Plus Minus: Ostatni, trudny, pandemiczny rok paradoksalnie stał się czasem międzynarodowej ekspansji polskiego kina. Ironia losu: większość naszych filmów nie weszła do kin, ale wiele z nich trafiło na najważniejsze festiwale: „Szarlatan" Agnieszki Holland i „Zabij to i wyjedź z tego miasta" Mariusza Wilczyńskiego do Berlina, „Sweat" Magnusa von Horna do programu w Cannes, „Śniegu już nigdy nie będzie" Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta oraz kilka polskich koprodukcji do Wenecji czy „Jak najdalej stąd" Piotra Domalewskiego do San Sebastian. Nowy rok zaczynamy od kolejnego sukcesu, „Prime Time" Jakuba Piątka jest w głównym międzynarodowym konkursie Sundance, podobno dwa kolejne filmy mają szansę na udział w tegorocznym Berlinale.