W trzeciej dekadzie XXI wieku mamy jednak częściej do czynienia z rzutkim, wypachnionym biznesmenem, który zamienił klatkę schodową na elegancki loft, walkę o pomagające zaistnieć kontakty na grubo opłacane kontrakty, a stawianie poważnych diagnoz społecznych na tworzenie rozrywkowych treści o dużym zasięgu. Włos się jeży, gdy ktoś próbuje nakleić któremukolwiek raperowi łatkę z napisem: głos pokolenia. Aczkolwiek są wyjątki potwierdzające regułę: choćby raper asthma.
Czytaj więcej
Ostatnio kariery młodych artystów wybuchają gwałtownie. Tyle że żadna historia nie może się równać z tą Fukaja. Wystarczyło bowiem półtora tygodnia, by z nieznanego 17-latka ze Szczecina przeistoczył się w jednego z najpilniej obserwowanych nowych raperów w kraju.
21-latek z Bielska-Białej zaistniał w roku 2020 dzięki singlowi o tytule „centrala" i w mig dorobił się miana jednego z najciekawszych młodzików w branży. Najpierw zakontraktowała go należąca do Rahima z Paktofoniki wytwórnia MaxFloRec, ale dosłownie po chwili został przechwycony przez lokalny oddział Def Jamu – legendarnego wydawnictwa, które działa pod skrzydłami światowego giganta Universal Music. Ten nieoczekiwany transfer wzbudził sporo kontrowersji, co unaocznia zarówno skalę talentu debiutanta, jak i jego niecodzienny obszar zainteresowań. Utwory młodego artysty nie tylko brzmiały tak, jakby były zaginionymi, nieco odświeżonymi realizacjami klasycznej stylistyki, ale również treściowo należały do czasów, w których raperzy widzieli więcej niż tylko własne konto bankowe. Oczekiwania odbiorców, którzy w powrocie do stylistycznej przeszłości widzą szansę na to, by rymy i bity zaczęły znowu mówić głośno o czymś ważnym, zostały mocno rozbudzone. Album, który ukazał się dwa miesiące temu, zaspokoił je w 100 procentach.
Już pierwszy utwór ustawia narrację całości. W nim asthma rapuje bowiem frazę: „Trzeba być człowiekiem do skutku". Mimo kłębów gęstego, słodkiego dymu, którym spowija otoczenie, autor nie buja w obłokach, tylko stąpa twardo po ziemi. To faktycznie muzyka buntu, która chętnie deklaruje się światopoglądowo i uwrażliwia na kwestie społeczne. Słyszymy o Strajku Kobiet, zmianach klimatycznych, skutkach wojny polsko-polskiej oraz zepsutej klasie politycznej, a komentarz góruje nad sprawozdaniem.
Kontekst muzyczny nie schodzi przy tym na dalszy plan. Dla miłośników gatunku poszukujących tradycyjnych rozwiązań są starannie napisane wersy oraz szacunek dla dokonań wielkich poprzedników, na czele z gościnnym udziałem amerykańskiego klasyka KRS-One'a. Przede wszystkim jednak bity Młodego – doświadczonego, rozpoznawalnego producenta – udowadniają, że „stara" płyta nie musi być zgrana. „manifest" o rzemiosło najwyższej próby. Perkusje są wyraziste i podążają w różnych kierunkach, bębny biją twardo, dęciaki raz przyspieszają, a gdzie indziej studzą atmosferę, ukradkiem pojawiają się też bongosy, odsyłając do klimatu polskiego reggae. Obu panów dzieli aż 16 lat, więc ich porozumienie ponad rocznikami robi jeszcze większe wrażenie.