Podczas jednej z dyskusji mój kolega, nieco zirytowany, zwrócił uwagę, że nie lubi, jak o sprawach aborcji wypowiadają się mężczyźni. To dość rozpowszechnione stanowisko, które dla wielu osób brzmi bardzo sensownie i neutralnie etycznie. Ale w istocie jest zupełnie inaczej. Bowiem takie stwierdzenie jest bardzo silnym stanowiskiem etycznym, niewiele różniące się od stanowisko zwolennika tezy o tym, że aborcja powinna zostać zakazana. Dlaczego? Bo stwierdzenie, że o aborcji mogą wypowiadać się wyłącznie kobiety, zawiera twarde rozstrzygnięcie, że to prywatna sprawa kobiety, że to wyłącznie kwestia jej ciała. To stanowisko zawiera więc rozstrzygnięcie dotyczące ontologicznego statusu płodu – jeśli uznajemy, że decyzja należy wyłącznie do kobiety, to rozstrzygamy, że płód nie jest dzieckiem, nie jest człowiekiem. Bo przecież prawo nie pozwala matce dwulatka zakończyć jego życia. Stwierdzenie, że tylko kobieta ma prawo decydować, oznacza też przyjęcie założenia, że to wyłącznie jej prywatna sprawa, choć do tego, by pojawiła się ciąża – poza przypadkami rażącego naruszenia prawa – potrzebne jest dobrowolne podjęcie działań przez kobietę i mężczyznę.