Życie to szpital, w którym wszystkich chorych trawi pragnienie zmiany łóżka. Ten chciałby cierpieć koło pieca, a tamten ufa, że wyzdrowieje przy oknie”. Kiedy Charles Baudelaire pisał ten fragment „Paryskiego splinu”, szpitale były raczej domami powolnej śmierci niż ozdrowień. W połowie XIX wieku ich przeznaczenie bliskie było współczesnym hospicjom, stąd gorzka ironia francuskiego poety względem zmiany miejsca jako metody terapii. Zdanie to nabiera jednak zaskakującej aktualności, jest u siebie dużo bardziej w XXI wieku niż przed 150 laty, jeśli w miejsce słowa „życie” podstawimy „Kościół”.
Czytaj więcej
Cywilizacja może odrzucić chrześcijaństwo. Jest wtedy jak chory, który odmawia przyjęcia lekarstwa. Zapada na pogańską gorączkę.
Jeśli coś trawi zatroskanych jego kondycją komentatorów, to właśnie konieczność „odnalezienia w nim swego miejsca” przez kolejne grupy i mniejszości. Albo ewentualnie „zmiana łóżka”, postawienie go w bardziej prestiżowym miejscu lub uczynienie wygodniejszym miejscem doczesnego spoczynku przez inne miejsce. Dyskutuje się głównie o organizacji przestrzeni, szpitalnej topografii, dobudowie kolejnych sal, wprowadzeniu udogodnień w tych już istniejących. O metodach leczenia słychać dużo mniej. No bo co w końcu, jeśli lek okaże się przykry dla podniebienia, a terapia będzie wymagała poświęceń i samozaparcia? I tak, niepostrzeżenie, w wyobraźni i postulatach wielu „katolickich influencerów” Kościół ze szpitala przeobraził się w hospicjum. Umieralnię dusz. Coraz bardziej przestronną i komfortową. Coraz mniej komukolwiek potrzebną.
– A czy jest coś złego w tym, żeby każdy został tu doceniony, ważny i – słowo klucz – zaakceptowany? W końcu chodzi o to, żeby poczuć się w Kościele jak w domu. Znaleźć w nim schronienie, rodzinne ciepło. Czyż nie? – zapyta znad pulpitu, na którym rozłożone są płachty z planami przebudowy, zmiany organizacji i przeznaczenia kościelnego budynku architekt nowego katolicyzmu. A ponieważ widzę, jak jest zapracowany, jak jeszcze wiele przed nim wysiłku i znoju, nie będę mu zawracał zbyt długo głowy. I powiem tylko, że nie. Kompletnie nie o to tu chodzi.