Jak widać, nie ma tu rozróżnienia wedle płci, wykonywanego zawodu czy pochodzenia. Istotne jest to, czy człowiek postępuje moralnie czy też nie. Tak rozumiana hierarchia jest nie tylko podstawą sprawiedliwości, ale ma także wymiar kulturowy. Stanowi wzór do naśladowania dla innych i buduje dobrze funkcjonującą wspólnotę.
W lewicowym świecie bez Boga, w którym odrzucono kryteria moralne, nie ma się do czego odwołać. Wszystko – w tym sprawiedliwość – jest zmienne, bo zależy od aktualnie obowiązującej interpretacji, a tę wyznaczają ideologowie lewicy. To świat niestabilny, chaos, gdzie nikt nie może być niczego pewien i nic nie jest uświęcone. W skrajnej wersji to świat sowieckich łagrów, a w łagodniejszej – Palikota i plugawych wyczynów jego stronników.
Człowiek, który odrzuca normy moralne, musi być gotowy na to, że jego istnienie zamieni się w zwierzęcą walkę o przetrwanie. Lewicowe dążenie do sprawiedliwości społecznej pochłonęło dziesiątki milionów ofiar na całym świecie. Ta niespotykana wcześniej na taką skalę hekatomba powinna świadczyć o tym, że lewica poniosła sromotną klęskę w urządzaniu świata. I stanowić przestrogę, że sprawiedliwego i bezpiecznego świata nie da się zbudować, pomijając przysługujące każdemu człowiekowi prawa naturalne.
Tak się jednak nie stało. Pęd do zysku nakręcił spiralę konsumpcji, która przesłoniła ludziom wszelkie wartości. Nic dziwnego, że wielki zachłanny kapitał sprzymierzył się z liberalną częścią lewicy, promując specyficznie pojmowane wolność i równość w zamian za przymykanie oka na wielkie zyski osiągane kosztem większości społeczeństwa. Zarówno wielki kapitał, jak i liberalna lewica odrzucają przecież wszelkie moralne ograniczenia.
Niewolnicy garstki łotrów
Konserwatyści przekonują zaś, że to właśnie moralność jest kluczem do sprawiedliwości. Bo być moralnym oznacza – mówiąc najprościej – zachowywać się przyzwoicie, sprawiedliwie i uznawać swoje zobowiązania wobec innych. Dlatego też konserwatyzm odrzuca liberalne pojęcie wolności, które sprowadza się do apologii jednostki. Społeczeństwo – wedle konserwatysty – nie jest zbiorem jednostek, ale solidarną, choć różnorodną strukturą opartą na hierarchii. Tylko taka struktura może zagwarantować przyrodzone prawa człowieka, w tym prawo do sprawiedliwości.
W konserwatywnej wizji sprawiedliwego społeczeństwa jest miejsce zarówno dla bogatych i ubogich, a szczególna rola przypada ludzkiej pracy, która pomnaża dobra, z jakich mogą potem korzystać wszyscy w miarę swoich potrzeb i możliwości. Kluczowe znaczenie ma również własność, zgodnie z zasadą, że człowiekowi zostały powierzone dobra po to, aby gospodarował nimi w imieniu i na chwałę Boga.
Jasne jest także, że człowiek, pracując na swoim, jest gotów do znacznie większych poświęceń oraz szacunku dla owoców pracy. Dlatego wspieranie ludzkiej przedsiębiorczości jest zadaniem każdej wspólnoty. Obowiązkiem zaś każdego jest przestrzeganie norm moralnych.
Oczywiście konserwatyści zdają sobie sprawę z tego, że postulowany ideał jest nieosiągalny z powodu ludzkiej niedoskonałości. Należy jednak do niego wytrwale dążyć. Świat bezpieczny i sprawiedliwy to – wedle konserwatystów – świat stabilny.
Czym jest dzisiaj sprawiedliwość społeczna? Tym samym, czym była zawsze: dzieleniem się z innymi. Najogólniej rzecz ujmując, dzielenie się to inaczej działanie, które polepsza życie wspólnoty. W powszechnym mniemaniu dzielenie się z innymi sprowadza się zwykle do przekazania kilku groszy na jakąś akcję charytatywną. To oczywiście również forma dzielenia się, szczególnie wzniosła, jeśli darczyńca sam jest w potrzebie.
Dzielenie się może jednak przybierać inne formy. Może być nim tworzenie miejsc pracy, tak samo jak jest nim produkcja dóbr niezbędnych człowiekowi lub poprawiających jakość jego życia. Dzielić się można wiedzą lub doświadczeniem, pod warunkiem jednak, że uzyskana wiedza służyć będzie ogółowi.
Z pewnością dzieleniem się nie jest za to przekazywanie wiedzy, której celem jest egoistyczna rywalizacja lub działanie przeciw wspólnocie. Tak samo jak nie jest dzieleniem się sztuczne kreowanie popytu na niepotrzebne gadżety. Z dzieleniem się nie ma również nic wspólnego eksport miejsc pracy do innych krajów oraz zmuszanie własnych obywateli do pracy za grosze i na niepewnych warunkach.
Wszystko to, co pogarsza życie wspólnoty, nie przynosi jej żadnych korzyści i zamienia pracę w formę wyzysku, jest naruszeniem zasad sprawiedliwości społecznej. Naruszeniem tych zasad jest również dążenie lewicy do powszechnej urawniłowki. Równość wyklucza bowiem sprawiedliwość.
Przywrócenie sprawiedliwości społecznej jest ściśle związane z odbudową więzi międzyludzkich i zatrzymaniem postępującej laicyzacji. Nie możemy bowiem oczekiwać od innych przestrzegania zasad, skoro wszystkie zasady są dzisiaj podważane.
Jeżeli nie zdołamy powstrzymać i odwrócić procesu rugowania norm moralnych z życia i związanej z tym degeneracji społeczeństwa, to my – albo nasze dzieci – odkryjemy pewnego dnia, że staliśmy się niewolnikami zdanymi na łaskę i niełaskę garstki łotrów, którzy niepostrzeżenie przejęli wszystkie powierzone człowiekowi dobra w swoje posiadanie.
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95