Nowy „Candyman" jest bezpośrednim sequelem klasycznego horroru z 1992 roku. Ale już w latach 90. powstały dwie kontynuacje tego filmu. Dlaczego zdecydowaliście się nakręcić sequel oryginalnego filmu, a nie remake, czyli jego nową wersję, co jest przecież bardzo popularne dziś w Hollywood?
Nie było potrzeby robić zupełnie nowej wersji filmu. Ja uwielbiam „Candymana" Bernarda Rose'a i naprawdę byłam ciekawa, jak będzie wyglądało dziedzictwo tego filmu niemal 30 lat po premierze. W nowej wersji idziemy dalej niż w opowiadaniu Clive'a Bakera „The Forbidden", na którym jest oparty oryginalny film. Film Rose'a jest dla nas pewnym punktem odniesienia, w kilku scenach nawiązujemy do jego akcji. Jednak wydarzenia w pierwszym filmie nie są główną siłą napędową naszej produkcji.
„Candyman" jest kultowy, ma nie tyle fanów, ile wyznawców, jak najsłynniejsze slashery Johna Carpentera czy Wesa Cravena. Pani debiutowała filmem „Little Woods", który gatunkowo jest bardzo daleki od horroru. Czy trudno było przejść od społecznego, niezależnego kina do opowiedzenia nowej wersji filmu otoczonego kultem?
Ja bardzo lubię wyzwania. Nie czułam strachu, podejmując się tego zadania, choć oczywiście wiem, jaką wagę „Candyman" z lat 90. ma dla fanów tego gatunku. „Little Woods" miał budżet kilku milionów dolarów. Teraz mogę pracować przy filmie dla dużego studia z o wiele większym budżetem, więc jest to jeszcze ciekawsze wyzwanie. Lubię kino gatunkowe. „Little Woods" jest dramatem społecznym, ale jest to też kino drogi. Inspirował mnie western, czyli też gatunek otoczony w USA kultem. Traktuję mój debiut fabularny jako „nowoczesny western". Nie ma tam spluw i napadów, ale jest to film o ludziach żyjących w miejscu bardzo westernowym. „Candyman" jest pójściem w kolejny gatunek filmowy. Jest to jednak horror ze społecznymi podtekstami. Na oryginalnego „Candymana" można było spojrzeć przez obiektyw feministyczny. Ja teraz patrzę na tę historię przez obiektyw czarnej kultury.
„Candyman" Rose'a rzeczywiście był mocno feministyczny, ale też przecież nawiązywał do rasizmu wobec Afroamerykanów. Jednak pani film powstaje w czasie, gdy tematyka rasizmu coraz częściej pojawia się w horrorach, kręconych na dodatek przez czarnoskórych filmowców. Mamy do czynienia z nowym podgatunkiem horroru?