: malarstwo religijne, mitologiczne i historyczne.
Pod wpływem Maneta, Cézanne’a, Gauguina i van Gogha zmieniły się gusta publiczności, ale i polityka muzeów. Nowatorów z II połowy XIX i początku XX w. uznano za artystyczny mainstream, twórczość akademików zaś zaczęto spychać do magazynów. Spektakularnym przykładem było zamknięcie w 1937 r. paryskiego Musée du Luxembourg, zwanego przez dekady przedsionkiem Luwru – znalezienie się w jego zbiorach było marzeniem kolejnych pokoleń XIX-wiecznych artystów. Sztukę oficjalną powstającą w tamtym stuleciu, podziwianą i kolekcjonowaną, w znaczniej części uznano za archaiczną.
Przemiany w sztuce, jakie zaszły za sprawą Maneta i impresjonistów, dotyczyły także postrzegania martwej natury. To obrazy Paula Cézanne’a uznano za niedościgłe arcydzieła malarstwa. U niego „jabłka tracą całkowicie swój jadalny charakter, stają się naprawdę rzeczami, tak po prostu niezniszczalnymi w swej upartej egzystencji” – pisał z zachwytem Rainer Maria Rilke.
Martwe natury tworzyli Gauguin i van Gogh. Były bardzo ważne dla Henriego Matisse’a i dla kubistów z Georges’em Braques’em i Pablem Picassem na czele. Malowanie martwych natur stało się wreszcie bardzo ważnym elementem studiów artystycznych, także w Polsce.