Czy TikTok to chiński agent?

Robiąca światową karierę chińska aplikacja nie tylko skuteczniej od wielu innych uzależnia użytkowników, ale też zbiera ogrom danych na ich temat. Przybywa państw, których władze widzą w tym zagrożenie dla narodowego bezpieczeństwa. Zakaz wprowadziła także Komisja Europejska.

Aktualizacja: 24.04.2023 15:50 Publikacja: 06.01.2023 08:17

Czy TikTok to chiński agent?

Foto: AFP

Na początku grudnia 2022 r. skłóconych zazwyczaj demokratów i republikanów połączył wspólny projekt ustawy dotyczącej zablokowania TikToka w USA. Nowe prawo zaproponowane przez polityków obu partii nosi nazwę „Zapobieganie narodowemu zagrożeniu inwigilacją internetu, opresyjnej cenzurze oraz uczeniu algorytmicznemu przez Komunistyczną Partię Chin”, a w skrócie zwane jest anti-social KPCh. Zakłada, że nielegalne mają być „wszystkie transakcje z mediami społecznościowymi, pochodzącymi albo znajdującymi się pod kontrolą Rosji, Chin oraz innych państw budzących zastrzeżenia”. Przyjęcie ustawy będzie oznaczać zablokowanie usług świadczonych przez aplikację, możliwości kupowania w niej reklam oraz wykonywania mikropłatności. W ustawie budżetowej na 2023 r. znalazł się natomiast zapis o zakazie używania TikToka na wszystkich federalnych urządzeniach.

„TikTok jest jak narkotyk, który uzależnia Amerykanów. Pozwolenie na kontynuowanie jego działalności w naszym kraju byłoby jak pozwolenie ZSRR na wykupienie »New York Timesa« i »Washington Post« podczas zimnej wojny” – argumentował potrzebę przyjęcia prawa republikański kongresmen Mike Gallagher, współautor projektu ustawy. To kolejny krok w amerykańskich staraniach, by zminimalizować zagrożenie, jakim dla Waszyngtonu jest TikTok. Podobne kroki wobec coraz popularniejszej aplikacji podejmują inne kraje.

Lepka aplikacja

Czerwony miś z żelków staje na słabo oświetlonej scenie i zaczyna śpiewać głosem Adele. Po chwili kamera się oddala, ukazując setkę innych misiów śpiewających razem „Someone Like You”. Tak wyglądał 15-sekundowy filmik opublikowany na TikToku w grudniu 2018 r. Bardzo szybko obejrzały go miliony ludzi na całym świecie, a aplikacja stała się w krótkim czasie globalnym fenomenem.

Dzisiaj przeciętny Amerykanin spędza korzystając z niej 858 minut miesięcznie. W latach 2018–2021 czas ten wydłużył się o 67 proc. Dla porównania w przypadku Facebooka i YouTube’a tylko o 10 proc. Według badań Pew Research Center, jeden na sześciu amerykańskich nastolatków twierdzi, że używa TikTok „niemal ciągle”. Łącznie w Stanach Zjednoczonych do aplikacji zagląda ponad 130 mln ludzi. Na świecie liczba aktywnych użytkowników już dawno przekroczyła miliard i rośnie. Dużą część tej grupy stanowią osoby do 25. roku życia.

– Aplikacja została skonstruowana tak, aby odwoływać się do młodych użytkowników. Stąd jest zorientowana na nagrania – tłumaczy „Plusowi Minusowi” prof. Alan Woodward, specjalista ds. cyberbezpieczeństwa z brytyjskiego Uniwersytetu Surrey.

Czytaj więcej

Amerykański parlament zakazuje TikToka na rządowych urządzeniach

Początki TikToka różnią się od historii innych znanych aplikacji, których twórcy wymyślali je w garażu rodziców. TikTok „narodził” się na bazie już istniejącego programu Musical.ly, który uruchomiono w 2014 r. w Szanghaju. Umożliwiał publikowanie i oglądanie krótkich filmików. Do końca 2017 r. aplikacja miała ponad 200 mln użytkowników. W tym czasie chińska firma ByteDance, założona przez Zhang Yiminga, obecnie drugiego najbogatszego człowieka w Chinach, wypuściła na rynek Państwa Środka podobną platformę o nazwie Douyin, którą szybko zaczęło się posługiwać ponad 100 mln ludzi. Po tym sukcesie koncern postanowił rozszerzyć swoją działalność poza granice Chin. W tym celu w 2018 r. kupił Musical.ly, zmienił jego nazwę na TikTok i rozpoczął globalną ekspansję, oferując łatwe narzędzie do tworzenia efektów i filtrów w kilkusekundowych nagraniach wideo.

Swoją popularność aplikacja zawdzięcza przede wszystkim algorytmowi. – Jest bardzo skuteczny, jeśli chodzi o przyciąganie uwagi użytkowników. TikTok jest „lepką” aplikacją, która powoduje, że ludzie spędzają w niej więcej czasu niż w innych – mówi „Plusowi Minusowi” James A. Lewis, wicedyrektor programu ds. technologii w prestiżowym Center for Strategic and International Studies.

Główną „bronią” aplikacji jest tzw. For You Page (FYP). Algorytm odpowiada za to, co na stronie głównej widzi każdy użytkownik. Nawet jeśli ktoś nie obserwuje żadnego innego konta ani nie jest przez nikogo obserwowany, na dzień dobry ma dostęp do niekończącego się strumienia filmików. W odróżnieniu od Facebooka czy Twittera nawet użytkownik z zerowymi zasięgami od razu może uczestniczyć w życiu portalu.

Ponadto algorytm TikToka nie tylko uczy się na podstawie wyświetleń i kliknięć użytkownika, co ten chce oglądać, ale sam zaczyna mu podsyłać to, co jego zdaniem może mu się spodobać, a czego nigdy wcześniej sam nie wyszukiwał. W efekcie, jak pisze „Washington Post”, „to nie ty mówisz TikTokowi, co chcesz oglądać. To on to mówi tobie”.

Aplikacja sprawia również, że wideo każdego użytkownika może trafić na FYP przynajmniej jednej osoby. Wraz ze wzrostem liczby „polubień”, trafia ono na stronę główną coraz większej liczby osób. To oznacza, że każdy ma szansę na globalną rozpoznawalność.

Ten mechanizm świetnie obrazuje historia Shelby Reane. Pewnego razu pracownica pizzerii w stanie Idaho opublikowała 16-sekundowy klip, na którym gra w grę „Fortnite”. Zabawny filmik początkowo dotarł do 20 tys. użytkowników. Chwilę później było ich już dwa razy więcej, a po upływie dnia nagranie obejrzały 3 mln ludzi. Dzisiaj 25-latka w swoim apartamencie w Los Angeles zajmuje się wyłącznie nagrywaniem filmików i negocjowaniem umów z reklamodawcami.

Takie przypadki powodują, że wielu młodych ludzi postrzega TikToka jako szansę na zdobycie popularności i zrobienie kariery. Jak donosi „Washington Post”, nauczyciele coraz częściej narzekają, że uczniowie opuszczają lekcje, by nagrywać np. swoje tańce w łazience.

TikTok przyciąga również tym, że oferuje rodzaj niekończącej się gry. Za każdym obejrzanym i „polajkowanym” filmikiem może kryć się jeszcze lepszy, ciekawszy i zabawniejszy. Użytkownicy jednak nie wiedzą, kiedy to nastąpi, więc przeglądają dalej i dalej. Potrafi to do tego stopnia uzależnić, że Rosjanie, choć po inwazji na Ukrainę mają zablokowaną możliwość dodawania i oglądania nowych wideo, masowo wciąż przeglądają te stare.

Technologiczne luki

Na początku grudnia ub. r. dyrektor FBI, występując przed kongresową komisją bezpieczeństwa, stwierdził, że jest „poważnie zaniepokojony” działalnością TikToka w Stanach Zjednoczonych. Rozwijając tę myśl, Christopher Wray powiedział, że chodzi o „ryzyko tego, że chiński rząd może zbierać i wykorzystywać dane milionów użytkowników”.

– Istnieją powody, aby dokładniej zbadać kwestię poruszoną przez Wraya. Wiadomo, że w celach wywiadowczych władze w Pekinie wykorzystują technologię, by zdobywać np. informacje dotyczące lokalizacji. W ten sposób dowiadują się, kto pracuje w kluczowych sektorach amerykańskiej gospodarki albo ma powiązania z takimi ludźmi. Na pewno są w stanie znaleźć luki technologiczne w zabezpieczeniach, aby uzyskać dostęp do ważnych informacji – zauważa w rozmowie z „Plusem Minusem” dr Anton Dahbura, dyrektor departamentu bezpieczeństwa informacyjnego na Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa w Baltimore.

Eksperci zwracają uwagę, że TikTok zbiera o wiele więcej danych o użytkownikach niż niektóre z najbardziej popularnych aplikacji, np. WeChat albo YouTube. W opublikowanym w połowie 2022 r, raporcie amerykańsko-australijska firma Internet 2.0 zajmująca się cyberbezpieczeństwem ostrzega, że aplikacja jest „nadmiernie inwazyjna”. Analitycy odkryli także połączenie między TikTokiem a serwerem w Chinach. Oprogramowanie ma dostęp m.in. do listy kontaktów użytkownika, jego kalendarza oraz historii przeglądania. Ponadto może geolokalizować urządzenie, na którym jest zainstalowane. Ma również zbierać dane biometryczne, w tym cyfrowo zarejestrowany obraz twarzy oraz głos użytkownika. Aplikacja de facto wymusza na użytkowniku udzielenie dostępu do informacji, pytając o zgodę tak długo, aż zmęczony wyskakującymi komunikatami ją wyrazi.

– Dane, które mogliby wykorzystać Chińczycy, nie różnią się aż tak bardzo od tych, jakie zbiera np. Facebook. Ogromna różnica polega na tym, jaka motywacja stoi za ich kolekcjonowaniem – mówi prof. Woodward. Obawy ekspertów wzbudza wprowadzone w 2017 r. narodowe prawo wywiadowcze Chińskiej Republiki Ludowej, które nakazuje, by wszystkie firmy, organizacje oraz obywatele współpracowali i pomagali państwowym agencjom wywiadowczym. W rozmowie z telewizją CNBC prof. Jerome Cohen z Council on Foreign Relations podkreśla, że te przepisy zobowiązują chińskie koncerny do dzielenia się z władzą danymi, niezależnie od tego, z jakiego kraju one pochodzą. Ponadto w przypadku firm z Państwa Środka trudno mówić o niezależności względem Pekinu, skoro w większości z nich działają oficjalnie komórki Komunistycznej Partii Chin (KPCh). Chińska korespondentka „Wall Street Journal” Lingling Wei twierdzi, że KPCh wezwała przedsiębiorstwa, w tym właściciela TikToka ByteDance, do „otwarcia składowanych danych zebranych z mediów społecznościowych oraz działalności e-commerce”.

Odpowiadając na te wszystkie zarzuty, ByteDance podkreśla, że od 2019 r. firma nie otrzymała żadnej prośby o dostęp do danych ze strony władz w Pekinie. Co więcej, informacje dotyczące amerykańskich obywateli są przechowywane wyłącznie na serwerach znajdujących się w Stanach Zjednoczonych, a rzekomy chiński serwer, o którym w swoim raporcie mówi Internet 2.0, tak naprawdę znajduje się w Singapurze.

Te tłumaczenia nie przekonują jednak części państw, które zdecydowały się albo na zablokowanie platformy, albo na ograniczenie jej funkcjonowania. W 2020 r. Indie, powołując się na względy bezpieczeństwa, zakazały używania na swoim terytorium 59 chińskich aplikacji mobilnych, w tym TikToka, który miał w kraju ponad 120 mln użytkowników. New Delhi oskarżyło ByteDance o kradzież danych i ich wysyłanie na serwery poza Indiami.

Rok później irlandzki regulator rynku medialnego wszczął dochodzenie w sprawie przesyłania danych do Państwa Środka. W sierpniu 2022 r. brytyjski parlament zamknął swoje oficjalne konto na TikToku. Stało się to po tym, gdy grupa polityków Partii Konserwatywnej ostrzegła, że dane ponad 18 mln użytkowników na Wyspach były „stale transferowane do Chin”.

Na całkowite zablokowanie aplikacji na urządzeniach publicznych oraz tych wykorzystywanych przez urzędników zdecydował się Tajwan. Tajpej rozważa rozszerzenie tego zakazu na sektor prywatny. Debata nad tym, czy nie ograniczyć działalności TikToka trwa również w Australii.

Korzystania z aplikacji na telefonach służbowych zabroniły swoim pracownikom Komisja Europejska oraz Rada Unii Europejskiej. Podobną decyzję ma podjąć także Parlament Europejski. Thierry Breton, komisarz UE ds. rynku wewnętrznego i usług tłumaczy, że to względy bezpieczeństwa cybernetycznego w celu ochrony danych i personelu. 

W Stanach Zjednoczonych od 2020 r. toczą się rozmowy między ByteDance a Komitetem ds. Inwestycji Zagranicznych dotyczące kwestii bezpieczeństwa i zbierania danych. Od tego czasu chińską aplikację na rządowych urządzeniach zablokowało łącznie 19 stanów. W czerwcu 2022 r. Komisja Łączności wezwała Google’a oraz Apple’a do usunięcia TikToka ze swoich sklepów. Z kolei w grudniu pojawił się projekt wspomnianej już ustawy anti-social KPCh. W tym samym czasie Senat przegłosował prawo zabraniające pracownikom urzędów federalnych posługiwania się chińskim programem na rządowym sprzęcie. Na wdrożenie tych wymagań mają oni 60 dni. Idąc za ciosem i powołując się na „ryzyko związane z dużą liczbą problemów bezpieczeństwa”, Izba Reprezentantów zablokowała TikToka na swoich urządzeniach.

Przedstawiciele ByteDance wciąż powtarzają, że chińskie władze nie mają wpływu na działania firmy i podejmują wiele kroków, by udobruchać Waszyngton. Właściciele TikToka m.in. zawarli umowę z amerykańską firmą Oracle, zgodnie z którą dane obywateli USA mają być „przechowywane” w należącym do niej centrum. Oznacza to, że wrażliwe informacje nie podlegają chińskiemu prawu i nie powinny być transferowane poza Stany Zjednoczone.

Co więcej, koncern zapowiedział, że jest gotowy zatrudnić niezależnych audytorów, którzy będą kontrolowali te zabezpieczenia. Niedawne ustalenia dziennikarzy śledczych każą jednak zadać pytanie, na ile te kroki rzeczywiście chronią informacje o milionach użytkowników. W czerwcu portal BuzzFeed opublikował fragmenty 80 rozmów między amerykańskimi pracownikami TikToka, do których doszło w 2021 i 2022 r. Ich tematem była ochrona dostępu do informacji przechowywanych w USA. Podczas jednej z nich, z września zeszłego roku, menedżerowie firmy rozmawiali o przebywającym w Pekinie inżynierze, którego nazywają „głównym administratorem posiadającym dostęp do wszystkiego”. W tym samym miesiącu inni członkowie zespołu TikToka podkreślali, że „wszystko jest widziane w Chinach”. Z nagrań wynika też, że Chińczycy mieli dostęp do danych znacznie częściej niż to raportowano.

– Niezależnie od tego, ile padnie zapewnień o ochronie danych, wystarczy tylko jeden człowiek z dostępem i łatwo jest je przenieść – ostrzega prof. Woodward. Jak na jednym z nagrań, do których dotarł BuzzFeed, mówił pracownik TikToka, „w końcu to ich aplikacja. Zbudowali ją w Chinach”.

Czytaj więcej

Chiński gigant pozwany. Zarzut oszukiwania użytkowników, w tle służby Pekinu

W grudniu 2022 r. na jaw wyszło z kolei, że ByteDance dzięki danym pozyskanym z aplikacji śledził dziennikarzy piszących dla „Forbesa”. W ten sposób Chińczycy próbowali ustalić, kto był źródłem przecieków z firmy.

Chińska opowieść

Ponieważ dla wielu młodych ludzi TikTok jest miejscem, w którym pierwszy raz stykają się z mediami społecznościowymi, to on kształtuje ich gusta i świadomość. Duża część ekspertów obawia się, że używając aplikacji, są narażeni na działanie chińskiej propagandy. – Wiele razy okazywało się, że TikTok zawierał prochińskie informacje albo kasował krytyczne opinie – mówi „Plusowi Minusowi” Robert Potter, analityk ds. cyberbezpieczeństwa i współzałożyciel firmy Internet 2.0.

Z badań Pew Research Center wynika, że w Stanach Zjednoczonych co trzeci użytkownik aplikacji przyznaje, że używa jej, by poznać bieżące wydarzenia na świecie. Podobnie sytuacja wygląda chociażby w Wielkiej Brytanii. W grudniu 2022 r. dziennikarze „Forbesa” pisali, że konta na TikToku prowadzone przez chińskich propagandzistów mają miliony obserwujących, a ich filmiki są wyświetlane przez dziesiątki milionów użytkowników. Z ustaleń dziennika wynika, że zarządza nimi firma MediaLinksTV, wpisana przez Waszyngton na listę zagranicznych agentów. Jest ona de facto filią rządowej telewizji CCTV.

Część kont, jak np. @Pandaorma, publikuje filmiki wychwalające kulturę Państwa Środka, podczas gdy inne, jak np. @NewsTokss, komentują amerykańską politykę czy sprawę aborcji albo dostępu do broni. Te drugie uaktywniły się szczególnie przed listopadowymi wyborami do Kongresu. Zadanie ułatwia im to, że TikTok jest jedyną większą platformą społecznościową, która nie oznacza, że dane treści pochodzą od państwowych mediów.

Pekin wykorzystuje aplikację również do szerzenia teorii spiskowych związanych z Covid-19. Według medialnych doniesień TikToka używano też, by wpłynąć na wynik sierpniowych wyborów w Kenii.

Aplikacja jest oskarżana o cenzurowanie treści niewygodnych dla Komunistycznej Partii Chin. Nierzadko zdarza się, że konta krytykujące Pekin za represje w stosunku do Ujgurów i Tybetańczyków albo te, których użytkownicy nawiązują do masakry na placu Tiananmen w 1989 r., są po prostu blokowane.

Te wszystkie działania wpisują się w chińską politykę wpływania na światową opinię publiczną poprzez media społecznościowe. – Nie należy lekceważyć wysiłków, jakie państwa takie jak Chiny czy Rosja podejmują, by wykorzystywać internet do kształtowania opinii publicznej zwłaszcza przed ważnymi wydarzeniami, takimi jak wybory – zauważa prof. Woodward.

Znaczenie tych działań wzrosło wraz z dojściem do władzy Xi Jinpinga, który próbuje narzucić światu narrację wygodną dla Pekinu. – Założyciel TikToka przyznał, że chce, aby platforma reprezentowała myśl Xi Jinpinga. Ponadto nasze badania wykazały, że ByteDance otrzymuje propagandowe wsparcie od Komunistycznej Partii Chin, aby podawać dalej jej przekaz – tłumaczy Robert Potter.

Koń i hydra

Projekt ustawy anti-social KPCh wywołał w USA debatę na temat tego, czy całkowity zakaz korzystania z TikToka nie jest krokiem zbyt drastycznym. Część ekspertów bagatelizuje zagrożenia związane z aplikacją, podkreślając, że spór wokół niej to kolejna odsłona chińsko-amerykańskiej rywalizacji. – Agencje wywiadowcze szukają danych osobowych w mediach społecznościowych od ponad dekady. Nie trzeba być właścicielem firmy, żeby to robić – twierdzi James A. Lewis.

Inni wprost nazywają TikToka „chińskim koniem trojańskim” i twierdzą, że nie ma innej drogi. – Jedynym sposobem jest wprowadzenie zakazu używania aplikacji w USA. Żeby to działanie było skuteczne, trzeba skłonić operatorów, np. App Store, do współpracy, tak by TikTok rzeczywiście zniknął z sieci. Pojawiają się także głosy, że lepiej widzieć, jaka dezinformacja pojawia się w internecie, żeby móc jej lepiej przeciwdziałać. Pozwolenie na funkcjonowanie w szarej strefie może spowodować, że dotrze ona do osób narażonych na jej działanie, a one nie będą nawet wiedziały, że takie próby są podejmowane. Nie będą także mogły zweryfikować tych informacji – wylicza prof. Woodward.

Całkowita blokada TikToka nie rozwiąże również wszystkich problemów związanych z chińską inwigilacją. – Jeśli republikanie poczują się lepiej, banując aplikację, to droga wolna, ale to nie zwiększy bezpieczeństwa. Pekin jest bardzo agresywny, a TikTok nie jest wcale jego najlepszą bronią – mówi Lewis.

Walka z Chinami na tym polu przypomina trochę zmagania z hydrą. Po odcięciu jednej głowy zawsze pojawi się kolejna. – Trzeba zrobić jeszcze bardzo dużo, by mieć pewność, że informacje zbierane przez wiele aplikacji, nie tylko TikToka, nie wpadają w niepowołane ręce – przyznaje Anton Dahbura z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa. – To wielkie wyzwanie – konkluduje.

Plus Minus
Inwazja chwastów Stalina
Plus Minus
Piotr Zaremba: Reedukowanie Polaków czas zacząć
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Putin skończy źle. Nie mam wątpliwości
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Elon Musk na Wielkanoc
Plus Minus
Kobiety i walec historii